byłam nastawiona sceptycznie ze względu na te gromy, jakie spadają na ten film. a tu proszę, bardzo miłe zaskoczenie. ale po kolei:
- nie zgadzam się, że jest nudny. to, że nie mam bitew, pościgów, skomplikowanej intrygi nie czyni filmu nudnym. nawet nie mam pretensji o pominięcie rewolucji. nie jest to też film biograficzny. to film o marii antoninie, ukazujący obrazki z jej życia. tyle. a te obrazki ukazane są bardzo dobrze - począwszy od zagubienia młodej dziewczyny, zdziwienia obyczajami wersalskimi, poprzez zmartwienia związane z chucią ludwika (i tu też nie wydaje mi się, żeby było zbyt dużo miejsca poświęconego temu tematowi - wszak, o ile się nie mylę, w tamtych czasach danie królowi dziecka było podstawowym obowiązkiem królowej), oddanie się uciechom przyjęć. aż po smutek z powodu stania się obiektem powszechnej niechęci (druga scena w operze, kiedy królowa zaczyna klaskać, ale tym razem nikt jej nie wtóruje, a wszyscy patrzą jak na wariatkę) aż po dojrzałą nieugiętość kobiety, która wie, gdzie jej miejsce (opór wobec pomysłu opuszczenia króla). że nie ma dużo dialogów? i co z tego? to przecież obrazy, trochę leniwe impresje, na tyle czytelne, że nie potrzeba tu specjalnej gadaniny.
(zresztą - film w którym po ekranie przewijają się TAKIE suknie, nie może znudzić kobiety ;))
- nie zgadzam się też z jojczeniem co do muzyki. współczesnych kawałków było niewiele, a jeśli ktoś stracił przez to orientację, w jakiej epoce dzieje się akcja, to współczuję. królowa bywała w operze, nie na koncercie the libertines, więc nie rozumiem, z czym mają ludzie problem. nie wiem, jak inni, ale ja w XXI czasem sobie nucę pod nosem muzykę klasyczną, bo akurat pasuje do klimatu. dlaczego nie można by zrobić tak samo, ale w drugą stronę? zresztą elementy muzyki klasycznej też się pojawiały.
- co do historyczności to się nie wypowiadam, bo nie jestem historyczką. zresztą nie uważam tego filmu za biograficzny. co do tego, że królewska piętnastoletnia córka z osiemnastego wieku nie ma psychiki współczesnej nastolatki, też się zgodzę. ale nie wydaje mi się, żeby M.A. w tym filmie taką miała. że jest wystraszona? chyba ma prawo. ma prawo się bać, ma prawo się dziwić, w jakiejkolwiek by epoce nie była. piętnastolatka, nawet osiemnastowieczna i z arystokracji, to nie musi być od razu poważna i dojrzała matrona.
- kostiumy, scenografia, charakteryzacja - bez komentarza.
- mam też zastrzeżenie. otóż im dalej w las, tym jednak te impresje zdawały mi się być konstruowane nieco po macoszemu (np. wątek szwedzkiego hrabiego). jakby nie starczyło czasu na rozwinięcie. właściwie nie jest do końca ukazany tryb życia starszej M.A. - owszem, pojawiają się opinię, że "królowa długów" etc., ale nie jest to ukazane w filmie, który skupia się raczej na młodości.
tak czy inaczej, film ciekawy, taki "inny". 8/10.