Raz na jakis czas-czasem dluzszy,czasem krotszy pojawiaja sie takie obrazy mniej lub bardziej znane,lepsze badz gorsze,ktore potrafia wiecej powiedziec o kondycji czlowieka i wspolczesnej kultury,niz niejeden film obsypywany nagrodami na najbardziej prestizowych festiwalach.Do takich wlasnie obrazow zaliczam Dread-nie ze wzgledu na jego walory artystyczne,chociaz trzeba to przyznac,nie jest to wcale taka zla filmowa robota,ale ze wzgledu na jego mocna i niepokojaca wymowe-niepokojaca w doslownym tego slowa znaczeniu.
Nie wiem czy warto ten film polecic,czy jest to film dobry-ale patrzac na recenzje i niektore posty wpisuje sie on w pewne kurewsko ze sie tak bardzo nieladnie wyraze atawistyczne potrzeby coraz wiekszej grupy odbiorcow.Zanim przejde do sedna,musze przyznac,ze lubie gatunek kina jakim jest horror czy thriller,malo jest dobrych produkcji tego typu,a szkoda.Nie jestem jakims wielkiem fanem,jednak odczuwam przyjemnosc z tego dreszczyku podczas seansu(co za ironia mowiac o tym filmie).Ale do rzeczy-pamietam Martyrs i glosy ktore pojawialy sie podczas premiery tego filmu,jeszcze na dlugo zanim trafil do Polski a byl pokazywany na festiwalu w Cannes.Byly tylko dwie strony w zasadzie jednego konfliktu co mysle jeszcze bardziej uwiarygodni moja teze ,ktora zamierzam postawic.Jedni byli oburzeni,czuli obrzydzenie,itd.,itp.drudzy natomiast piali z zachwytu,ze oto pojawilo sie cos czego jeszcze nie bylo,przesunieto kolejna granice w ukazywaniu na ekranie przemocy.Uwazam Martyrs za film niemal wybitny co na innym z portali wywolalo burze irytacji .Dlaczego?poniewaz zaden inny wspolczesny film nie mowi tak duzo o kondycji wspolczesnego czlowieka i kondycji spoleczenstw konsumpcyjnych co film z Francji(Nie licze tutaj rozmyslnie mojego mistrza M.Haneke-kto jego prace zna ten wie o co chodzi:)Nie chodzi tutaj wcale o to czy jest to kino pod wzgledem jezyka filmowego dobre,ale o fakt ukazania w sposob niezwykle moim zdaniem inteligentny i prowokujacy,ba manipulujacy niedojrzalym widzem rozmyslnie i swiadomie,prawdy ktora jest mantra wspolczesnego swiata-zadnych granic juz nie ma,a cierpienie i przemoc ktorymi sie nas zasypuje przestaje spelniac swoje podstawowa funkcje-wywolywac sprzeciw i zmuszac do empatii.Nawet ci ktorzy sa zbulwersowani tego typu filmami ogladaja je do konca zeby potem grzmiec jakie to one sa chore-otoz wcale nie sa chore drodzy panstwo,odpowiadaja poprostu na zapotrzebowanie masy.Jest cos przerazajacego w tym ze ogladajac taki film jak Martyrs malo kto dostrzega w nim przestroge-STOP.Zapamietam koncowa scene w ktorej bohaterka a raczej co najwazniejsze,podstawowe i kluczowe-cialo,ktore jest glownym bohaterem,odchodzi,rozplywa sie w bieli.Film osiaga apogeum-widzimy tylko bialy ekran bo i co mozna innego pokazac,ale zakonczenie jest otwarte i to mnie rozwalilo.
Dread to film gorszy, mniej spojny i niepozbawiony scenariuszowych wpadek oraz nadetego psychologizowania w niektorych momentach-a przede wszystkim mniej brutalny.To jednak nie zarzut bo rezyser z tytulowgo Leku,tematu samego filmu,uczynil narzedzie do straszenia i to sie nawet udalo.O co wiec chodzi? Mialem nieodparte wrazenie,ze tworcy czerpali jakas niesamowita radosc z tego co pokazuja na ekranie,jakby scenaruisz za wszelka cene mialby byc uwiarygodniony-eksperyment glownego bohatera stanowi sile nosna calego filmu,dodaje dramaturgii i to jest ok ,ale nie podoba mi sie to,ze probuje nadawac mu sie jakas niezwykle powazna rangę i gloryfikowac,usprawiedliwac to co widzimy na ekranie.I to jest problem-oto znowu mamy film,w ktorym w imie wyzszych celow mozna eksperymentowac z ludzka psychika i sprawdzac granice,a widzowie to lykna i kupia,poniewa chcemy doswiadczyc tego leku,ich leku zwlaszcza ze jest to stan ktory towarzyszy nam od narodzin az po grob,i mimo wszystko wywoluje fascynacje.Czy mozna pokonac lek,ktory w filmie z UK jest niemal instynktem przetrwania?Wszystko mozna i to chyba nie jest zbyt zajebista perspektywa...