"Wywołała moje zdziwienie również uwaga, że Serra „nie interesuje się estetyczną stroną produkcji” rozumianej tu jako „niepotrzebne upiększanie obrazu”. Myślę, że między brakiem zainteresowania estetyką a nadmierną estetyzacją jest spora różnica. A przecież sposób, w jaki reżyser filmuje przestrzeń, sprawia wrażenie starannie zaplanowanego. Wystarczy przywołać tu plenery w Honorze rycerza, grę z światłem w nocnych sceneriach Liberté i Historii mojej śmierci czy aranżację rozmieszczenia postaci w ramach mise en scène. Wszystkie te zabiegi nastawione są na potencjalne wzbudzenie w odbiorcach zachwytu.
Najbardziej podejrzliwie podchodzę jednak do, obecnego w obu tekstach, przekonania o nieodzownej, wpisanej w film, nudzie. Ryzykownym wydaje mi się owo wywyższenie formy odczuwania do funkcji obiektywnej kategorii estetycznej. Dla jednych godzinna obserwacja obrazu będzie źródłem autentycznych przeżyć; dla innych dwie godziny gęsto zapełnione rozrywką mogą okazać się nudne. W kontekście krytyki filmowej warto chyba pozostać przy bardziej rzeczowych terminach opisu, takich jak: powolność, akcja sprowadzona do minimum, radykalność tempa narracji, wykorzystanie długich ujęć w połączeniu z ograniczonym ruchem wewnątrzkadrowym itd. Nuda leży zawsze po stronie odbiorcy i nie jest kategorią pomocną w ocenie filmu."
Cała treść mojej polemiki z artykułami z "Kina":
https://ciszekpisze.pl/2020/11/o-nudzie-i-wolnosci/
Dziękuję za te ciekawe, inspirujące refleksje. Ja niestety odpadłam z odbioru filmu po sugestywnych opisach perwersyjnych fantazji seksualnych. Co do jednego nie mogę się zgodzić, czy aby na pewno opowiadacze traktują podmiotowo swoje obiekty, na równi? Wg mnie zdecydowanie nie. A skoro tak, to mamy tu do czynienia ze zboczeniem, dewiacją, parafilią, czymś, co zdecydowanie przekracza granice wolności. To z wolnością nie ma nic wspólnego.