Każdy twórca ma do niego prawo. Coppola również. Myślę, że fascynuje ją człowiek jako taki. Niezmienny w
swoich uczuciach, myśleniu i marzeniach od tysięcy lat. Różny w charakterach, ale targany tymi samymi
emocjami. To losy kobiety. Nie do końca anonimowej, powszechnie znanej, dla uatrakcyjnienia owego dialogu
przeszłości z teraźniejszością. Pokazania zwyczajności zachowań zbliżających kobietę współczesną do tej
sprzed wieków. Zagryzane wargi, zaczepne kokieteryjne spojrzenia, taneczne ruchy bioder, swobodne
pozycje „kanapowe” zsuniętych na brzeg kanapy ciał...Tak przecież wyglądacie i zachowujecie się i dziś :)
Rozprawiacie o tym, o czym rozprawiały i one, słuchacie muzyki, którą kochacie, a którą równie dobrze mogła
być i ta wpleciona w fabułę filmu, gdyby tylko urodził się wówczas twórca, który chciałby ją stworzyć. To nie
portret królowej. To portret kobiety. Film mógłby równie dobrze tytułować się: Majka, Ewa czy Filomena. Ale
nazywał się Maria Antonina, bo ów przekaz niezmienności ludzkich zachowań i emocji trzeba było jakoś
uatrakcyjnić. Ubrać w przepiękne krajobrazy, stroje i kolory. Pozdrawiam i myślę o wszystkich kobietach...I
tych na które spoglądam na balach dziś.. i tych, które bawić się na nich będą w 2393 roku.