Po cholerę tego typu filmy oglądają osoby, które mdleją na widok krwi, dla których koprofilia
powinna być karana dożywociem, a horrory zawsze powinny kończyć się happy endem, z
puentą dla najmłodszych widzów. Gdybym (nie daj Boże) zaczął namolnie oglądać jak
opętany kolejne komedie romantyczne, fiksując do tego stopnia, że byłyby one rodzime,
średnia ocenianych przeze mnie filmów spadłaby drastycznie.
Może to dziwne, ale nie biorę się za dzieła, które odrzucają mnie gatunkiem, plakatem, bądź
krótkim streszczeniem wstępnej fabuły. Mimo odrazy, jaką wywołują u mnie fani
ostatnio nagminnie klonowanych komedii romantycznych, potrafię ich zaakceptować,
uszanować niezbyt wielkie oczekiwania co do spędzenia półtorej godziny przed ekranem.
Także apeluję do wrażliwych ludzi roniących łezkę przy historiach typu "objęcia ratujące
życie", róbcie to co kochacie, oglądajcie szczęśliwe zakończenia i rzucajcie dziesiątkami
wszędzie, gdzie tylko miłość wygrywa, a zły Pan, który chciał ją pokonać kończy w więzieniu.
Pomysł ze stonogą mnie zaciekawił. Obrzydzenie ok, ale to chyba nie wszystko co ma do zaoferowanie ten film? Niestety nie nic więcej nie ma, w dodatku kipi tandetą.
Chciałem zobaczyć jakiś ciekawy protret psychopaty, coś do interpretacji. Zresztą moja wina, jedynka była tak samo denna, więc trzeba było nie oglądać. Po ch*j są tego typu filmy? Ani to śmieszne, ani poważne ani prawdziwe. Jak chcesz się naładować samym obrzydzeniem to już lepiej włącz sobie np. jakieś autentyczne nagranie z egzekucji zakładników.
Według mnie dobrze dobrali głównego bohatera i aktor zagrał przynajmniej dobrze (choć osobiście uważam, że wręcz bardzo dobrze, lecz to zapewne wynik fascynacji). Niejako Ciebie rozumiem, lecz porównanie do jedynki i określenie jako ta sama tandeta jest IMO nie na miejscu. Ta część rzuciła na kolana pierwszą. To już nie doktor z chorą pasją robiący wszystko w sterylnych warunkach. Tutaj główny bohater nie umiera, co mi się bardzo spodobało, bo najgorsze w horrorach czy thrillerach są według mnie choćby cząstkowe happy endy. Fajny pomysł również z tą zajawką ochroniarza po obejrzeniu jedynki (może obejrzałem jeszcze za mało filmów, ale nie kojarzę tego typu kontynuacji).
Reasumując, Ciebie w miarę rozumiem, zaciekawił Cię pomysł, rozwiązanie Ci nie przypasowało, to już rzecz gustu. Są jednak ludzie, których obrzydzenie bierze po usłyszeniu słowa "strup", a jednak biorą się za taką produkcję i po 15 minutach wyłączają oceniając na jedynkę, bo spocony grubas kogoś bije łomem...