Na film poszedłem z lekkim dystansem, pamiętałem jeszcze "7 krasnoludków..." - film, który nie tyle mnie zniesmaczył, co obraził moje poczucie humoru. Po "Lissi..." spodziewałem się zabawnego filmu, przy którym wyłączę myślenie i popatrzę na ruszające się obrazki. To nie były wysokie wymagania.
Niestety ktoś z ekipy filmowej stwierdził, ze najśmieszniejszymi żartami pod Słońcem są te rubaszne, badziewnie sklecone i powciskane w fabułę bez sensu, za to w ilości, która przyprawia o torsje.
Być może istnieją fani "bawarskiego humoru". Ba! Są nawet gdzieś pewnie fani brudnych stóp albo dwóch Azjatek defektujących na siebie nawzajem.
"Lissi..." to sztampowa fabuła, nudne dialogi, z których ktoś na siłę stara się wycisnąć poszczególne teksty i przerobić je na "kultowe" powiedzonka.
Ogólnie film jest żenujący, nudny i uwłaczający dobremu smakowi. Nie szukajcie tam inteligentnego pastiszu i dosadnych żartów. To najzwyczajniejsza chałtura.
niemiecka czy nie niemiecka nie robi mi różnicy. ja przeszedłem się na Lissi, bo chciałem odpocząć trochę od "Kung fu panda" i tego typu animacji. mi się podobał, mimo że nie jestem fanem "bawarskiego humoru"
ja natomiast lubie taki wulgarny humor. trzeba po prostu trafić. jeden woli horrory, drugi komedie romantyczne i tu jest podobnie
Polecam ten film.Naprawde jest warty obejrzenia i moze lepiej nie zabierajcie małych dzieci na ten film ;-)