http://film.gazeta.pl/film/1,22535,9009283,Ludzie_Boga____.html
Gazeta Wyborcza znowu nie mogła zostać obojętna na głos Kościoła.
Autor recenzji w bardzo tendencyjny sposób krytykuje obraz, zarzucając mu "patos, przeżarcie pychą, dewocję". Takie podejście do sprawy wydaje mi się być nieco infantylne.
Jak dla mnie film naprawdę warty uwagi, niczego w nim nie brakuje.
Dwugodzinna opowieść o życiu, śmierci, poświęceniu.
Dialogi dotyczące sensu pewnych zachowań, na przykład ten o wierności, czy o kapłaństwie, są naprawdę ładne.
Odważne kino, które pokazuje, że wiara jest jednym z lepszych pomysłów na życie i nie odbiera nikomu wolności, tylko raczej ją daje.
A dla wszystkich sceptyków, antyklerykałów i humanistów, uważających, że śmierć męczeńska jest śmieszna, mam słowa przepełnione prawdą i będące podstawą dla świata żywych.
WSZYSCY UMRZEMY.
Witam,
Popieram w 100% Twój wpis. Obraz rewelacyjny. Jak to określiła moja mama "rekolekcje w kinie".
Pozdrawiam.
Moment gdy bracia ostatni raz ucztowali przy stole, przy winie i muzyce przezywając na przemian różne uczucia był bardzo wzruszający, rozczulił mnie totalnie i wywołał uczucie empatii z zakonnikami oraz wiary w słuszność ich decyzji. Jakby już wtedy znali zakończenie. W miłości i jedności siła. Film bardzo mi się podobał, a szczególnie te momenty gdzie kadr na chwilę się zatrzymywał, lubię takie filmy.
Myślę że to Ty jesteś tendencyjny. Recenzja "Lourdes" w "Wyborczej" była ok. Mam spore zastrzeżenia do tej gazety ale nie uogólniałbym ich na każdy aspekt ich działalności.
Niesamowite jednak, że można napisać aż takie bzdury, nawet w GW. Autor się wyraźnie zapienił, że film nie po jego myśli... tak zwanej myśli.
"uderza dziwny ślad dewocji: film pławi się w nachalnym, religijnym patosie, którego kulminacja następuje w boleśnie kiczowatym finale. Ale może to właśnie przyciąga publiczność, skoro we Francji zobaczyły "Ludzi Boga" trzy miliony widzów?" Dodajmy, że film zdobył Grand Prix w Cannes, że owe trzy miliony obejrzały film pozbawiony wszelkiej reklamy, i że utrzymywał się na pierwszym miejscu wejść przez miesiąc. Wszystko zapewne za sprawą tej dewocji, Francuzi z niej słyną... Ach nie, jeszcze kicz... Cóż to za "kiczowate zakończenie"? Plastikowe amorki, Pan Bóg z brodą i wielkimi mięśniami, jakiś budujący morał?... a może choćby happy end?
A może rzeczywistość jest kiczowata, kiedy dotyka mnichów katolickich? Co innego, gdyby jakieś inne wyznanie, ma się rozumieć. Ale z mnichami to kicz nad kicze.
Przynajmniej proste i od razu wiadomo co myśleć. Znaczy, tfu, mówić.
Bez przesadyzmu, w "Wyborczej" pisali też o filmie pozytywnie: http://wyborcza.pl/1,75475,9008726,Wieksza_milosc.html
Co do artykułu Felisa, krytyka po łebkach, mało rzetelna, ale facet ma tym razem sporo racji. Np. kiedy pisze, że "film pławi się w nachalnym, religijnym patosie". Albo że "nie widać w targanych wątpliwościami zakonnikach (jeden z nich płacze, bo przestał słyszeć głos Boga) empatii dla mieszkańców, z rzadka tylko przewijających się na drugim planie (ich tragedie i wybory są właściwie nieobecne)". Trafne jest też przeciwstawienie temu filmowi "Białej wstążki" Hanekego (to właśnie takie filmy są "esencją kina"!). W konsekwencji dostajemy płatne "rekolekcje w kinie", jak ktoś powyżej napisał (nie lepiej się udać do kościoła?), kolejną "Pasję", słuszność ustaloną, uładzoną i na tacy podaną, bez miejsca na pracę własną.
Artykuł Sobolewskiego rzeczywiście jest bardzo konkretny, ale i tak upieram się, że Wyborcza właśnie w ten sposób nakreśla swoje opinie. Wyeksponowany i umieszczony w kilku miejscach był artykuł Felisa, a dla przeciwwagi gdzieś też pojawił się przychylny komentarz innego autora.
Co jednak do opinii Felisa, to i tak uważam, że "Ludzi Boga" nie powinno się porównywać do "Białej Wstążki", bo są to zupełnie inne dzieła. Film Hanekego ukazuje niewątpliwie kwintesencję kina (dla mnie jest to piękne i również odważne dzieło), ale to jednak "Ludzie Boga" są filmem prostym, o wielkiej sile przekazu. "Rekolekcje w kinie". Zgadzam się jak najbardziej. Ale nie uważam tego za nic złego, jeśli ma to nam tylko pomóc w pogłębianiu naszej wiary. Ten film jest modlitwą sam w sobie (a do kościoła można tak czy owak się udać). I ostatnia sprawa - rekolekcje nie mają za zadanie dawać nam wyłącznie czas na pracę własną, ale też skłonić do myślenia, by ta praca była owocna.
Nie wydaje mi się żeby był tam jakikolwiek patos religijny, a tym bardziej nachalny? - chyba że wszystko, co związane z obrzędem religijnym jest patetyczne? Ale to chyba kwestia niezrozumienia, czy nieporozumienia.
Nieprawdą jest brak empatii dla ludności - przecież zakonnicy podejmują decyzję o pozostaniu właśnie dlatego, żeby nie opuszczać ludzi! Którzy możliwości wyjazdu nie mają.
Nie wspomnę nawet o pracy lekarza czy o jego rozmowie z dziewczyną. Czego jak czego, ale braku przedstawienia empatii mnichów dla Algierczyków nie można się chyba w tym filmie dopatrzeć.
Nie tyle patos religijny, co po prostu patos w ukazaniu ich dramatu. Ostatnia scena kiedy idą po śniegu, gdzie Luc ledwo stąpa - to jest patos. To rusza, owszem, ale jednocześnie trąci kiczem. Oczywiście, że jest to film o dobrych ludziach i każdemu jest przykro, że tak historia się kończy. Ale drażni mnie z jaką nabożnością ludzie to oglądają, a niektórzy w kinie chlipią .. bez przesady
6/10
Dlaczego Cię to drażni?? Każdy odbiera filmy na swój sposób- jednych dany film może wzruszyć, innych rozśmieszyć, a inni przejdą obojętnie. Co Ci do tego??
Wg mnie w tej scenie nie ma ani kiczu, ani przesadnego patosu. Tak jak przez całe życie kroczyli w pokorze i ciszy, tak też szli na spotkanie śmierci i zbawienia. Po obejrzeniu filmu zastanawiałam się nad tą sceną, tj. czy można ją było inaczej pokazać. Nic lepszego mi nie przyszło do głowy.
A jak można inaczej pokazać dramat ludzi, którzy wiedzą, że już nie wrócą do tego świata ? Ja osobiście nie opatrzyłem się patosu. A jeśli chodzi o tę "recenzję" to autor widać nie przygotował się do niej bo gdyby to zrobił to by wiedział, że to "kiczowate zakończenie" napisało samo życie.
Patos jest formą przedstawienia rzeczywistości. Wiem, że w dzisiejszych czasach podoba się widzom, jak śmierć następuje szybko, zabawnie i nie wywołuje refleksji. To fakt - takie rzeczy się sprzedają. Ale nie jest to powód, żeby normalne, nieprzesadne przedstawienie czyjegoś cierpienia nazywać "patosem trącącym kiczem". Patos w sprawach błahych - owszem jest kiczem. Ale trzeba zastanowić się nad własnym człowieczeństwem, jeśli kroplę patosu nazywa się kiczem w odniesieniu do ostatniej sceny życia głównych bohaterów filmu... filmu kręconego na faktach. O prawdziwych zwykłych, wiernych ludziach.
Oglądałem wczoraj film w kinie. O pokorze, o wierności, i trudnych wyborach. Zakonnicy nie byli ukazani jako "istoty nadludzkie". Nie znalazłem w tym filmie pychy.
Zobaczyłem film o ludziach, którzy dokonali wyboru drogi życiowej. O słabych ludziach i ich mocy płynącej od Boga.
Nie dziw się, że gazetka dla mas boi się tak ważnych produkcji, ośmiesza je, depcze. To tylko potwierdza ich wartość dla nas - zabieganych i zagubionych w codzienności. Film nad którym trzeba zwolnić, bo tego wymaga nawet jego konstrukcja.
Pycha może i była, ale na pewno nie w tym sensie jaki opisała GW...
Zakonnicy zmagali się ze swoimi słabościami, w niektórych przypadkach z pychą. Ale dzięki Bożej łasce przezwyciężyli to i stali się zdolni do tak wielkiego poświęcenia w imię pokory i służby ludziom. Film piękny!
bardzo się cieszę, że tyle tu pozytywnych głosów nt. filmu... mnie też się podobał, choc bez rewelacji, odnajduję w nim wartości, których szukam... miło popatrzec na ludzi prosto w ich oczy i zobaczyc miłosc... wzruszające, zwłaszcza przy muzyce Czajkowskiego, można odnależc sens życia.
Ta recenzja jest przesiąknięta niesprawiedliwą oceną i wyraźną niechęcią autora do wszystkiego co chociażby zahacza o wartości katolickie.
Zgadzam z iacobem, nazwanie filmu głosem Kościoła nie jest uzasadnione. Choć jego treść taki głos na pewno ukazuje. Milczący głos.
Ten film o nie jest żadnym głosem Kościoła, zresztą reżyser chyba nawet nie identyfikuje się z wiarą katolicką. A ludzie z gazety wyborczej po prostu nie potrafię zrozumieć niektórych sfer ludzkiego życia i reagują na nie jak diabeł na wodę święconą :). Recenzja na poziomie artykułu z "Faktu", nie ma sensu z nią chyba nawet dyskutować, gdyż jest po prostu niepoważna.
Ten film jest m.in. o miłości bliźniego, należy domniemywać (choć nie jest to wyraźnie powiedziane), że również do ludzi z GW.