Ja tam bawiłem się przednio. Może dlatego, że niespodziewałem się tego, może dlatego, że ten film faktycznie jest tak rozrywkowy. "Luzacka" kreacja Gibsona, wdzięk Foster no i ciekawy scenariusz gwarantują rozrywkę wysokich lotów. Co rusz coś się dzieje, co rusz nasz bohater wpada w rózne kłopoty. Sporo gagów i śmiesznych tekstów. Są i pościgi i bijatyki. Jest kilmat dzikiego zachodu. Widz bawi się równie dobrze jak bohaterzy filmu, którzy co rusz próbują się przechytrzyć. Widz nie wie do końca kto z kim i dlaczego, a w finale i tak to wszystko obraca się o 180 stopni. Ja nie narzekam, bo popołudnie w święta miło spędziłem, z gwiazdami wielkiego formatu, w filmie lekkim i przyjemnym.