Mógłbym spróbować pisać o jakiś artystycznych i wzniosłych rzeczach, o podobieństwach do
oryginału itd, ale w sumie w jakim celu?
Gore, gore, gore bez bawienia się w duperelowate CG, nawiązania do pierwowzorów i czysta jatka
na ekranie.
Czego więcej mógłbym oczekiwać od tego typu filmu. Z biegiem lat co niektórzy z nas
zapomnieli czym były takie absurdalne horrory z lat osiemdziesiątych i jakie przynosiły ze sobą
emocje, gdy oglądało się je na starych ruskich telewizorach późno w nocy. Ani wtedy, ani teraz nie
mam zamiaru doszukiwać się w nich czegoś, czego tam nie powinno być.
Jeśli ktoś nie lubi tego filmu, najwyraźniej ma inny gust, jeśli mu się podobał...high five.
Plus...Bruce Campbell powracający ze swoim kultowym słowem, bezcenne.