Spodziewałem się słabego filmu, a otrzymałem krainę mlekiem i miodem płynącą.
Nienawidzę horrorów bez klimatu i sądziłem, że "Dread" go nie ma, jednak po seansie wiem, że się myliłem.
Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat.
Gra aktorska mnie powaliła, szczególnie psychopatyczna rola Shauna Evansa. Scenariusz świetny, nienaciągany. Oryginalna fabuła. Charakteryzacja dobra (momentami nie idealna, dlatego ostateczna ocena to 9/10, a nie 10/10), praca kamery na wysokim poziomie, znakomity klimat idealny dla horroru - akcja rozkręca się z biegiem filmu, a jakby się zastanowić, to atmosfera od początku do końca jest na podobnym poziomie - przygniata, zdjęcia znakomite, historia przyciąga uwagę.
Często zdarza się, że w horrorach tego typu akcja przebiega bardzo wolno i to nudzi (pamiętajmy, że nie ma filmu, gdzie brak akcji, bo akcja musi być, to tak jakby powiedzieć, że ktoś żyje, a nie ma głowy, akcja w filmie to jego część, jak u człowieka głowa..., w "Dread" przebiega ona dość wolno, choć moim zdaniem wcale nie jest tak źle), w "Lęku" taki przebieg akcji podkreślił tylko charakter filmu i bynajmniej nie jest to błędem. Nie można za to odejmować punktu od oceny. To, że ktoś się nudził, nie oznacza, że film jest zły.
Zasłużone 9/10, niemalże nie widzę błędów.
Aha. Warto dodać, że film mnie nie przeraził, ale wywierał we mnie olbrzymie emocje. W pewnym momencie niemalże całkowicie utożsamiłem się z głównym bohaterem i ta postawa towarzyszyła mi prawie do końca filmu..., prawie do końca, ponieważ później moje myśli przerosły zachowanie Stephena. On rozwalił siekierą drzwi i "zrobił przerwę", ja natomiast sądzę, że za tyle bólu, jakiego doznałem wpadłbym w totalną furię i zrobił z Quaida sałatkę. No, ale może nie w każdym jest psychopata.
Koniec był najmocniejszy. Jeżeli ktoś doświadczył jakiegoś lęku w życiu, będzie wiedział co działo się w głowie każdego bohatera, w szczególności Cheryl.
Oprócz tego, że był to thriller a nie horror to cieszy mnie fakt, że ktoś zrozumiał ten film:D Powalają mnie tematy typu: nawet fajne, jest krew więc jest ok, albo: nudny jak nie wiem co bo mało się działo i mało hardcorowy (oczywiście uogólniam). Przerażające w tym filmie (dla mnie) było to, że facet był w stanie zrobić wszystko, dosłownie wszystko po to, żeby pozbyć się bólu i lęku, który towarzyszył mu od dzieciństwa. Tak naprawdę Quaid nie zastanawiał się czy komuś pomaga czy nie, że tak naprawdę zabijał ludzi psychicznie, pozbawiał ich godności i zdrowego rozsądku. Burzył w nich dosłownie wszystko. Jednak on patrzył na to wszystko inaczej. Nie widział w tym nic złego bo myślał, że nic gorszego nie jest w stanie spotkać kogokolwiek od tego co przydarzyło się jemu. Każdy kto do niego przychodził nie pogodził się z własnymi demonami tylko się z nimi oswoili. On szukał ocalenia a nie półśrodków, które pomagały mu egzystować. Nagle okazało się, że stawienie czoła swojej bestii nie zdaje egzaminu. Jedyne co może go uratować to sprawić by ludzie tak jak on przestali się oswajać tylko sprawić by ktoś czuł się gorzej niż on. Sprawiło to, ze w końcu nie bał się, że zostanie zamordowany jak jego rodzice bo to w końcu on ma kontrolę nad wszystkim. Poczuł się nareszcie wolny.