PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=859126}

Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera

Zack Snyder's Justice League
6,9 33 830
ocen
6,9 10 1 33830
4,8 23
oceny krytyków
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera
powrót do forum filmu Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera

Josstice League było 2 godzinami g*wna i wszyscy po nim jechali.

Lata walki o Snyder's Cut. Które miało być jego oryginalną wizją a nie oszukujmy się nie jest, dodał wiele scen licząc, że ulepszą jego oryginalny plan i/lub pomogą mu wywalczyć sequel.

Czy porównywanie obu wersji jest fair? Moim zdaniem nie

Zacznijmy od tego, że JL nie bez powodu wyglądało tak jak wyglądało. Zack dostał szansę. Zawiódł. Jego BVS przegrało w recenzjach i box office z trzecią częścią kapitana ameryki. Batman i superman - nim Zack wziął ich w ręce najpopularniejsi herosi w dziejach - po raz pierwszy w historii kina razem na ekranie. To musiał być hit. Ale Zack nawet to umiał zrypać. Dzięki wysokiej jakości MCU a marnej Man of Steel i BVS DCEU już na starcie przerżnęło z konkurentem. Oczywiście nie całą winę ponosi Zack. Najwięcej zepsuło samo WB. Zaczęli kopiować patent MCU na universum na siłę i w pośpiechu. Ich JL pierwotnie miało być trzecim filmem w cyklu zanim przedstawią poszczególnych bohaterów. Było ostatecznie piątym (wciśnięty na chama suicide squat by spróbować skopiować pomysły ze strażników galaktyki i wciśnięta na chama wonder woman bo jej postać wzbudziła zainteresowanie w BVS) ale i tak połowy drużyny nie przedstawiono przed filmem grupowym (nie licząc sceny z otwieraniem maila w bvs). Zatrudnili Zacka bo chcieli bezmyślnie kopiować styl Nolana z Dark Knightów (a on nakręcił ponure Watchmen), wywalili Zacka i zatrudnili Wheedona bo chcieli bezmyślnie kopiować styl MCU (a on nakręcił i napisał 2 pierwsze części Avengers). To przez nich w największym stopniu DCEU upadło nim zaczęło wyścig. Zack ponosi odpowiedzialność, ale dużo mniejszą niż studio.

Co do samego "Wheedon's Cut" zacznijmy od tego, że ciężko nazwać to wizją Wheedona. Został zatrudniony na ostatnią chwilę żeby przerobić bubel napisany i nakręcony pod okiem Zacka w coś bliższego Avengersom. A jednocześnie mocno skrócić (pierwotnie Wheedon chciał wypuścić wersję 40 minut dłuższą, ale zmuszono go do jej skrócenia). Biorąc pod uwagę wszystko - tak jak głosił napis na tekturze trzymanej przez bezdomnego - naprawdę się starał. Czerwone barwy finałowej walki były zbędne, wątek rosyjskiej rodziny mieszkającej przy reaktorze zbędny, superman tak potężny, że reszta ligi jest zbędna po jego wskrzeszeniu - to wszystko prawda. Ale prawdą jest też to, że biorąc pod uwagę jak bardzo skrócić musiał tak rozwlekły materiał i zadał sobie trud by naprawić luki z wersji Snydera które istniały już wtedy i 4 lata później po pełnej bo 4godzinnej wersji filmu ISTNIEJĄ NADAL. Bo bez obrazy, ale Snyder to trochę idiota. Ma się za wielkiego intelektualistę, ale jego intelektulizm sprowadza się do "hłehłe, mój bytmon zabijo hłehłe ale dojżałowato". Ten tekst jest dużo dłuższy niż planowałem, więc nie chcę robić oftopów, ale przy całym tym ględzeniu o tym jakie niby dojrzałe są jego filmy w DCEU mogę dać tonę przykładów rzeczy które LEPIEJ, MĄDRZEJ I DOJRZALEJ od filmów snydera zrobiono w serialu animowanym o lidze sprawiedliwości:| bajki (bo zresztą nie tylko ta) są mądrzejsze od niego i tego co napisał/nakręcił. Czy wersja Wheedona jest dobra? A gdzie tam to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem. Ale ile w tym winy jego a ile studia które w ostatniej chwili postanowił zmienić dwa duże filmy w jeden mały i do tego przerobić ponury Snyderowy na radosny marvelowy po jego nakręceniu? i winy Zacka który ten paździerz nakręcił?

Snyder's Cut to 4 godziny oglądania. Ale w odróżnieniu od władcy pierścieni gdzie wersja reżyserska jest lepsza bo pozwala pewne ważne kwestie dopowiedzieć i lepiej poznać bohaterów tutaj dostajemy 4 godziny typowej artystycznej i umysłowej masturbacji Snydera. Gdyby wywalić zbędne Slowmotion już film skróconoby o godzinę. Rozwlekane na siłę sceny parzenia kawy, ubierania koszuli, beznadziejna ceremonia szczelania szczałą... Mnóstwo zbędnego marnowania czasu i choć faktem jest, że parę wad oryginalnego scenariusza udało się poprawić w wersji 2x dłuższej nie zmienia to faktu, że za każdy element który poprawiono zrypani pięć innych.

Spodziewałem się, że Snyder Cut będzie filmem wyraźnie lepszym od wersji oryginalnej choć i tak słabym. Ale jest równie beznadziejne tylko w inny sposób. Jak widzę te zachwycone komentarze typu "genialne 9/10 brawo" to śmiać mi się chce. Co w tym filmie jest takiego super? Co jest takiego genialnego? Jestem pewien, że każdy z tych głosów zachwytu przy dokładniejszej dyskusji sprowadziłby się do "mi się podoba więc jest fajne" zatem typowa januszowa logika.

I nie zrozumcie mnie źle - fajnie, że wam się podoba. Serio. Do tego nic nie mam. Ale nauczcie się wreszcie do jasnej chol3ry, że to, że coś wam się podoba nie znaczy, że jest fajne. Jeden lubi jeździć na snowbordzie czy grać na perkusji a inny jak ktoś stawia mu do ryja kloca. I może to uwielbiać. Ale nie czyni to tej aktywności mega fajną samo w sobie. Nauczcie się odróżniać marny film który może się podobać od logiki "podoba się = fajne i już". Oczywiście działa to też w drugą stronę, to, że film się nie podoba nie znaczy, że fajny nie jest.

Podsumowując obie wersje są równie beznadziejne na różne sposoby, ale Snydera nie ma już czym usprawiedliwiać dostał górę kasy i dużo czasu by zrobić to jak chciał więc, to, że i tak stworzył syf świadczy dobitnie o braku talentu. Wheedon ciut więcej poprawił niż zepsuł a nawet jeśli proporcje są odwrotne (i ciut więcej zepsuł) to trzeba pamiętać, że powierzono mu niemożliwą do spełnienia misję a nie miał na nią wiele czasu. A ile potrafi zdziałać mając czas i swobodę pokazało choćby The Avengers. Wiem, że dwójka jest hejtowana, ale pamiętajmy, że najlepszy film dceu (prawdopodobnie bvs mimo wszystko) ledwie wybija się na poziom najgorszych z mcu. Age of Ultron to kawał dobrego filmu, po prostu stawka najmniejsza ze wszystkich części avengers, ale scenariusz i akcja spoko, a sam główny zły świetny (sarkastyczne AI obdarzone emocjami... maszyna powinna być sterowana zimną logiką a on robił na każdym kroku to co dyktowało serce a nie rozum - moim zdaniem ciekawa koncepcja hejtowana przez ludzi którzy jej nie zrozumieli)

Uf...tyle czytania :D . Jak było naprawdę z tymi filmami ( co musiał a co chciał zrobić Whedon ), czy wersja Snydera, to zapewne wiedzą nieliczni. My tylko możemy się domyślać. Co do porównania MCU i DCEU, jak widzę zawsze będzie o to wojenka fanów. Ja akurat podchodzę do tego w klasyczny sposób :D - nie porównuję. Lubię Avendżersów ( i cały świat poszczególnych postaci, no może poza Kapitan Marvel, na którym to filmie usnąłem w kinie ) - lubię za ten humor, który co chwila pojawia się w dialogach ( Iron man vs pozostali ). Lubię w ogóle świat bohaterów. Kropka. Ale jak czytam, że Snyder nie potrafi robić dobrych filmów to zaczynam się zastanawiać, czy coś jest ze mną nie tak czy inni mają za duże wymagania? Bo skoro BvS ( tylko w wersji Ultimate ! ) jest słabe to jak nazwać Iron man 2 czy 3? Może Snyder trafia w "moje" klimaty? Nie wiem, ale jak oglądam Watchmenów ( wersja rozszerzona oczywiście ), 300 itd, to uważam, że facet wie jak bawić się w te klocki. Liczę tylko, że powstanie dalsza ( dalsze ? ) część JL i, że właśnie Snyder będzie tym, który to ma pokaże.

użytkownik usunięty
madjoke

Iron Man 2 i Iron Man 3 to zupełnie przyzwoite filmy. Dwójka jest bardziej o Ironmanie a trójka bardziej o Tonym, jego PTSD po Avengersach (kiedy prawie zginął ratując nowy jork przed bombą atomową w trakcie inwazji obcych na Ziemię - takie rzeczy mogą człowieka psychicznie rozbić). Nie są to filmy świetne, ale są kompetentnie napisane i odegrane. Czarne charaktery w trójce trochę rozczarowały, (ja polubiłem twist z Mandarynem, ale mimo wszystko tutaj słabo) ale w dwójce Hamer i Whiplash fajne postacie (zwłaszcza Hammera ktoś odegrał super jako kogoś kto próbuje być jak Tony ale bez tego samego talentu czy charyzmy). Tony w wydaniu Downeya to postać ikoniczna, jeszcze za 20 lat jak ktoś powie "Iron Man" będzie miał jego twarz przed oczami.

A co będą mieli ludzie przed oczami jak ktoś powie "Batman" albo "Superman"? Zack sknocił wszystko co mógł. Serio. Bajki opowiadają podobną historię co jego filmy i robią to mądrzej i dojrzalej.

Supermana gra Henry Cavill - aktor charyzmatyczny, czarujący, nie dziwię się, że laski reagują na niego tak jak faceci widząc Gal Gadot. Ale wiem to od niedawna. Z wywiadów z nim. Bo w tej roli został tak napisany i pokierowany... to mógł być ikoniczny superman. A nie jest. I nie jest to wina Henriego. Snyder lubi jak wszystko jest "edgy". Niektórzy mylą to z dojrzałością ja widzę, że to szczeniackie. W komiksach i kreskówkach Clark to poczciwy facet wychowany przed dobrych ludzi tak, że wyrósł na bohatera. Bo kochali go i wpoili mu odpowiednie wartości a on kochał ich choć wiedział, że nie są jego prawdziwymi rodzicami. W filmach snydera klark na każdym kroku przypomina kentom, że nie są jego prawdziwymi rodzicami. Traktuje ich okrutnie. A oni nie są wiele lepsi wpajając mu, że ludzkie życie jest g*wno warte i najlepiej jakby zajął się sobą i olał ludzi gdy potrzebują pomocy. Przykładów jest więcej, ale najjaśniejsze dwa to opiernicz od "ojca" gdy klark uratował autobus dzieci przed utonięciem. "Co miałem zrobić, pozwolić im umrzeć?" "Może" - John Kent w man of steel w reżyserii Zacka. Drugi moment to śmierć Dżona, W komiksach (i bajkach) umiera na zawał. To cenna lekcja dla Supermana. Kocha swojego ojca, ma nadludzkie moce, myśli, że może uratować każdego... a gdy przyszło do najważniejszej osoby na świecie (no jednej z dwóch) był bezradny. Śmierć Johna ma wstrząsnąć nim i wstrząsa nami. Ale nie w "lepszej" wersji Zacka. Tam Dżon umiera jak idiota. A Clark na to patrzy i nic z tym nie robi. Może mu pomóc, ale przecież tata mu powiedział, że jego tajemnica jest ważniejsza niż ludzkie życie. Ten film zniszczył rodziców Clarka jako postacie i zniszczył jego samego. Zwłaszcza w drugiej połowie filmu gdy demoluje smallville i metropolis żeby było efektowniej. Superman powinien złapać zoda za szmaty i wyciągnąć w kosmos albo na jakieś pustkowie. A przewraca nim wieżowce. Bo Zack jest tępakiem w takich kwestiach. Jak wielu innych marnych reżyserów stawia efekt wizualny ponad historią. Walka wygląda ciekawiej. A dziesiątki/setki tysięcy ofiar? Whatever. W zamachu na WTC zginęło jakieś 2.5 tysiąsa ludzi, ale to były 2 wieżowce a ludzie z dołu zdołali się ewakuować. W tym filmie zniszczenia były kilkukrotnie większe a czasu na ewakuację zero. Gdy Klark migdali się z Lois robi to na zwłokach tysięcy niewinnych ofiar w czasie w którym mógłby ratować tych którzy ocaleli, ale byli uwięzieni pod gruzami.

Batman powinien być błyskotliwym bohaterem. Nie ma mocy, ale to jego geniusz i doświadczenie nawet bardziej niż majątek dawały mu miejsce wśród najważniejszych członków ligi sprawiedliwych. U Snydera batman to idiota który dawał sobą manipulować Luthorowi (i to też w tępym wydaniu snydera a nie niby gorszym "bajkowym"). Zabił w BVS więcej ludzi niż Doomsday. Pół filmu twierdził że supermana trzeba zabić bo zagraża światu a darował mu życie bo jego mama ma na imię martha.

Lex w animowanych licznych wersjach to geniusz zbrodni. W animowanej lidze sprawiedliwości wystartował (i prowadził) w wyborach prezydenckich tylko po to by sprowokować supermana. Potrafił przejąć kontrolę nad orbitalną bronią ligi sprawiedliwości by unicestwić miasto zwracając gniew świata przeciw lidze. W filmie to zakompleksiony kretyn który chciał zabić supermana bo bozia mu nie pomógł jak bił go tatuś. Jego genialny plan na wrobienie supermana to strzelanie do ludzi w krajach trzeciego świata i podpalanie ich zwłok. Serio plan owieczki wymoczek w zwierzogrodzie był bardziej na poziomie oryginalnego Luthora niż plany luthora snydera.

To serio tylko kilka przykładów z bvs i MoS - można takich mnożyć.
Nie mam pretensji do ludzi którzy lubią te filmy bo to nie o to chodzi. Ale chcę żeby było jasne, że filmy snydera to naiwna dziecinada przy której bajki dla dwunastolatków są dojrzalej napisane. Dojrzałość "snyderverse" to mit oparty głównie na kolorach jakich uzywa:| I nie o to chodzi, że batman i superman nie mogą być jednocześnie "edgy" czy mroczni czy jak chcecie ich określać i jednocześnie fajni. Zapewne mogą. Ale musiałoby to być napisane i zrobione dużo lepiej. A było zrobione byle jak. Snydercut czy jest fajne czy nie niewiele zmienia bo DCEU było martwe już po BvS dzieki niemu. To nie jest tak, że MCU nie ma wad. Każda część je ma. Sęk w tym, że wady mcu to drobiazgi do których można się przyczepić jak się chce czepiać. Wady DCEU są ogromne i liczne. To jak z różnicą między oryginalną trylogią i sequelami gwiezdnych wojen. Wady ma i jedno i drugie, to nie znaczy, że są na tym samym poziomie. Bo jedno ma mało i małe a drugie ma wiele ogromnych.

Puenta jest taka, że jak się wyłączy mózg to można się dobrze bawić na filmach snydera w MCU. Ale jak się wyłączy mózg można pewnie spędzić czas relatywnie miło gapiąc się w ścianę. Ale jak się myśli o tym co się ogląda... MoS, BVS i zresztą JL to tragedia. Co dostaliśmy po 4 latach w tych 4 godzinach? Darksaida który szuka od tysiącleci równania antyżycia które z dupy bez wyjaśnienia sobie leży akurat na ziemi. Znajduje je tu, niemal ginie przy tym a potem jakoś mu się zapomina gdzie to było? Motherboxy budzi superman choć nie ma on z nimi żadnego związku?? Zielone latarnie pomagają w bitwie o ziemię a potem zostawiają te narzęcia mogące zniszczyć świat na ziemi i zapominają o sprawie? Zakopcie to gdzieś i może wystarczy? Zack miał 4 godziny by opowiedzieć sensowną historię nigdy nie miał takiej szansy i chyba nigdy bardziej tego nie zrypał.

użytkownik usunięty
madjoke

Dla jasnści mi snyder's cut nie przeszkadza. Uważam, że studio potraktowało go podle i zaslużył na dokończenie swojej wizji.
Po prostu jednocześnie uważam, że jego wizja była marna i beznadziejnie wykonana^^

Watchmen bardzo lubię, ale jak porównam je do DCEU to zastanawiam się ile w tym co lubię jest jego ręki. Watchmen jest tym czy miało być ale nie umiało DCEU.

Dr Manhatan jest jak superman, ale nie on niszczy miasta na ziemi, robi to ktoś inny by go wrobić (trochę jak w przykładzie z animowanej ligi sprawiedliwości o którym pisałem - choć okoliczności zupełnie inne i inna motywacja dla tego kto ataku dokonał).
W MoS to superman niszczy metropolis a wcześniej smallville. Nic dziwnego, że ludzie w universum go nie lubią i mu nie ufają:|

Ozymandias jest taki jakim powinien być luthor. Opanowany, genialny, nie miał mocy sam w sobie, ale potrafił ograć a tym samym pokonać obdarzonego boskimi mocami (w tym telepatią i zdolnością widzenia przyszłości!) przeciwnika. O luthorze u snydera pisałem wyżej.

Watchmen robi wszystko dobrze, trylogia Snydera w DCEU próbowała zrobić zasadniczo to samo ale wykonanie jest dużo gorsze.

Ja nie jestem jakiś błyskotliwy więc nie lubię zarzucać ludziom głupoty, ale u snydera nie ma innego wytłumaczenia. Jest prymitywny. Superman zniszczył metropolis bo dziecinny umysł zacka ocenił, że to cool. Batman zabija bo zack uznał, że to cool. Słoik szczochów ma więcej backstory w BVS niż JIMMY OLSEN bo zack uznał, że to cool. Zack kiedyś powiedział, że gdyby kręcił trzecią część batmana w miejscu nolana to batmana zgwałconoby w tym filmie w więzieniu BO MYŚLAŁ, ŻE TO TO COOL.

Snyder to duże dziecko. Ja trochę też. Może dlatego lubię adaptacje komiksów tak bardzo. Ale ja w odróżnieniu od Zacka potrafię myśleć o świecie w innych kategoriach niż to co moje wewnętrzne dziecko widzi jako cool i to czego nie widzi jako cool:|

Świetnie opisane. Nie ma takiej wiedzy jak TY, nie czytam w ogóle komiksów. Bazuję tylko na filmach. Co by nie pisać, dla mnie seria "bohaterów" dc w wykonaniu Snydera jest świetna. Nie rozkładam na czynniki pierwsze zachowań poszczególnych postaci, nie analizuję. Odniosę się do opisanych przez Ciebie zniszczeń przez Supermana. Jakby tego nie pokazali to w sumie BvS nie miałaby racji bytu. Podam pałeczkę, co zrobili Avendżersi? :D Tam był NY ( nie pamiętam jakie to było miasto )? Rozjechali równo. Dlatego w Civil war doszło do tego co musiało się wydarzyć.
Co do "cool" w wersji Snydera. Jakby nie patrzeć, przemoc jest w każdym filmie o supkach. Zaraz zaczniemy dyskutować czy śmierć w filmach pokazać czy nie. Ja trylogię Snydera ( MoS, BvS ( ultimate ) i JL ( Snyder's cut ) obecnie stawiam bardzo wysoko, dlatego, że tak uznałem i to mi się podoba. Każdy może mieć swoje zdanie, i co dla jednego będzie miernotą bez scenariusza czy z debilnymi rozwiązaniami, dla innego będzie zajebiste. Film to dziwny twór, gdzie można obrać wiele ścieżek, ale nie zawsze ta wybrana przez reżysera nam musi pasować,,,czyż nie?

użytkownik usunięty
madjoke

Widzisz nie da się uniknąć porównań DCEU do MCU a skoro już wywołałeś to drugie do tablicy to spróbuję go tu bronić. I żeby nie było, nie twierdzę, że je atakujesz - masz rację w obu seriach są zniszczone miasta i przemoc i zasadne jest pytanie czy jest wobec tego jakaś różnica między nimi w tym względzie.


Zatem przyjrzyjmy się przemocy i zniszczeniom na większą skalę w MCU:
Finał The Avengers rujnuje pół nowego jorku. Tak. Ale co by się stało gdyby nie Avengersi? Miasto zostałoby unicestwione przez obcych albo przez władze amerykańskie które podjęły decyzję o ataku nuklearnym na miasto by powstrzymać inwazję. Nie da się ukryć, że musiało być tam dużo ofiar. Ale gdyby Avengers nie odparli ataku, nie zneutralizowali atomówki to byłoby ich dużo więcej. A jednocześnie w trakcie całej walki widać, że próbują walczyć jednocześnie zapewniając bezpieczeństwo cywilom - to było ich głównym celem.

Avengers 2 - Tony za wszelką cenę próbuje wyciągnąć hulka z miasta zanim ten je zdemoluje. Nie chce z nim walczyć wśród cywilów by uniknąć przypadkowych ofiar. Ale film kończy się zagładą Sokowii (miasto z którego ultron zrobił asteroidę). Omal nie kończy się zagładą ludzkości. A ultrona stworzył Tony. Robił wszystko by go powstrzymać ale to on go stworzył i ponosi za to odpowiedzialność. I wie o tym.

Civil War - film zaczyna się od wypadku w jakimś mieście gdzie wanda ratując ludzi przed eksplozją zabija grupę innych osób tą samą eksplozją. To prowadzi do konfliktu ONZ (czy kto tam kraje świata w filmie reprezentował) z Avengers. Tzw. Socovia acords nazwane na rzecz zniszczonego miasta z poprzedniej części zostają ratyfikowane po tym wypadku z Wandą. Władze chcą kontrolować herosów by zapobiec nadużyciom mocy.

I tutaj mamy bardzo ciekawy wątek - często słyszę, że to bez sensu, że kapitan ameryka (grzeczny harcerzyk) opowiedział się przeciw regulacji herosów przez władze a Iron Man (samolubny arogancki indywidualista) zgodził się poprzeć kontrolę władz nad działaniami bohaterów. Nawet recenzenci których znam i cenie powtarzali ten zarzut... Czasem nawet ludzie bardzo mądrzy czegoś nie zrozumieją. W każdym razie Tony poparł to nowe prawo po wydarzeniach z Avengers 2 kiedy swoją głupią decyzją omal nie zniszczył świata (ale pamiętajmy, że stworzył ultrona by świat chronić) a pośrednio zabił tysiące niewinnych ludzi. Tony to dupek, początkowo został herosem chyba dlatego, że to fajne. Ale bardzo dojrzał. Teraz jego celem jest chronić bezbronnych za wszelką cenę nawet kosztem oddania się pod kontrolę rządu i utraty części swojej wolności i niezależności. Z kolei Kapitan Ameryka po Zimowym Żołnierzu wie, że rządy bywają zepsute, skorumpowane, nie można im ślepo ufać a tym bardziej oddawać im kontroli nad mocą istot pokroju Wandy czy Visiona. I dlatego samolubny indywidualista popiera kontrolę władz nad herosami a grzeczny harcerzyk staje do walki z systemem. Na tym polega piękno MCU - tak wiele wydarzeń które obserwujemy w późniejszych filmach płynie bezpośrednio z tych wcześniejszych...

A jak już jesteśmy przy Civil War warto porównać je do BVS także z innego powodu. To film o konflikcie między herosami sprowokowanym przez złego. Ale o tym jak płytko i głupio rozwiązano to w bvs już pisałem. W civil war Zeemo wykorzystał przyjaźń Steva z Buckiem by pchnąć go silniej przeciw prawu. A gdy gdzieś po drodze okazało się (a może zawsze wiedział?) że buky zabił rodziców Toniego miał idealny motyw bu rzucić Iron Mana na zimowego żołnierza z rządzą krwi w sercu. I wiedział, że Steve nie pozwoli zabić przyjaciela. Więc będą walczyć choćby nie rozdzieliła ich polityka. Co ważne Tony w głębi serca wiedział, że Buky nie był winny temu co zrobił dlatego później zaniechał zemsty. Ale w pierwszej chwili, nie musiał myśleć logicznie. Był sierotą odkąd skończył może 15 lat. A morderca jego rodziców stał przed nim.

W każdym razie były przypadki zniszczeń towarzyszących Avengers. Ale za każdym razem ich priorytetem było zmniejszenie ilości ofiar. Po prostu nie zawsze się to udawało. Ważne jest to, że próbowali. Pretensje do postaci niżej mam o to, że nie próbowała. A co też ważne te zniszczenia mają konsekwencje - Tony pod ich wpływem zmienia osobowość, świat wprowadza prawo mające przejąć kontrolę nad avengersami a sami Avengers ostatecznie rozpadają się na dwie zwaśnione połówki (ten podział jest utrwalony także po filmie).



Teraz Man of Steel. Superman porywa Zoda z farmy matki i rzuca go w Smallville. Demolują sklepy i stację beznzynową która wybucha. Kansas to pustkowie. Trzeba się bardzo postarać żeby wlecieć z kimś w miasto:| A to supermen tam właśnie przeniósł walkę. Każda ofiara tego starcia obciąża jego sumienie.
Potem walka w metropolis. Superman mógł rozwalić maszynę terraformującą planetę w tym mieście ale poleciał na drugi koniec świata rozwalić drugą. W tym czasie ta w metropolis powoduje duże zniszczenia (jak i próby walki wojska z nią). Potem superman wraca. Z tego co pamiętam przewraca statkiem Zoda 3 drapacze chmur^^ Potem bije się z nim w mieście obracając je w gruz. Raz próbuje go wyciągnąć w kosmos, ale gdy ten się wyrywa wracają do metropolic (ziemia jest ogromna, musieli się bardzo postarać by właśnie tam wrócić). I nie zrozum mnie źle - gdyby superman nie powstrzymał zoda zginęłaby ludzkość. Wiem o tym. Ale mógł to zrobić niemal bez ofiar. A wybrał sposób który unicestwił setki tysięcy ludzi. I miał wywalone. W każdym zawalonym budynku w każdym pożarze umierały całe rodziny. A on miał to gdzieś, powalczyć sobie chciał. Ani przez chwilę nie widzimy w jego czynach czy słowach, że troszczy się o ludzi, aż do tej głupiej sceny ze złamaną szyją zoda jakby ta jedna rodzina miała zadecydować czy superman to prawdziwy bohater. Te tysiące rodzin w zawalonych wieżowcach sie nie liczą widać.



Powiedziałeś, że bez zagłady metropolis nie byłoby bvs. Zacznijmy od tego, że bez bvs świat by się nie zawalił, mogli się poznać i wcale nie walczyć. Ale załóżmy, że bvs być musi. Rozumiem. że zobaczyć tych panów jak się biją to kusząca perspektywa - ok. Czy MoS to jedyny sposób by do tej walki doszło? No nie! Zod mógł zdemolować miasto swoim statkiem kosmicznym albo swoimi mocami zanim Superman go złapał za szmaty, wyciągnął z miasta i pokonał na jakimś pustkowiu. Superman byłby niewinny. Ale czy ludzie by o tym wiedzieli? Nawet jeśli wśród tysięcy ofiar kilka osób by przeżyło to co by widzieli? Bardzo szybkie coś rozwalające domy ciosami i laserowym wzrokiem. Kto mógłby wykluczyć, że superman nie uczestniczył w zniszczeniu? Zwłaszcza, że logika zaka była taka, że supermana ludzie poznali centralnie w dniu zagłady świata potencjalnym - nie miał benefitu lat ratowania życia i czytania o swoich wyczynach w prasie jak w komiksach czy bajkach.

Czy nie byłoby tak lepiej? Superman nie uczestniczył w zniszczeniu metropolis a jest o to przez wielu posądzany. To dodawałoby dramy sytuacji myślę bo my widzowie wiedzielibyśmy, że jest niewinny, ale świat by nie wiedział i Batman by nie wiedział. I wilk byłby syty (czyli miasto unicestwione - dla Zaka to była sytość:|) i owca cała (sumienie supermana czyste).

Ale niezależnie od tego czy MoS skończyłby się tak jak to widzieliśmy czy tak jak ja piszę konflikt między Supermanem a Batmanem byłby możliwy. Ale powinien odbyć się dosłownie parę tygodni po MoS. To też ogromny błąd Zaka. Czemu?

O ile się nie mylę między MoS a BVS są ze 2 lata przerwy. O ile tuż po MoS batman miał pełne prawo posądzać, że superman zagraża światu to przez odsunięcie fabuły filmu o całe lata Batman miał te lata do dyspozycji by obserwować co robi superman. Jak lata po świecie, łapie spadające samoloty, wyciąga z czeluści oceanu tonące okręty. Widziałby ile żyć ratuje niemal każdego dnia i nie miałby powodu by chcieć go zabić:| A jednak chce. I nie powstrzymało go przed tym to, że superman ratuje tysiące żyć rocznie a to, że ma na imię marta!

Ja to widzę tak - batman posądza supermana, że ten zagraża światu (człowiek mogący przewracać góry i niszczyć całe armie laserowym wzrokiem) więc staje z nim do walki. Ma kryptonit, ale w pewnej chwili traci kontrolę nad walką i ostrze z kryptonitu wypada poza jego zacięg. Superman może go teraz dobić, ale widzi, że gdzieś np. z uszkodzonego w ich walce mostu zwisa samochód. Leci by go uratować. Batman zbiera swoją broń i może walczyć dalej. Ale teraz rozumie, że ta istota którą uważał za wroga mogła go zabić i wiedziała, że może się podnieść, uzbroić i atakować dalej ale wybrała ratowanie życia niewinnym niż zabicie wroga.

Albo - Lois rzuca się między batmana i jego kryptonitową broń (myślę, że bardziej znaczące byłoby gdyby to był pistolet) a supermana który leży pokonany. I osłania jego ciało swoim ze łzami w oczach. A batman widzi w jej oczach oczy swojego ojca zasłaniającego matkę przed ich mordercą albo oczy matki zasłaniającej małego bruca przed tym samym mordercą po tym jak ten zamordował już jej męża. I widzi siebie obecnego w roli mordercy a supermana w roli dawnego bezbronnego siebie zasłanianego przed zagrożeniem przez ukochaną osobę.

Sam powiedz - czy te scenariusze (oba) nie są lepsze niż "save martha" "WHY DID YOU SAY THAT NAME?!" "its his mothers name".

Przecież batman uważał supermana za zagrożenie dla świata w tamtym momencie. Wyobrażasz sobie by miał przed sobą pokonanego Jokera po tym jak ten zabił robina (albo jak w komiksie killing joke - zgwałcił i przykuł na resztę życia do wózka batgirl) i darował mu życie gdy dowiedział się, że jego mama to marta? Ta scena to snyder w pigułce. Coś co w jego głowie było epickie, ale jak się temu przyjrzysz jest zwyczajnie głupie.

Tak czy inaczej kończąc chcę dodać, że bvs powinno być o batmanie i supermanie w konsekwencji zniszczeń z man of steel. Luthor był zbędny (i beznadziejny), doomsday też, śmierć supermana też. Za wcześnie na nią! świat się go nadal bał a widzowie nie mieli czasu go polubić, więc jego śmierć niewielkie wrażenie robo. Porównaj to ze śmiercią Toniego w Endgame. Śmierć supermana powinna być większym wydarzeniem a nie jest żadnym bo i tak wiedzieliśmy, że w następnym filmie ożyje (JL już było w produkcji a na bank reklamowane w każdym razie).

Widzę, że poza potężną wiedzą na te tematy, masz także nie lada wyobraźnię.
Oczywiście, że można rozpisać te filmy w inny sposób, tylko, że wtedy ktoś inny by napisał, że dlaczego nie inaczej? Widzisz tu pułapkę, którą sam zastawiłeś?
Co do BvS i śmierci Supermana, zapewne WB nie miał pomysłu na inne historie i tak musiało się to skończyć. Jak dla mnie, szkoda, że nie poszli tą samą ścieżką co Marvel i nie robili filmów o każdym i o wszystkim. Zapewne księgowi Warnera stwierdzili, że kasa - stop i tyle. Jak było naprawdę, tylko oni chyba wiedzą.
Co do śmierci Supermana, no to było konkretne wydarzenie, z pełną pompą. Pogrzeb wojskowy, działa, samoloty itd.
Co do całej reszty, zgadzam się z tym co piszesz, ale czasem logika i pewne rozwiązania w filmie nie do końca przekładają się na to czy to lubimy w filmie czy nie. To są tylko filmy, które mają nam dostarczyć rozrywki i nic więcej. Od łamania "mózgu" mam Nolana i jego Interstellar i Tenet :D

użytkownik usunięty
madjoke

Ale ja wcale nie uważam, ze wpadam w pułapkę. Jeśli film jest napisany dobrze to można chcieć w nim coś zmienić, ale nie wiadomo czy jest sens poprawiać coś co działa. Sęk w tym, że DCEU nie jest dobrze napisane. Te wszystkie moje wypociny (swoją drogą dziękuję, że je przeczytałeś - szacun) były po to by pokazać jak wiele jest zepsute a jak niewiele trzeba było by zrobić to lepiej. Martha to przykład najprostszy, ale jest oczywiście wiele innych (dewastacja metropolis, śmierć Johna Kenta, Luthor jako całość...).

Zanim zmienię wątek chciałbym jedno jasno powiedzieć. Nie jestem hejterem DCEU - stwierdzam fakty nie moja wina, że fakty są niekorzystne dla tego universum. Chciałbym żeby było lepsze zwłaszcza, że serio odrobina wysiłku i opamiętania a mogłoby być duuużo lepsze. Nie jestem też hejterem Snydera - przy wszystkim co mu zarzuciłem (bo jego dotyczyła dyskusja) uważam, że jego filmy i tak są najlepsze w DCEU. Nie widziałem Aquamana i Szazama przyznaję. Ale Suicide Squat i Birds of Prey to tragedia. Zaś Wonder Woman dwójka jest hejtowana a jedynka wielbiona a problem jest taki, że obie są równie słabe pod względem scenariusza. I nudniejsze niż takie choćby bvs.

Z jednym się zgadzam i prawdopodobnie od początku to stwierdzałem (a przynajmniej chciałem, ale nie wiem czy nie usunąłem bo może nie uwierzysz, ale starałem się pisać krótko^^):

Wina za klęskę DCEU leży po stronie studia.

Kształt MCU się nie sprawdził i obwinia się o to snydera, ale pamiętajmy, że to studio chciało mroczne i ponure universum bo myśleli, że w tym więcej kasy.

Co najgorsze kopiowali patent na universum od marvela ale szli na łatwiznę. Chyba chcieli się na szybko dorobić a nie stworzyć cokolwiek dobrego. Zauważ, że Marvel stworzył plan rozłożony na wiele lat do przodu. Działali systematycznie i wkładali w to wiele wysiłku (za samo to mają u mnie ogromny szacunek) a WB chciało zrobić dwa szybkie filmy, potem grupowy i jak się uda to wcinąć jakieś dodatkowe przed albo po tym grupowym jak będzie zainteresowanie. Dorobić się wykorzystać modę i zwiać z kasą nim moda minie. Dlatego wszystko robili wszystko po partacku na szybko.

To, że wyrzucili Snydera zanim skończył co zaczął to też ich wina. To, że zmusili Wheedona do przerabiania na siłę JL w coś na co nie zostało napisane i nakręcone to też ich wina. Bo myśleli, że sprzeda się bardziej jak będzie wesołe. Ot cała ich motywacja.

No i w końcu tak jak mówiłem reszta DCEU była jeszcze gorsza niż filmy Snydera i nie można za to winić Zacka.

Szkoda, wielka szkoda. Gdyby podeszli do tego spokojnie, tak jak mówisz zrobili o każdym herosie osobny film a potem zaczęli robić filmy drużynowe (zauważmy, że Avengersów znaliśmy przed fiilmem Avengers - połączyli się w nim w drużynę, ale wszystkich znaliśmy przed nim nawet wdowę i Hawkeya choć filmów swoich nie mieli) to wszystko mogłoby potoczyć się inaczej.

Zobacz co się dzieje teraz. MCU po Endgame się wypala. Jestem jego fanem a nie czekam na żaden film:|

Gdyby DCEU budowało sie powoli w cieniu rywala teraz mogłoby wypuścić swoje Infinity War i Endgame. A tak?

DCEU jest żałosne w tej chwili. Ludzie jarają się wersją reżyserską klapy sprzed 4 lat. James Gunn kręci soft reboot innej klapy. Wonder Woman Batmanem czy Supermanem mało kto się interesuje.

A przecież choć jej filmy są marne Gal Gadot jest kochana w tej roli. Ludzie w BVS pokochali też batfleka. A choć superman kochany nie jest to tak jak mówię wina scenariusza i reżyserii - henry cavill mógł być supermanem przy którym Christopher Reeves w końcu oddałby pola jemu właśnie. Henry to ciepły czarujący uśmiechnięty facet. A zmuszono go do grania takiego zimnego dupka:| po co?^^ Mogli mieć supermana który uśmiechem topiłby lód szybciej niż laserowym wzrokiem. I nie chcieli.

No to pozostaje obejrzeć Aquamana i Shazama ;) Ubawisz się :D To są tak odległe klimatem filmy od DC, że bliżej im ( bardziej Shazamowi niz Aquaman ) do Marvela. WW 84 jest chyba tylko ciut lepsze od Kapitany Marvel, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo na KM usnąłem. Oba filmy jednak są skazane na zapomnienie. Jedynka WW jest niezła, bez szału, ale spokojnie się da obejrzeć.
Co do Batmana i Afflecka - sam nie wierzyłem, jak przeczytałem, że on ma grać gacka :D. Jak dla mnie wypadł całkiem przekonująco. A teraz z kolei ma go grać Robert "Edward" Pattinson...i co? Ano, poczekam, obejrzę i wtedy się wypowiem.
Co do Supka, no Cavill jest świetny. Zagrał tak jak mu kazano i tyle. Mnie się podobał. Co do jego charakteru, faktycznie postawili chyba na zimnego drania ze spóźnionym zapłonem. W sumie, pokazał moc Supermana i to wydaje mi się było celem WB.
Co do MCU, a coś ma być jeszcze po Endgame? Bo chyba wypadłem z obiegu. Jakoś tak bez emocji mi te ostatnie filmy przeszły.

użytkownik usunięty
madjoke

1) MCU ma po endgame całą kolejną fazę rozplanowaną, już trwa razem z szhowami na disney+ pokroju lokiego, falkona i zimowego i wreszcie wanda vision. Niestety (albo stety bo i tak planowałem odpocząć od tego świata) nie wygląda to dobrze póki co.

2) Kapitan Marvel to jedyny film w mcu który można powiedzieć hejtuję. Nie podoba mi się dodanie tej bohaterki między jedną a drugą połową finału. Endgame powinien być hołdem dla postaci które to universum od lat tworzyły a nie wielką wypłatą dla aktoreczki która przyszła na gotowe. Ale pomijając ten aspekt który nie każdego boleś musi (mnie boli bo uważam, że to skandal - choćby dlatego, że Wanda lub Natasza mogły mieć ten film a dostała go jakaś przybłęda). Ten film jest zwyczajnie słaby. Prawdopodobnie najgorszy w MCU a na bank najbardziej szkodliwy. Dodanie tej bohaterki (z której na siłę zrobiono najpotężniejszą istotę we wszechświecie) w taki sposób w taki sposób (prequel) zaburza cały balans universum i jego historię. W jej filmie pojawia się Shield choć przecież tą nazwę zaczęto stosować od Iron Mana. Ten film sugeruje, że to kapitan marvel i jej przygody zainspirowały utworzenie avengersów (czy nawet ich nazwę) a przecież wiemy, że to pojawienie się Thora dało początek planom Shield na stworzenie Avengers. No i w końcu (mógłby wymienić więcej problemów jakie dla struktury cyklu ten film wywołał ale nie ma sensu) obecność postaci która mogła sama jedna rozwalić całą armię i flotę thanosa łącznie z black order i nim samym... Przez nią całe infinity war wygląda jak kiepski żart. Po co się ścierali próbując go powstrzymać jak stange mógł ją odszukać powiedzieć jej jaka jest sytuacja (albo kazać furiemu ją wezwać!) i poprosić ją żeby znalazła i zabiła thanosa. Po problemie zagrożenia nie ma:|

3) Gdy ogłoszono, że Afleck zagra Batmana byłem oburzony. I dlatego teraz mam wobec niego trochę wyrzutów sumienia. Wypadł świetnie.

4) jedynka wonder woman jest zwyczajnie głupia. Błędem jest czas akcji (potraktowano niemców jako "tych złych" co w pierwszej wojnie światowej jest niesprawiedliwe ale w drugiej miałoby sens) zwłaszcza, że przez to Diana pomogła w jednej wojnie światowej a drugą dużo gorszą olała bo opłakiwała śmierć typa którego znała tydzień:| Co mnie najbardziej jednak wkurza to Ares. Nie powinno go być moim zdaniem. Ale to znowu ta "pułapka" z poprawianiem treści. Uważam jednak, że film byłby lepszy gdyby diana ruszyła walczyć w tej wojnie wierząc, że odpowiada za nią ares, ale odkryła, że ludzie czasami po prostu walczą, tak działa świat i błędy polityków (a taka po części jest przyczyna tej wojny) prowadzą do konfliktów i rozlewu krwi. I, że nie wystarczy zabić jednego złego typa i po wojnie i po problemie, ludzie potrzebują bohaterów na codzień a nie tylko gdy ares się pojawi. Ale nie - to wszystko sprawka aresa. Diana miała rację. Tylko ciekawe jak wytłumaczą drugą wojnę światową i wszystkie inne skoro bóg wojny poległ w pierwszej wojnie światowej^^

1. A obiły mi się o oczy te tytuły.
2. Co do CM, pełna zgoda. To samo myślałem podczas IW, gdzie ona jest, dawać tu ją i po sprawie. Jak widać miała inne, lepsze rzeczy do załatwienia?
3. BA - zgoda.
4. Co do WW, czas i miejsce właściwie nie mają znaczenia. Tu bardziej ( tak mi się wydaje ) chodziło o pokazanie jacy to ludzie są źli, bo zabijają siebie samych, a Ares im szepcze do uszu same paskudne rzeczy i oni ( ci głupi ludzie to robią ). Ares był potrzebny WW aby to ona zrozumiała, że tak naprawdę to nie Ares jest za to wszystko odpowiedzialny ( bezpośrednio ). Ehh ci bogowie i ich problemy :D

ocenił(a) film na 6

Raz czy dwa już kiedyś dyskutowaliśmy i raczej nie doszliśmy do porozumienia tak w tym temacie zgadzam się z tobą w stu procentach. Sam napisałem podobny temat... Ale tam się nie wywiązała żadna dyskusja, bo większość komentujących ten film to ludzie, którym on się spodobał. I ich komentarze wyglądają tak samo, czyli "ta wersja jest lepsza, bo Steppenwolf wygląda groźniej", albo przytyki w stronę mcu "to jest film dla dorosłych nie to co kolorowa papka od marvela". Jest takie chińskie przysłowie "powiedz mi czy podobał ci się BvS, a powiem ci kim jesteś". Ta wersja JL wydaję się być dobrym filmem tylko wtedy gdy porównamy ją z wersją kinową (jeśli porównamy ją z Avengers to wypada naprawdę kiepsko), ale paradoksalnie ten film jest i tak gorszy. Wersja Whedona była tak zła, że aż dobra. Choć miała też kilka dobrych elementów, ale to jest temat na inną dyskusję. Ludzie chwalą ten film za to, że postacie są lepiej zarysowane (co też nie jest do końca prawdą), ale przecież ten film trwa 4h. Whedon miał niecałe 2h, więc nic dziwnego, że Cyborg dostał dosłownie kilka minut, a nawet mniej. Porównywanie tych dwóch filmów to tak jakby porównać wersję Cyberpunka na premierę z tą po kilku patchach. Oczywiście fani Snydera powiedzą, że to była oryginalna wizja, ale to jest g*wno prawda, bo ten film w 2017 w kinach by tak nie wyglądał. Po tym co obiecywał Snyder spodziewałem się, że cała fabułą będzie diametralnie inna. I co? I guzik. Zmieniono tylko finał i dodano epilog. No i dodano masę scen, które tylko rozwlekają ten film. I nie oszukujmy się, fabuła jest do bólu sztampowa, napisana na kolanie. W podstawówce napisałbym lepszy scenariusz. Ktoś powie, że w marvelu jest podobnie. No kurde, ale tam nikt nie udaje, że to ambitne dzieło. A tutaj ten pseudomrok i ten scenariusz w połączeniu dają coś tak kuriozalnego... A i tak większość widzów jest zachwycona. Szkoda strzępić ryja. Może ci ludzie kiedyś przejrzą na oczy.

użytkownik usunięty
McGyverPL

Pełna zgoda. Wheedon dostaje joby za swoją wersję, ale przejął materiał za który Snyder wyleciał, rozwlekły, bezsensowny (nawet ta "dopieszczona" i 4 godzinna wersja nie ma sensu zbytnio) i musiał go skrócić i tak poukładać żeby sens się pojawił.

Robił co mógł. Z pustego i salomon nie naleje. Motherboxy pojawiły się w tym świecie i na naszej planecie totalnie z d... i ich związek z supermanem też jest totalnie z d...

W wersji Snydera superman krzyknął a jego krzyk obudził Motherboxy. To gdyby przypadkiem rodzice supermana nie wysłali go na ziemię gdy ich planeta wybuchała a on by nie wydał ostatniego wrzasku to nigdy by się nie obudziły? Choć były u nas od tysięcy lat? W wersji Wheedona obudził je strach jaki ogarnął świat po śmierci Supermana. Co też nie ma sensu bo więcej ludzi bało się supermana i po jego śmierci poczuło ulgę (a to wina wizji Zacka) niż mogło się bać tego, że umarł i żałować, że go nie ma. Ale mimo wszystko Wheedon widział, że wersja Snydera jest idiotyczna i próbował ją ratować jak tylko mógł nie pisząc i nie kręcąc filmu od nowa (co gdyby zrobił dam sobie jaja uciąć, że byłoby kompetentnym dobrym filmem).

Snyder miał 4 godziny żeby opowiedzieć jakąś ciekawą historię powiązaną z wcześniejszymi jego filmami. Tymczasem film bardziej przypomina kolejną część transformers niż DCEU (to w transformersach co film to inne starożytne artefakty o których wcześniej nie było mowy są na ziemi i ziemi zagrażają:|). Ten film pokazuje, że Snyder w filmie nie potrafi opowiadać ani trochę lepiej niż na żywo (kto widział jakikolwiek z nim wie, że plecie bez sensu i stęka, sformułowanie myśli w słowa to dla niego wyzwanie).

Najbardziej wkurzają mnie momenty jak rozmowa Lois z Marthą. Fajna w wersji kinowej, a tutaj okazało się z d.... że Martha to Martian Man Hunter. Co niczego nie wniosło a odarło tą rozmowę z uroku.

Wciśnięcie tej postaci do tego universum go nie wzbogaca. Sprawia, że jest głupsze. Gdzie byłeś ze swoimi boskimi mocami jak Zod rozwalał ziemię? Gdzie byłeś jak superman kryptonitową dzidą leciał na doomsdaya? Wtedy cisnął kloca a teraz żeby Lois dupe truć to udaje mamę Klarka?

To jest cały Snyder. Jego wersja poprawiła kilka rzeczy z wersji Wheedona. A zrypała kilkadziesiąt.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones