PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7892}
5,7 6,2 tys. ocen
5,7 10 1 6151
6,6 10 krytyków
Last Days
powrót do forum filmu Last Days

Interpretacja

ocenił(a) film na 6

Przyznaję, że mimo, iż lubię Nirvanę jak i inne klasyczne zespoły grunge'owe za słabo znam biografię Cobaina, żeby napisać dobrą i pełną recenzję. Van Sant nie nazwał swojego bohatera po imieniu. Być może dlatego, że nie dostał na to zgody (takie opinie tu się pojawiły), a być może dlatego, żeby patrzeć na tą historię bardziej uniwersalnie. W takim przypadku nawet ktoś, kto nie słyszał o Cobainie ma prawo podzielić się swoimi wrażeniami ;-)
Bohater Van Santa - Blake jest nieprzystosowany. Sprawia wrażenie szaleńca. Snuje się po swojej posiadłości, mówi do siebie, a raczej mamrocze pod nosem i coraz bardziej oddala się od normalności (w sensie zdrowia psychicznego, a nie przeciętności). Wrażenie zrobiła na mnie scena, w której główny bohater przygotowywał sobie płakti na śniadanie, po czym wsadził płatki do lodówki, a mleko zostawił na zewnątrz. Wyjątkowo poczułem, że reżyser puszcza oko do widza.
Nie jest to jednak film dla fanów Nirvany, a przynajmniej nie dla wszystkich, o czym świadczą odczucia np. użytkownika Kuby666, który napisał "z Kurta zrobili czubka", jak również moje własne. Blake nie budzi sympatii... zachowuje się jakby stracił kontakt z rzeczywistością, slucha jakiejś kiepskiej czarnej muzyki i nosi po domu halkę. Ukazując proces twórczy reżyser sprowadza wartstwę tekstową zespołu do bełkotu chorego odszczepieńca i dziwaka. Różnica pomiędzy osobą ekstrawagancką, a dziwakiem to różnica klasy. Van Sant tej klasy Blakowi nie dał.
Szukając głębi w filmie można się zawieść. Być może istnieje, ale jest dostępna jedynie dla wąskiego wycinka widzów - tych nie mogących się odnaleźć jednostek. Wiarygodnie przedstawione jest zagubienie się człowieka. Być może zagubienie się artysty w świecie show-biznesu. Blake nie pasuje do statusu medialnej gwiazdy, nie pasuje nawet do swojego wielkiego domu. Traci przy tym na autentyczności i traci samego siebie. Być może to jest przesłanie filmu, ale nie mam pewności. Trop jest zbyt niejasny. Zagadką również jest to jak należy interpretować jedną z końcowych scen, gdy z ciała Blake'a wychodzi jego dusza (?). Obawiam się, że rozwiązanie tej zagadki byłoby rozczarowujące.
Przećwiczony przez Van Santa sposób pokazywania wydarzeń z perspektywy różnych postacie nie robi już takiego wrażenia, a stosowany niekonsekwentnie jest mało przekonujący.
W samej dyskusji jaka się tu wywiązała w komentarzach przykre jest to, że zwolennicy filmu piszą że "nie jest to kino puste", że "jest artystyczne". Tymczasem nie piszą nic konkretnego (pewnym wyjątkiem jest komentarz "all apologies" blandesta). Nie zmienia się moje zdanie. Nie zostałem przekonany, że przegapiłem głębię, a skoro film jest ciężki w odbiorze to głębia powinna to wynagradzać. To najsłabsze dzieło Van Santa, ale ten reżyser to wciąż klasa. Przynajmniej film jest tajemniczy i klimatyczny.
6/10.

ocenił(a) film na 9
DeathGhost

To nie był film o Kurcie... ty był film o Blake'u...... zrozumcie to wreszcie

DeathGhost

Ja uważam, że jak najbardziej fani Nirvany powinni obejrzec "Last Days". Osobom chociaż trochę zaznajomionym z twórczością Kurta nasuwają się potrzebne i przydatne refleksje nt. jego osoby. Trzeba tylko pamiętac, że nie jest to film biograficzny czy dokumentalny o Cobainie, a zainspirowany jego osobą i siadając przed ekranem o tym nie zapominac, bo potem znowu ktoś wyskoczy z tekstem, że z Kurta czubka czy tam jakiegoś psychola zrobili... Jak wyżej napisałam, to nie biografia Kurta Cobaina,a film o zupełnie innym, FIKCYJNYM muzyku ;)