Dla jednowymiarowych będzie to sprawnie zrealizowany, choć nieco nużący film. Rzetelne, bliskie dokumentowi, przedstawienie pewnej historii bez nadmiernej dramaturgii i wyrazistych bohaterów. Obraz na ścianie. Dla tych świadomych istnienia Tajemnicy, dla poszukujących i spragnionych wielowymiarowe, wielowątkowe arcydzieło. Dramat prostych ludzi postawionych w godzinie próby wobec przerastających ich wydarzeń.
Dramat prostych ludzi, ale prostych ową franciszkańską prostotą, pełną wiary, czyli wyższego zrozumienia.
Ładnie to ująłeś. Z pewnych przeciwstawnych sobie punktów widzenia życia i świata, obraz ten będzie albo nasycony treścią, albo powieje z nim pustką i nudą. Wydaje mi się jednak, że finał filmu pokazuje wręcz przeciwnie do tego, co napisałeś, że próba, która początkowo wydawała się być ponad ich siły, ostatecznie stała się ich świadomym wyborem i spodziewanym zakończeniem.
Przedostatnia, wspaniała scena filmu, poraziła mnie jasnością. Zdałem sobie sprawę z tego, że w tej cudownie bliskiej, braterskiej atmosferze, zgromadzona przy stole grupa przyjaciół, zasiada do Ostatniej Wieczerzy. I z ich twarzy dało się odczytać, że najprawdopodobniej tak właśnie ją przeżywali.