To jest Lowca Androidów dzisiejszych czasów. Krytycy obsmarowują ten film ale z biegiem lat sie obroni i stanie się kultowy
Kultowy to się może stać "Babylon" Chazella, a nie ten pretensjonalny, pierdofilozoficzny bełkot.
Legendą to stał się film The room. O tym pseudointelektualnym samozwańczym arcydziełem wszyscy za rok zapomną. Kolejne puste filmidło w ładnym opakowaniu. Nic więcej.
Chyba legendą tego jak upadaja kolejni wielcy reżyserzy . Nakręcone i zagrane wg jakiejś koncepcji starca która stracił kontakt i nie ogarnia - zwyczajnie niestrawne i przerysowane ale w nudny i męczący sposób . Tyle zmarnowanej kasy na durną wizję która nie pokazuje niczego odkrywczego
Coppola nie upadł, Wciąż jest twórcą wybitnych "Ojca chrzestnego" czy 'Czasu apokalipsy". Tylko teraz ma słabszy film i już chyba więcej nie zdąży w życiu nakręcić (życzę mu sto lat i więcej). Sam Coppola jest zadowolony z tego filmu, spełnił swoje marzenie, wiec negatywny odbiór jest mu obojętny.
Czasem starzy ludzie się zbłaźnią i dziwaczeją. Po dziesiątkach przeczytanych biografii wielkich ludzi kina, teatru i sceny, to stwierdzenie staje się prawie mantra w ich życiorysach. Genialni komicy, tracą poczucie humoru, wizjonerzy kina naraz pływają żabka w kałuży, a skandaliści naraz pouczają, jak być przykładanym katolikiem. A czasem, po prostu na starość, wychodzi ich tandetne poczucie stylu i marzenia o przepychu kapiącym złotem z ekranu...
Może być kultowy, bo beznadziejne filmy bywają kultowymi. Ale to straszne, straszne gó*no. Nie ma tu żadnej fabuły, czegokolwiek. Coppola zwariował i tylko szkoda, że film zadedykował zmarłej żonie, bo nikt nie zasługuje na taką dedykację. Może przed śmiercią chorowała i miało to wpływ na oszalenie Coppoli. Nie da się oglądać tego filmu.