nic poza tym. Nie czepiam się absurdalnej fabuły - dziur logicznych w postępowaniu
bohaterów głębokich, jak Rów Mariański. Przecież tak, to już jest - w oryginalnej serii (którą,
notabene, kocham nad życie) mamy do czynienia z tym samym. Tylko, tfu tfu, po jaką cholerę
ubierać coś, co z założenia jest czarną komedią upstrzoną hektolitrami posoki i flaków, w
totalnie zbędne, idiotyczne, nużące i irytujące wątki dramatyczne?! Do tego stawiać na scenie
bohaterów, którzy ni ziębią, ni grzeją, a najczęściej, po prostu, wkur... tak, właśnie.
Gdzie, ja się pytam, charyzma Bruce'a Campbella? Gdzie polot Raimiego, który z każdej postaci
potrafił wyciągnąć jej (sztampowe, bo sztampowe, ale jednak) cechy i zaintrygować widza?
Na plus zasługują zdjęcia - film wygląda świetnie od początku do końca. Poza tym, jak
wspomniałam, GENIALNE efekty gore - bardzo odważne i pomysłowe. I pomyśleć, że
wszystko to campowe! Ach!
Gdyby tylko cała reszta nie zawiodła mnie tak mocno... Na szczęście nic nie stoi na
przeszkodzie, by odpalić oryginalną trylogię, usiąść z michą popcornu i delektować się masą
absurdu i nieposkromionej wyobraźni. A co z nową wersją? Cóż, wróżę jej karierę wśród
youtubowych kompilacji gore, bo tylko jej krwawe fragmenty są godne uwagi.
Zwróć uwagę, że jest to reebot przede wszystkim pierwszego Martwego zła, a tam nie było żadnego czarnego, salpstickowego humoru, oraz Asha jakiego kojarzymy. To wszystko dopiero miało miejsce w sequelach. W pierwszej części mieliśmy poważny horror gore, pozbawiony humoru, a pewne elementy dramatu też się znalazły. Sami bohaterowie, razem z Ashem byli normalnymi, typowymi, slasherowymi nastolatkami, nikt nie biegał z piłą zamiast ręki, nikt ze swobodą rozwalał demonów rzucając przy tym one lineary. Nowe Martwe zło jest nie mal że w 100% wierny idei oryginału, którym był film z 1981. Elementy komedii i męskiego kina akcji być może pojawią się w sequelach.
W pewnym sensie się zgadzam, oryginalna 'jedynka' była zrobiona bardziej na poważnie niż dwie, kolejne części. Mimo to obstaje przy swoim - nowej wersji brakuje polotu i klimatu. Jestem przekonana, że 'Martwe zło' jako seria, nigdy nie było nastawione na straszenie i w remake'u, który miał przytłaczać gęstą atmosferą, wszystko się gryzie. Momenty humorystyczne giną, przytłoczone okropnymi, bezsensownymi wątkami dramatycznymi. Tego z oryginału nie pamiętam.
Jeśli chodzi o elementy dramatu. Oryginał w przeciwieństwie do reebotu nie tworzył jakiejś historii, skomplikowanych relacji z przeszłości między bohaterami, ale starał się tworzyć dramat ludzi walczących o życie. Próbował nas nakłonić, abyśmy mieli żal do bohaterów, wczuli się w ich beznadziejną sytuację, np jak po pierwszym ataku opętanej, bohaterowie starają sobie radzić, albo jak Ash miał problemy z zabiciem własnej dziewczyny.
"Jestem przekonana, że 'Martwe zło' jako seria, nigdy nie było nastawione na straszenie i w remake'u, który miał przytłaczać gęstą atmosferą, wszystko się gryzie. Momenty humorystyczne giną, przytłoczone okropnymi, bezsensownymi wątkami dramatycznymi."- Całokształt serii utożsamia się z czarną komedią, ale tylko za sprawą sequeli. Dwójka, i zwłaszcza trójka były komediami, ale jedynka (do której przede wszystkim nawiązuję najnowszy film) była jak najbardziej poważna i nastawiona na straszenie. Dopiero następne części obrały kierunek humorystyczny. Reebot jest podobnie poważna i brutalna (w zasadzie to nawet bardziej) co pierwsza część, jest pozbawiona elementów humorystycznych tak samo jak pierwowzór.
I właśnie o to mi chodzi - oryginał nie tworzy skomplikowanych relacji; chodzi o przetrwanie. Taki dramat jestem w stanie zaakceptować. Ba, ja nawet nie rozpatruję go w takich kategoriach... mimo to bohaterowie oryginalni mnie przekonują - to, że Ash miał lekkie kłopoty z zabiciem dziewczyny zaliczam raczej do momentów humorystycznych. Być może jestem dziwna.
Kiedy mówię o dramacie w 'rimejku', mam na myśli bezsensowny wątek narkomanii (niepotrzebne racjonalizowanie scenariusza), tępego głównego 'herosa', który miota się bezmyślnie między siostrą a dziewczyną... nie, nie, nie i jeszcze raz nie.
Podkreślam jednak ponownie: gdyby historia i bohaterowie byli inni... gdyby twórcy nie starali się na siłę urealnić historii... kupiłabym to bez mrugnięcia okiem.
Jak uważasz. Ja jestem bardzo zadowolony i nie mogę się doczekać sequela, oraz spin-offa łączącego nowe Martwe zło z starym. Już nawet napisy końcowe reebota sugerują czego (a właściwie kogo) można się spodziewać ;).
Ile ludzi, tyle opinii. Denerwują mnie jedynie ludzie, którzy sami nie wiedzą, na co idą, a potem wylewają swoje żale na fw, bo 'krwi było za dużo i co to w ogóle jest?'. Nie nastawiam się negatywnie do kontynuacji, dla mnie furtka jest zawsze otwarta ;) Moja ocena oscyluje między 5-6, miodne gore podwyższa ją znacząco, jednak zawiedzione nadzieje bolą najbardziej. Pozdrawiam serdecznie!
Z tymi ludźmi to się zgadzam. Nie zauważyłem na razie za dużo tego typu krytyki w stosunku do Martwego zła, ale nie raz odnośnie takich filmów jak: Ostatni dom po lewej (ktoś cały czas wykładał o tym, jak to sceny gwałtów w filmach są złe i że każdy kto kręci takie filmy i je ogląda musi być zbok i psychol), Wzgórza mają oczy 2006 (też o gwałtach i troch do samej przemocy), Ludzka Stonoga 2 (przepraszam- przecież od początku mówiono, już nawet na wstępie filmu, że to będzie jedna wielka masakra, więc nie rozumiem oburzenia ludzi nadmiarem przemocy) i o dziwo Labirynt Fauna. Najbardziej irytują ludzie, którzy krytykują tych co kręcą i oglądają filmy gore nazywając wszystkich potworami, psychopatami podniecającymi się przemocą itd. Gore jest po to by szokować i obrzydzać, nie każdy musi lubić oglądać w kółko subtelne horrory o duchach itd. Dobrze (że tak ujmę) raz obejrzeć coś wstrętnego, a czasem coś subtelniejszego, ambitniejszego.
Pozdrawiam