I chyba nic. niby w filmie wszystko jest ok - obsada bardzo fajna, historia też. Więc co się stało ja pytam? Tutaj zewsząd wkrada się nuda! Coppola dokonała ciekawego muzycznego eksperymentu (ścieżka dźwiękowa jest wyśmienita), film urzeka swym pięknem (kostiumy i zdjęcia są wspaniałe!), jednak ja obejrzałem ten film do końca tylko dlatego, że tak wypada. po tym obrazie zupełnie nic nie zostaje, nie chce się do niego wracać. Z historii o dużym potencjale powstał film po prostu błahy, mimo tego, że Coppola (na szczęście) postanowiła zachować realia i zwyczaje (na tyle na ile się dało.
Poprzednie filmy Coppoli były wyśmienite, ten jest przeciętny, schematyczny, stereotypowy.
Film jest piękny wizualnie, muzycznie. Ale ciężko się tym zachwycać, gdy widz nie dostaje praktycznie nic poza tym.
PS - Podobała mi się rola Judy Davis.
Mamy podobne zdanie co do tego filmu. Piękna scenografia i kostiumy nie są w stanie powetować braku jakiegoś większego przesłania, myśli czy idei. Samo naśmiewanie się Coppoli z obyczajów dworskich to zdecydowanie za mało, aby iść do kina. Dla mnie to były ponad dwie godziny kontemplowania niewątpliwie pięknie prezentujących się strojów i dekoracji. Jakbym dostał ładne opakowanie od cukierka, ale bez cukierka w środku.
No i dziwię się Coppoli, że znowu zaangażowała do filmu to kompletne beztalencie aktorskie - Kirsten Dunst. Że niby ona umie odegrać jakieś emocje na ekranie (w dodatku postaci niewspółczesnej?) - dla mnie to założenie jest śmiechu warte. Dla mnie 5/10.
Mamy podobne zdanie co do tego filmu. Piękna scenografia i kostiumy nie są w stanie powetować braku jakiegoś większego przesłania, myśli czy idei. Samo naśmiewanie się Coppoli z obyczajów dworskich to zdecydowanie za mało, aby iść do kina. Dla mnie to były ponad dwie godziny kontemplowania niewątpliwie pięknie prezentujących się strojów i dekoracji. Jakbym dostał ładne opakowanie od cukierka, ale bez cukierka w środku.
No i dziwię się Coppoli, że znowu zaangażowała do filmu to kompletne beztalencie aktorskie - Kirsten Dunst. Że niby ona umie odegrać jakieś emocje na ekranie (w dodatku postaci niewspółczesnej?) - dla mnie to założenie jest śmiechu warte.
Jest wiele osób, którym styl Coppoli tutaj odpowiadał - jak dla mnie to dośc marna mieszanka "Między słowami" z chocby "Dumą i uprzedzeniem" /albo jakimkolwiek innym filmem kostiumowym/.
Kirsten Dunst gra dziewczynę wyjętą jakby z naszej epoki /stąd taka a nie inna ścieżka dźwiękowa/ i wsadzoną do Wersalu z jego "śmiesznymi" tradycjami - podejrzewam, że właśnie to reżyserka chciała nam pokazac. Aktorzy grali nieźle - nie lubię Kirsten Dunst, ale nie mogę się jej czepic. Ba, film miał nawet kilka śmiesznych momentów i niezłe dialogi. Denerwował mnie różowy, ale rzeczywiście film był świetny od strony wizualnej.
Co w takim razie jest nie tak?
Hmmm... nie mam zielonego pojęcia. Ale wcale mi się to nie podobało. Bez obrazy, ale jak dla mnie więcej potencjału niż ten film ma bąk z mojej dupy, a z pewnością jest o wiele tańszy, bo wymaga tylko talerza grochówki.
Nie oceniam - zostawiam do obejrzenia na następny rok.
Aaa i jeszcze słówko wyjaśnienia dla Toma Frankie'go /nie wiem czy miałem to odmieniac/. Dunst specjalnie gra w filmie tak, a nie inaczej: nie ma byc w niej ani trochę z tamtej epoki, o to chodziło w filmie. Ale to wcale nie leczy filmu, przynajmniej dla mnie. Staram się byc tutaj obiektywny, bo Kirsten Dunst nie lubię, ale rola w tym filmie była niezła - ona nie jest beztalenciem aktorskim, ale ma coś odstraszającego.
Aaa i jeszcze słówko wyjaśnienia dla Toma Frankie'go /nie wiem czy miałem to odmieniac/. Dunst specjalnie gra w filmie tak, a nie inaczej: nie ma byc w niej ani trochę z tamtej epoki, o to chodziło w filmie. Ale to wcale nie leczy filmu, przynajmniej dla mnie. Staram się byc tutaj obiektywny, bo Kirsten Dunst nie lubię, ale rola w tym filmie była niezła - ona nie jest beztalenciem aktorskim, ale ma coś odstraszającego.
Aaa i jeszcze słówko wyjaśnienia dla Toma Frankie'go /nie wiem czy miałem to odmieniac/. Dunst specjalnie gra w filmie tak, a nie inaczej: nie ma byc w niej ani trochę z tamtej epoki, o to chodziło w filmie. Ale to wcale nie leczy filmu, przynajmniej dla mnie. Staram się byc tutaj obiektywny, bo Kirsten Dunst nie lubię, ale rola w tym filmie była niezła - ona nie jest beztalenciem aktorskim, ale ma coś odstraszającego.
Pewnie masz rację (choć po części) co do intencji Coppoli, chociaż ona w wywiadach mówi na ten temat nieco inaczej, ale to są tylko pobożne życzenia, bo może wiele rzeczy chciała, a mniej jej się udało.
Mnie Kirsten Dunst nie przeszkadza, ale też i aktorką dobrą jej nazywać nie mogę, bo cóż takiego mi ona pokazała, bym mógł tak powiedzieć? Nie jest pomyłką, że znalazła się w świecie kina, ale jak dla mnie nie wyróżnia się ona niczym wielkim spośród wielu młodych aktorek.
Chociaż naprawdę pięknie się zapowiadała, bo po "Wywiadzie z wampirem" byłem nią zachwycony, ale podobnie było z Christiną Ricci. A dzisiaj? Ciągle gra te same postacie, ciężko mi powiedzieć coś innego na temat Dunst.
Ma jeszcze wiele czasu przed sobą, nie skreślam jej, możliwe, że nawet w niedalekiej przyszłości będę mógł o niej powiedzieć coś więcej.
Ja już o Dunst dawno sobie zdanie wyrobiłem i żadna z ról, które widziałem, nie przekonała mnie do niej. Ale nawet to nie przez nią "Maria Antonina" okazała się przeciętnym, a jak na możliwości Coppoli - po prostu słabym filmem. Bo jemu zwyczajnie brakuje duszy, charakteru i polotu. Za mało tu konkretnej treści, same dworskie obyczaje możnaby umieścić w półgodzinnym dokumencie i puścić na Discovery, a nie zaraz kręcić fabułę. Może i Coppola miała ciekawy pomysł z umieszczeniem dziewczyny z "zewnątrz" w dworskim i cukierkowym świecie, ale pokazać tego umiejętnie i wciągająco nie potrafiła. Czyli - jak zwykle to bywa - wina leży w scenariuszu. Bo styl reżyserski młoda córka wielkiego Francisa już sobie wyrobiła (długie sceny, w których często nie padają żadne słowa i tworzenie klimatu za pomocą dobrze dobranej muzyki), więc zabrakło jej inwencji twórczej, aby historia nabrała tzw. rumieńców i wyrazistości. Jednak wciąż mam nadzieję, że ta kobieta w męskiej branży rezyserskiej, jescze pokaże coś na wyższym poziomie. Może kolejnym filmem?
Właściwie nie ma co skreślać Coppoli, bo niby czemu? Przez jeden film?
"Przekleństwa niewinności" były świetne, "Między słowami" jeszcze lepsze - zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach bardzo brakuje tego typu kina...
Natomiast Dunst nie mogła tego zepsuć. Ja właściwie nie mam do niej żadnych zastrzeżeń w tym filmie, ani też uwag pozytywnych. Poza tym grała w "Przekleństwach...", które były udanym filmem. Nie wiązał bym jej udziału w tym projekcie w żaden sposób z jego poziomem artystycznym. Ten film prócz kilku zabiegów wizualnych czy akustycznych, nie ma nic do zaoferowania widzowi i to jest mój największy zarzut wobec niego. A to bardzo dziwne, bo poprzednie filmy Coppoli aż iskrzyły emocjami, pomysłem - szkoda, wielka szkoda. Po prostu dobrała dla siebie nieodpowiedni temat i potraktowała widza też trochę jak idiotę. Aż przypomniał mi się motyw z "Wyznań gejszy", gdzie japonki i amerykanie mówią w jednym (angielskim!) języku, pomimo tego, że one nie znają angielskiego, a oni japońskiego. Tutaj jest podobnie - pomimo tego, że bohaterami są francuzi i austriacy, porozumiewają się oni w jednym języku - po angielsku. Czyż to nie dziwne? Rozumiem, uproszczenia.
Niech Sofia kręci amerykańskie filmy, o amerykanach, i niech się za coś o czym nie ma pojęcia nie zabiera. I tyle. To świetna reżyserka i nie wątpię, że jeszcze zaprezentuje coś ciekawego.
Też sobie pomyślałem, żeby raczej robiła filmy o swoich rodakach:>
Nie żeby rekonstrukcja Francji przedrewolucyjnej była zła, bo jak pisałem, stroje i scenografia lepsze nie mogły być, no, ale ten angielski używany przez wszystkich Europejczyków w tamtym okresie to faktycznie dla nas - Europejczyków, drażliwa sprawa.
Jednak to bym jeszcze wybaczył, gdyby nie fakt, że film Sofii się zwyczajnie nie udał. Ale nasze wnioski są w sumie podobne i nie ma co więcej płakać nad rozlanym mlekiem, że pozwolę sobie na takie stwierdzenie:)
:D Na te kostiumy i scenografię stracili tyle kasy, że teraz desperacko próbują zgarnąc jak najwięcej widzów. Nie przypominam sobie żadnego filmu w tym roku z tak nachalną kampanią reklamową.
PS: Naprawdę jest niewiele postów, w którym można normalnie porozmawiac, dlatego "płaczemy nad rozlanym mlekiem" :)
Podobał Wam się "Lot 93"?
Poczytałem kilka temacików i wpisze cos tu.
Coppola tym filmem pokazała że jest reżyserką mało wszechstronną. Miała zapewne ambitny plan, ale niestety wyszło bardzo słabiutko. W dobrym filmie kostiumowym/historycznym najważniejsze nie są wbrew pozorom kostiumy, a nawet zgodnośc historyczna. Najważniejsze jest NAPIĘCIE, które przytrzyma współczesnego widza przy ekranie. Przykłady takich produkcji to: Barry Lyndon,Wiek niwinnosci lub Niebezpieczne związki, tam również mamy piękne kostiumy i scenografie, ale mamy tez scenariusz. Maria Antonina to kompletna porażka pod tym względem. Właciwie o co można mieć pretensje do Dunst, ona nie ma co grac, a Schwartzman to żart jakiś! Uwielbiam długie filmy, kocham długie ujęcia, ale te 2 godziny wynudziły mnie śmiertelnie. Życze córce tatusia, żeby podniosła sie po tej fatalnej porażce, być może mniej ambitnym projektem!