To jest kino które uczy nas że życie bywa ciężkie. Pokazuje iż nie zawsze możemy zachować się tak jak nakazuje nam nasz system moralny. Uświadamia jak bardzo jednostka jest osamotniona w walce ze złem tego świata. Jednym słowem "Lekcja" pokazuje nam... wszystko co już dawno wiedzieliśmy.

To banalna przypowieść moralna, tak samo mizerna w formie jak i treści. Rozedrgana kamera kadruje świat zza pleców bohaterki, udając styl Michaela Haneke, bądź siląc się na paradokumentalizm, lecz efektem jest jedynie szary, smutny obraz. Ambicje bycia europejskim hitem festiwalowym nie łączą się ze scenariuszem, który przypisalibyśmy raczej hollywoodzkim chałturnikom. Zbiegi okoliczności zdarzają się tu co pięć minut, a za każdym rogiem czai się jakiś twist. A to nagle któryś z bohaterów pojawi się w złym miejscu, a to znów zarekwirowana zabawka przyda się do jakiejś czynności, a jeszcze innym razem samochód zepsuje się, gdy Nadieżda najbardziej się spieszy. Ludzka niedola nie jawi się tu jako realna sytuacja przeciętnej mieszkanki Bułgarii, a raczej koszmarna parodia Księgi Hioba. Jeśli na prawdę reżyser chciał w tak naciągany sposób opisać swój kraj, albo odkryć coś ciekawego w nas samych, to niestety nie udało mu się.

"Lekcja" jest uchybieniem na każdym polu. Cechuje ją drewniane aktorstwo (nie wiem nawet co myśleć o bohaterce posiadającej jedną kamienną minę przez cały film), brak tu muzyki (co nie ma większego uzasadnienia), a nawet napięcia, skoro już twórcy zdecydowali się na mnogość nagłych zwrotów akcji. Nie polecam.