i umieram z nudów! Od 3 minut jest kadr na okno i dosłownie nic się nie dzieje x.x
Nie, no działo się, Blake się poruszał chwilami, chodził, grał na perkusji;P Tak poważnie to lubię takie wydłużone, statyczne ujęcia, które Gus van Sant preferuje w swych filmach, ale parę scen to rzeczywiście przesada, nawet dla tak cierpliwego widza jak ja.
A mi ta scena bardzo się podobała. Tak bardzo, że aż się rozbeczałam :-/. Może trochę przesadzam i nadinterpretuję... ale wydaje mi się, że to wydłużone ujęcie, na którym to obserwujemy Blake'a przez okno, w dodatku ze sporej odległości, obnaża trochę zamysł całego filmu - próbujemy zajrzeć do wnętrza człowieka, ale nie jesteśmy w stanie, na zewnątrz widać, to co widać, żeby dojrzeć cokolwiek, musimy się bardzo wysilić. A drugie moje przemyślenie - jak pomyślałam o nieżyjącym Kurcie patrząc na to okno, pomyślałam sobie, że w tej scenie na pierwszy plan wysuwa się dom/okno, drzewo, a człowiek w środku jest prawie niewidoczny, gdyby na chwilę zniknął z kadru, nie zauważylibyśmy - w każdym razie, taki dom czy drzewo to rzeczy w tym wypadku nieprzemijające. Drzewo będzie nadal rosło, a dom będzie stał. Wszystko będzie toczyć się swoim rytmem - zawala się świat jednostki, a nie świat w ogóle. Jeeezu, zdecydowanie powinnam iść już spać... Przepraszam, że ktoś to musiał czytać ;).