Sofia Coppola sama powiedziała w jednym z wywiadów, że jej najnowszy film "Maria Antonina" nie jest opowieścią biograficzną. Widzowie powinni podejść z większym dystansem do jej produkcji, ponieważ nie znajdziemy tutaj nic o słynnej aferze naszyjnikowej, rewolucji francuskiej itd. Młoda reżyserka użyła tutaj bardzo ciekawego, a zarazem niezwykle trudnego zabiegu. Pokazała młodą królową i jej życie w taki sposób, aby widz potrafił zrozumieć tamte czasy, utożsamić się z główną bohaterką. Stąd pojawienie się np.: współczesnej ścieżki dźwiękowej w filmie, która moim skromnym zdaniem jest po prostu cudna. Utwory takich zespołów jak ?Gang Of Four? czy ?New Order? tworzą niezwykłą oprawę muzyczną, która uwspółcześnia nieco całą historię. Podobnie jest z aktorstwem, gdzie często krytykowana prze zemnie Kirsten Dunst, wcieliła się w młodą, rozbrykaną i rozpieszczoną królową Francji. Rola ku mojemu zaskoczeniu robi wielkie wrażenie. Uważam że nie łatwo było wcielić się w taką postać, ponieważ trzeba było być jednocześnie niedojrzałym dzieckiem a zarazem pociągającą kobietą. Po wielu komediach i niezwykle płytkich rolach stworzyła w końcu prawdziwą postać, która mimo ogromnej sztuczności tamtejszej Francji, potrafiła ukazać normalne ludzkie i najprawdziwsze odruchy. Całą tą niezwykle magiczną opowieść ubrano w doskonałe kostiumy i scenografie. Pod tym względem twórcy wykonali swój plan w 100% a nawet w 120%. Żeby tego było mało, kapitalne zdjęcia przenoszą widza w czasy burzliwej Francji. Często występują ujęcia kamery z dalekiej odległości, co sprawia wrażenie jakbyśmy to my brali udział w całym tym spektaklu. Choć jest to piękna, zabawna i przede wszystkim niezwykle magiczna opowieść, to w całej tej księdze czarów można znaleźć jedną nie wybaczalną wadę. Siedząc w kinie, pomyślałem, że już nie da się zepsuć tego filmu i będzie to absolutny hit, ale ku mojemu zaskoczeniu ostatnie sceny obrazu Coppoli doprowadzają do bólu głowy. Są dziwne, niepotrzebne i psujące cały klimat który posiadał wcześniej film. Praktycznie wszystko zaczyna się psuć po kapitalnej scenie z ukłonem na balkonie królowej Antoniny. Z jednej strony jestem naprawdę pod wrażeniem wykonania filmu, ale z drugiej strony jestem ogromnie zwiedziony scenami które powinny niejako podsumować film.
?Maria Antonina? jest przykładem na istnienie magii i wehikułu czasu...8/10