Każdy kto natrafił na ten film jest z pewnościa fanem Cobaina. Ja też... Film ma dwie strony: dla fanów Nirvany i Kurta, bomba, bo jest nostalgiczny, nawet głeboki. Ale z drugiej strony, dla kogoś kto ma w nosie Cobaina, obraz jest niezrozumiały, nieciekawy i pewnie nudny... Powala mnie fakt, że film jest pamięci Kurta Cobaina a nie o nim! No w sumie tak, bo kto wie jak naprawdę wygladały jego ostatnie dni życia? Nikt. Ale nikt mi nie powie, że aktor Michael Pitt nie utoższanił sie z artystą...