Nie wiem co mam o nim myśleć, bo film stara się być psychologicznym, a tak naprawdę jest banalny i nie ma w nim żadnej głębokiej filozofii. Wcześniej niż w połowie zorientowałem się o co chodzi, tak więc zakończenie tylko potwierdziło moje przypuszczenia, poza tym całość jest poprowadzona w ślimaczo-usypiającym tempie.
Całe to zmaganie się z karawanem odrobinę przywodziło mi na myśl "Pojedynek na szosie". Natomiast dobrze było ujrzeć w roli głównej Johna Savage, którego pamiętam z trzeciej części "Ojca chrzestnego" oraz "Cienkiej czerwonej linii".