Amerykańce dostali kompletnego bzika. Remakują wszystko co się da, a już na pewno każdy horror. Dlaczego? Tego nikt nie wie i się nie dowie. Wiadomym jednak jest to, że tym razem w ich łapska wpadł całkiem dobry hiszpański horror [REC] (6/10). Temat powielany już wielokrotnie - zombie. Ale chyba nikt nie wykonał film o tych stworach z taką świeżością jak Hiszpanie. Jednak remake, jak się wszyscy spodziewali wypadł bardzo słabo...
Zalet w tej produkcji jest naprawdę symboliczna ilość. Ale za to ile wad! Ale jak przystało na wesołego człowieka zacznę o tych dobrych stron tego 'dzieła'. Na pewno można do nich zaliczyć główną bohaterkę, a raczej aktorkę Jennifer Carpenter. Rola jej kompletnie nie potrzebna, a jednak ją przyjęła. Domyślam się, że dlatego ponieważ myślała, że zdoła uratować ten marny scenariusz. W jakimś stopniu to jej wyszło. I na tym możemy zakończyć ten dział.
Teraz kolej na mankamenty tego obrazu. Pierwszym niewątpliwie jest to, że ten film jest kolejnym chAmerykańskim remakiem jakiejś Europejskiej/Azjatyckiej produkcji. Widać za Oceanem kończą się pomysły na dobry scenariusz... Następnym minusem jest zero wkładu własnego twórców. Postarali się co prawda o jakieś symboliczne zmiany w scenariuszu, ale na dłuższą metę niczego wartościowego do fabuły one nie wnosiły. Co najwyżej psuły klimat... A co za tym idzie film KOMPLETNIE niczym nie zaskakuje. A to w takich produkcjach czuć i to boli. Teraz rzecz, którą powinienem napisać na wstępie, a więc doszczętnie zepsuty początek filmu. Czuć było Hoolywood na odległość. Ciągłe bezsensowne gadanie, rodzinna atmosfera w straży, ogólnie luksus. Na dodatek boiska do hokeja, wygodne sypialnie itd. Zyć, nie umierać. A po co to wszystko pokazywać?! Przecież nie o takie drobiazgi w tym chodziło. Znudziło mnie to, a zarazem rozśmieszyło. Teraz kolej na to co wspominałem już wcześniej - brak umiejętnego prowadzenie klimatu, czyli ZERO STRACHU, bo najzwyczajniej w świecie to co jiało straszyć już kiedyś było. Bardzo mocno irytowała mnie postać strażaka. Z początku taki nijaki chłopak, a z czasem gdy pojawiły się zombie zrobił się z niego istny Terminator. Rozwalał wszystko co złe. I ostatnie rzecz, która mnie po prostu rozśmieszyła to dialogi! Tak głupich, dennych i do niczego nie prowadzących rozmów dawno nie słyszałem! Szczególnie zapadła mi w pamięć wypowiedź policjanta: 'Ooo cholera, on ma wiertarkę!'. Chyba to mówi wszystko... Wnioskując po mojej wypowiedzi można dojść do wniosku, że autorzy filmu kompletnie nie umieją pisać scenariuszy.
Reasumując te moje mało składniowe wywody dochodzimy do tego, że Kwarantanna to nic innego jak kolejny nikomu nie potrzebny chAmerykański remake, który szybko pójdzie w niepamięć. I oby tak się stało!