Film napewno realizacyjnie fenomenalny jak na swoje czasy, piękne różnorodne zdjęcia i lokacje mimo umiejscowienia całości fabuły w jednym hotelu, świetna gra aktorska większości obsady i naprawdę tu nie ma sie do czego przyczepić. jednak karykaturalnie przerysowana postać Preysinga (Wallace Beery) skutecznie zabija we mnie przyjemność z tego filmu, nie ma on żadnej pozytywnej cechy, jest jak żywcem wyciągnięty z jakiegoś pastiszu albo miernej bajki złol. Motywuje nim tylko hajs i to co ma w rozporku. Dodatkowo jest to zdecydowanie najgorzej zagrana rola w całym filmie, Beery gra jak wyjęty z greckiej tragedii. Dodatkowo na minus romantyzacja złodzieja i straszliwie naiwny wątek romantyczny (praktycznie obowiązkowy w tej epoce). Bardzo żałuje że scenariusz nie dojechał, bo mógłby to być naprawdę wybitny film, jednak jest jak jest. Na koniec jeszcze dorzucę mimo wszystko średnie zakończenie w którym sprintem domykane są wszystkie wątki.