Po obejrzeniu 'Kwarantanny' nasuwa mi się właściwie jedno pytanie" po co? Po co
nakręcać amerykańską wersję istniejącego filmu, nie zmieniający przy tym nic?
Może to ze względu na fakt, iż REC widziałem już wcześniej i bardzo mi się podobał, ale
Kwarantanna do mnie niestety nie trafia. Nie zaskakuje (co oczywiste), nie wciąga jak
oryginał, nie widzę w niej mrocznego klimatu.
Jedyna sensowna odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, to fakt, że amerykański naród nie za bardzo lubi czytać napisy w kinie i niezbyt dobrze sobie z tym czytaniem radzi. W związku z tym, wszelki inny niż anglojęzyczny film skazany jest na fiasko zza oceanem, lub na ewentualny remake... :)