Piękna otoczka, piękne stroje, dużo kolorów, śliczna (moim zdaniem) Kirsten Dunst i to tyle... W tym filmie nie było treści. Jaki jest jego przekaz? Za mało emocji, wrażeń, wątków które widz mógłby przemyśleć. W momencie gdzie zaczyna się robić ciekawie film się kończy. Bardzo wielka szkoda....
Nie mam zbyt wyrafinowanego gustu filmowego i tym bardziej sama sobie się dziwie że tak mnie ten film zmęczył. Oglądnęłam go do końca tylko dlatego, że miałam nadzieje, że zacznie się w końcu coś dziać. Niestety...
Moja ocena 4/10. Dałabym mniej, ale kostiumy, dekoracje i sceneria były piękne :) i to jedyny + filmu.
To nie tak ze slaby, tylko poetyka nie ta
mnie zaskczyl i to na plus , bo niebanalne stroje wiadomo musza sie obronic acz kolwiek fajne, a fabula ok, nie chodzi o tzw. przysposobienie wspolczesnego widza tylko o zwykle miedzypokoleniowe porozumienie (i w tej sytuacji czesto miedzypluciowe)
pozdrawiam Martyna
Mi się podobał, bo Kirsten Dunst zagrała i wyglądała rewelacyjnie, bo plenery i kostiumy (!!!!) powalały na kolana i muzyka rewelacja. Szkoda, że nie dobrnęli do ścięcia Marii Antoniny, ale cóż... Może kiedyś Coppola nakręci dalsze losy. ;)
Zgadzam się kostiumy i scenografia CUDOWNE!!! każdy szczegół łącznie z jedzeniem ciastek... Gdyby była fabuła, która wciąga tak jak w "Niebezpiecznych Związkach" dałabym 10 niestety brak interesującej fabuły...która jest jakby mdłym dodatkiem do wspomnianej już scenografii i kostiumów:) dlatego daję jedynie 7... Co do gł. bohaterki nie mam zastrzeżeń...
wg mnie film nie jest pusty. moim zdaniem film opowiada o tym ,że pomimo iż Maria Antonina żyła w XVIII wieku i pochodziła z rodziny szlacheckiej to wciąż była nastolatką. Często ludzie o tym zapominają. Mówią: "Skoro dziedziczka to musi mieć klasę." ,ale kto z nas w wieku dojrzewania nie chciał się wyszaleć? Stąd wg mnie ten soundtrack czy trampki conversa. Tak więc Coppola przedstawiła ten problem w niebanalny sposób i za to należą się jej gratulacje.
Przecież nie potrzeba 2 h filmu (przynajmniej dla mnie) żeby pokazać, że 14-latki są dziećmi i nie są gotowe na takie role. Z reszta w tamtych czasach to nie była wyjątkowa sytuacja, a wiele królowych i królów inaczej rządziło krajem. Mi by wystarczył taki nowatorski wpis Copolli na fb; "Miałam nakręcić 2 h film, ale mogę to przecież napisać na fejsie. Ciężkie czasy były w roku 17coś. Nie wypadało się wyszaleć co było NAJWIĘKSZYM problemem ludzi z tamtej epoki". Sposób pokazania tematu niebanalny, tu się zgadzam, ale to tyle. Film pokazuje, że nie ma czego współczuć nawet...świetnie się bawiła ;/
Właśnie odwrotnie: mając "wyrafinowany" gust filmowy, film nie powinien zmęczyć. Wiem, że względem tego, zabrzmi to kretyńsko zuchwale, ale film mnie na tyle wciągnął, że wydawało się, jakby trwał zaledwie godzinę. Nawet nie potrafię wyróżnic co sprawia, że tak przepięknie jest ukazana początkowa sielanka na Wersalu: czy to praca kamery, montaż, gra aktorska:- nie mam pojęcia. Myślę, że poprostu Coppola odziedziczyła talent po ojcu i ma niezły warsztat, a to jest właśnie film, którym się można delektować. Zreszta takie jest całe kino Coppoli. Przykre, że niektórzy wolą, by w filmie się dużo działo, aniżeli by miał on walory artystyczne.
Zgadzam się z przedmówcą, co więcej osoby niektóre powinny zwrócić uwagę,że jest to fim biograficzny również,więc
scenariusz nie powinien być nadto ubarwiony.Co prawda biografia Marii Antoniny była barwna,ale jednak Sofia Copolla postanowiła
zwrócić uwagę na ten aspekt przede wszystkim dotyczący presji odnośnie poczęcia dziedzica,doprowadzenie np państwa do krachu gospodarzego przeszło na drugi plan, ogólnie bardziej przedstawiona została jej osobowość czyli ta beztroskość, bo przecież była bardzo młoda. Film pokazał Marię Antoninę jako osobę, myślę,że to było w dużej mierze po prostu wyobrażenie o niej ale mimo wszystko film mi się podobał, pozostawił w sumie lekki niedosyt,ale bardzo przyjemnie mi się go oglądało,jeden z najlepszych filmów kostiumowych jakie dotąd widziałam.Nie chodzi tu jednak o samo opakowanie,bo treści jednak też przekazuje,ale jeśli ktoś nie umie ich wyczytać z filmu jeśli nie są one przedstawione dosłownie jak w typowych amerykańskich produktach...to już inna sprawa.
I ten zróżnicowany sountrack,na samym początku filmu trochę mi to nie pasowało,zaskoczyło,raczej negatywnie niż pozytywnie,ale na samym końcu filmu mogę powiedzieć,że to był jak najbardziej przemyślany i trafny zabieg.
Niestety ja takze sadze, ze film zamiast byc okraszony przepieknymi strojami Kirsten Dunst oraz nieprzecietna scenografia, zostal przez nie zdominowany.
W kontekscie faktow historycznych, film Coppoli nabiera znaczenia. Gdy Maria Antonina miala zaletdwie 38 lat zostala pozbawiona tytulu krolewskiego, a co gorsza skazana na szafot! Gilotyna przeciela jej zycie, podobnie jak je mezowi Ludwikowi XVI. Lud francuski znienawidzil ich za rozrzutne zycie na dworze krolewskim. To, co widzicie na filmie to "dolce vita" za ktora bohaterka przyplacila zyciem. smutne.
Wszystkie filmy Sofii Copolli tak mają, oglądamy ciąg obrazów, nie historię. Ona tak ma ;)
Zgadzam się w 100 % z Twoją opinią. Piękne obrazki, stroje, ujęcia, ale gdybym chciała pooglądać właśnie to to albo wystawa jakaś albo pokaz mody. Niech ten film sobie będzie, można to lubić, ale on trwa jakieś 30 minut za dużo. Dawno się tak nie przemęczyłam, a lubię filmy o takiej tematyce. Nawet konwencja by mi nie przeszkadzała, ale tu albo naprawdę nie było co pokazać albo bardzo nieumiejętnie zostało to zrobione. Jaka była filmowa Maria Antonina? Strasznie nijako. Dawno się tak nie zawiodłam. Choć jak ktoś pisał wyżej (Awdar) ...taka jest Copolla...a więc do mnie to zupełnie nie trafia. Obraz plus historia. TAK. Sam obraz to za mało. Z resztą zrozumieć zachwytu nad "Między słowami" tez nie pojęłam, choć to już było dawno. ;)
I tak zaczęłam się też zastanawiać nad ideą Oskara za kostiumy. Czy jakby sfilmować jakiś pokaz mody to nagroda też by się należała? Pozdrawiam.
Nie zgodzę się. Właśnie tak żyło się wówczas na dworze - beztrosko, tak jak beztroski jest ten film. Maria Antonina przedstawiona jest taka jaka była. Beztroska. Nieodpowiedzialna.
Podzielam Twoje stanowisko. Trudno dopatrywać się idei tam, gdzie jej nie było. Maria Antonina została przedstawiona w zgodzie z prawdą historyczną. Film bez wątpienia nie jest pusty, wszak ukazano przemianę w bohaterce. O ile w pierwszej sekwencji filmu widać, że młoda Maria Antonina przeżywa mocno rozstanie z domem, wprowadzenie do towarzystwa, brak zainteresowania ze strony męża tak wraz z upływem czasu wizerunek królowej ulega zmianie - rekompensuje sobie osobiste niepowodzenia kosztownymi rozrywkami, niekończącymi się zakupami i flirtem. Można powiedzieć, że bohaterka stała się pusta, ale nie sam film.
Dodatkowo uważam, że wybór K. Dunst do roli tytułowej to strzał w dziesiątkę. Nigdy nie przepadałem za nią, za jej gra... pokochałem ją po tej roli, oglądam każdy nowy film z nią, polubiłem ją. Bardzo dobrze zagrała tutaj.
Moim zdaniem to porazka. Albo robimy film historyczny, albo nie. Takie pomieszanie nic dobrego nie wnosi, film glupiutki. PS. "Przeklenstwa niewinnosci" byly super.
Dokładnie. Jak dla mnie o to w tym filmie chodziło. Poza tym jeśli spojrzeć na to, jak kiepskim władcą był Ludwik XVI i jak beztroską osobą była Maria Antonina...
Zgadzam się i gwiazdki daję tylko przez wzgląd na stronę wizualną. Brak treści, oczekiwanie na cos co nie nastąpiło, sama nie wiem ale trudno ten barwny, apetyczny korowód sukien, komnat, deserów nazwać filmem historycznym.
Ja daję tylko 4 z bólem. Bo właściwie kreatywność, oryginalne podejście do tematu, a nawet eksperyment należałoby i chciałoby się nagrodzić. Do mnie jednak niestety eksperymentalna konwencja w tym wydaniu nie trafiła. Film jest miejscami fajny (szczególnie podobało mi się ukazanie "zajawki" na klimaty ruskykalne, jaką złapały w pewnym momencie królowa i damy dworu), ale miejscami dłużyznowaty i chyba jednak trochę naciągany w przedstawieniu groteskowej rzeczywistości dworskiego życia -- odnoszę te zastrzeżenia szczególnie do początku. Rozumiem też, że dziwactwo postaw i zachowań wielu postaci miało tłumaczyć możliwość trwania tej groteski; tym niemniej, dziwactwo to (szczególnie, ekscentryczność "niepokumanego" młodego króla) stanęło chyba trochę na przeszkodzie głównemu, jak się zdaje, zamierzeniu autorki, czyli przybliżeniu bohaterów tej historii nam i ukazaniu, że właściwie byli bardzo nam podobni. Sama zaś konwencja uwspółcześniania była o tyle ciekawa, co ryzykowna: fakt, że bohaterowie raz zachowywali się nieco bardziej "kostiumowo", a innym znów razem prawie nam współcześnie (dodatkowo, z całkiem współczesnym podkładem muzycznym) niby trochę pomógł zachować klimat autentyczności, jednocześnie jednak bardzo zaburzył ciągłość. Ale cóż, jak już wcześniej wspomniano, "patchworkowość" u Coppoli to norma.
Podsumowując: jest _coś_ w tym filmie, ale do mnie to coś nie było w stanie przemówić.
Brak treści to ty chyba masz w głowie. Poczytaj sobie coś o Marii Antoninie i Ludwiku XVI i wtedy wyrażaj zdanie.
Ta ocena dotyczy filmu a nie wydarzeń historycznych. A forum jest do wyrażenia swojej opinii a nie szukania zaczepki.
Popieram. Z całej historii Marii Antoniny Habsburg można było wybrać lepsze fragmenty do filmu.
Ej no, moim zdaniem to przesada. Film jest po prostu lekki. Nie ukazuje on pałacowych intryg, bo gdyby je ukazać, cały film stał by się zagmatwaną historią. Chodziło o ukazanie Marii jako lekkoducha, osoby będącej wiecznym dzieckiem, której w głowie tylko suknie, słodkości, hazard i pieski. Osoby szlachetnego urodzenia a tym bardziej rodzina królewska dbały o odpowiedni wygląd i w zasadzie nie interesowały się ludem. Podoba mi sie to, że zostało to poskreslone zachowaniem Ludwika XVI podczas obrady z taktykami, gdzie bez namysłu wysłał wojska do Ameryki. Albo to, gdy Maria przeznaczała pieniądze na jakąś organizacje(nie zdając sobie sprawy z tego, czy to na prawdę pomaga). To taka zabawna para królewska, która świata poza Wersalem nie widziała.
Jak dla mnie film mimo, iż nie jest jakiś spektakularny i specjalnie ciekawy, zasługuje na wysoką ocenę. Uważam, że ten spokój i rozpusta idealnie pasują do wizerunku tej pary królewskiej. Nie wiem właściwie, czemu tak ciężko wam zauważyć prawdziwy przekaz filmu. Może każdy przyzwyczajony jest do wyidealizowanych władców, gdzie królowa jest cnotliwa i posłuszna, a król mądry i rozważny? Nietety, tacy władcy nigdy nie istnieli. Każdy ma swoją naturę, na pewno nie idealną. Ale akurat Maria i Ludwik byli słabi. Ich jedyną siłą była władza, zresztą podupadająca. Byli ludźmi, którzy lepiej sprawdzili by się żyjąc spokojnie na samotnej wyspie ze słóżbą i dworzanami - taka prawda. Do władania się nie nadawali i to właśnie miał pokazać film. Że są władcy kochający państwo i władcy kochający przyjęcia.