Zdecydowane walory tego filmu to kostiumy i scenografia. Dunst również odnalazła się w roli młodziutkiej Marii Antoniny. Zadziwiające jest połączenie współczesnej muzyki rockowej i XVIII wiecznej Francji... Do mnie ono niezbyt przemawia, ale to już kwestia indywidualnego punktu widzenia. Mogłoby jednak być lepiej, np. zaznaczenie tego "zamknięcia" w klatce Wersalu, odcięcia na problemy społeczne, mogłyby się one gdzieś bardziej przewinąć. Intrygująca jest także końcowa scena. Ktoś, kto kompletnie nie ma pojęcia o historii mógłby wysnuć wniosek, że królewska rodzina uciekła w porę, zaszyła się w jakimś domku na wsi i żyła długo i szczęśliwie z dala od problemów. Niestety nie ukazano końca życia Marii Antoniny, który również jest bardzo istotny i można by to wykorzystać jako kontrast do wcześniejszego ukazania jej życia pełnego luksusów, swobody, wyuzdania... Sceny więzienne i może z egzekucji królowej i jej małżonka (oczywiście nie chodzi o to by były krwawe sceny i gilotyna, ale o samą wzmiankę o końcu jej życia). Zdecydowanie wzbogaciłoby to tę produkcję. Sama w sobie nie jest tak zła jak ją malują :) stawiam 6/10
A mnie właśnie brak konkretnego rozwiązania najbardziej się podoba. Jak ktoś chce się dowiedzieć prawdy-faktów, to niech przeczyta notkę w encyklopedii. Dla mnie to był film o jej życiu, a nie biografia historyczna królowej. Postać Marii jest mi bliższa i konwencja opowiadana przy dźwiękach współczesnej muzyki ukazująca codzienne życie na dworze jak najbardziej mi pasuje. Maria poza tym , że była królową przede wszystkim była kobietą, najpierw nastolatką lubiącą się bawić, potem dojrzałą żoną i matką. Była prawdziwa, wielowymiarowa, a nie płaska jak na portrecie w sali zamkowej.