Właśnie wróciłem z filmu i...
No właśnie... i...
I odebrałem film całkiem pozytywnie...
Początek zaskakuje... bo spostrzegamy, ze film wcale nie jest taki zwykły...
Głównie składa się z dość artystycznych ujęć i krótkich scenek... mało dialogów... duuużo ważnej tutaj muzyki...
Kirsten Dunst - uważam, że jak zwykle wyśmienicie zagrała i niezwykle pasowała do tej roli... do roli uwspółcześnionej Marii Antoniny...
Bardzo podobały mi się te szczegóły nawiązujące do współczesności... np. trampki stojące obok butów z tamtej epoki, genialna muzyka (głównie rockowa) i ten róż w stylu amerykańskich szalonych lat 70-tych...
Absolutnie nie należy brać tego filmu za film historyczny...
Mimo, ze film troszeczkę sie dłuży z powodu małej ilości dialogów, to jednak ni jest nudny...
Największy zawód sprawiło mi zakończenie filmu...
Zamiast gilotyny ujrzeliśmy symboliczny rozbity żyrandol...
Dzieło Coppoli oceniam na 8/10...
Wszystko bez zarzutu, ale brakuje 'tego czegoś'...
Tak czy siak - zdecydowanie warto obejrzeć!
Polecam!