Film jest kalką RECa, różni się kilkoma scenami, ale całość jest kompletnie spłycona i zdecydowanie gorzej zagrana. Główna bohaterka - litości, przeciez to było istne drewno. REC miał tonę mrocznego klimatu, aż człowiekowi skóra cierpła momentami. A tutaj? Nuda i jeszcze raz nuda, wcale mnie to nie ruszyło, ostatnia scena w oryginale mnie lekko zszokowała, a tutaj, to mi się wręcz śmiać chciało, tak nieporadnie to było zagrane.
Mam taką samą opinię na ten temat . " Rec "zdecydowanie był lepszy, a aktorzy lepiej dobrani. "Kwarantanna" nie zrobiła na mnie wrażenia . Kiedy to zaczęłam oglądać z koleżanką kazałam wyjść 6 letniej kuzynce z pokoju żeby się nie bała, ale po 30 minutach filmu i tak siedziała z nami i jakoś nic jej nie przeraziło. Jak dla mnie klapa totalna i oklepany temat.
Cóż, to nie nowość, że amerykańska adaptacja dobrego filmu jest zwyczajną jego parodią. W [Rec] był klimat, całość rzeczywiście wyglądała jak dokument, przez co momentami była naprawdę straszna, a to? Porażka. Zero zaskoczenia, zero zwrotów akcji, zero strachu. Koszmar totalny.
"Film jest kalką RECa, różni się kilkoma scenami" - oczywiście sie zgadzam, dlatego nie rozumiem skąd taka rozbieżność ocen. Czyżby tak na przekór, z racji, ze to amerykański remake? Rzeczywiście jedynka miała niepowtarzalny klimat, co sprawiało, ze film trzymał w napięciu, nawet wtedy, gdy praktycznie nic się nie działo, tu z kolei takiego klimatu brak, za to jest więcej akcji. Kwarantanna jest bardziej dynamiczna i całkiem sprawnie zrealizowana i naprawdę niewiele ustępuje hiszpańskiemu pierwowzorowi. Pisanie o tych dwóch filmach jak o arcydziele i totalnej szmirze to lekkie nadużycie, z racji, że oba są nemal identyczne i więcej je łączy niż dzieli.
Toć sam piszesz, że tutaj klimatu brak, a klimat to była cała siła REC.
Porównując wrażenia z obu filmów do polskich realiów - to jest tak jakby się obejrzało najpierw jasełkę w wykonaniu profesjonalnych aktorów, a potem żuli z dworca.
Faktycznie klimatu brak, ale cała reszta niemal identyczna. Film trzyma w napięciu, jest akcja, dużo się dzieje, trup ściele się gęsto, nie jest wcale tak źle jak twierdzi większość, a wszystko przez pryzmat REC-a. A porównanie tych filmów do profesjonalnych aktorów i żuli z dworca wydaje mi się nietrafione. Przecież aktorsko nie było wcale tak źle. Nie mówię, że Kwarantanna to coś rewelacyjnego, ale prezentuje się całkiem nieźle, ale oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania. Gdybym sam go nie obejrzał, to widząc ocenę, pomyślałbym, że to totalna szmira, ale wiem, że tak nie jest. Pozdrawiam.
Co ty, jakieś lobby tego badziewia jesteś? Tak na ludzki rozum - za co ich niby chwalić? Za spłodzenie na siłę kolejnego hamburgerskiego gniota, wykorzystując dobry zagraniczny film? Daj spokój.
Skądże. A tak na ludzki rozum - za co niby chwalić REC-a? Czyżby nie za to samo co Kwarantannę, skoro to praktycznie dwa identyczne filmy, ale widzę, że u Ciebie jak i u większości tu zadecydował kraj produkcji i fakt, że to remake (wyrażasz temu upust w stwierdzeniu "za spłodzenie na siłę kolejnego hamburgerskiego gniota") . Też nie przepadam za remake'ami i to w amerykańskim wydaniu, ale jestem w stanie na trzeźwo, bez emocji, porównać oba filmy. Szkoda, że nie masz żadnych argumentów, na poparcie swoich słów, bo pisanie, że to badziew, szmira, gniot ot tak, nic nie znaczy, a jak czytam, że tu nuda i jeszcze raz nuda, to zastanawiam się, czy aby piszemy o tym samym filmie.
Toć napisałem o co chodzi i dlaczego w pierwszym poście.
Uszanuj cudze zdanie, a nie na siłę chcesz innym osobom wkręcić swoją odosobnioną opinię.
Jeżeli przejrzysz tematy na forum to zauważysz, że moja opinia nie jest wcale taka odosobniona, ale oczywiście masz prawo do swojego zdania, szanuję je i przy tym pozostańmy :)
Amerykanie od zawsze robią własne wersje azjatyckich i europejskich hitów. Wymieńmy chociażby Rec, The Ring, Infiltrację. Czemu tak się dzieje? Bo Amerykanie nie lubią dawać zarabiać innym i w sieciach kinowych własnego (dużego) rynku wolą dystrybuować własne wersje filmów, z własnymi aktorami, które na dodatek sprzedają później na rynek kinowy Europy i Azji. Paradoks. Ale sami im na ten paradoks pozwalamy... :(