Anderson wraz z tym operatorem tworzą jeden z najlepszych tego typu tandemów (obok duetów Aronofsky-Libatique czy Spielberg-Kamiński), więc czemu zastąpił go Mihai Malaimare? Poróżnili się o coś, czy tu po prostu chodzi o wizję artystyczną (nie do końca bym w to uwierzył - Elswit robił zdjęcia przecież do stylizowanej na reality-show "Magnolii", komedii romantycznej "Punch-Drunk Love" i mrocznego "Aż poleje się krew")?
To się ładnie Elswit wpieprzył w gówienko o Bournie... Ale na szczęście Malaimare jr. jest utalentowanym operatorem mającym na swoim koncie aż dwa filmy wielkiego Francisa Coppoli. Skoro Anderson go zatrudnił, to z pewnością dobrze wiedział co czyni.
Elswit w sumie nie miał wyboru - produkcja filmu została wstrzymana na pewnym etapie, scjentolodzy "zainteresowali" się obrazem, Universal nie chciał wyłożyć kasy. Anderson wziął się wtedy za "Inherent Vice", a Elswit związał się z innym projektem. Pracować każdy musi. A że nagle pani Ellison zaoferowała wsparcie finansowe - tego nikt nie przewidział, wyszło jak wyszło. Zresztą Anderson wie co robi. Kręci co kilka lat, dużo wkłada w każdy projekt, więc nie brałby do ekipy osób, których zdolnościom by nie ufał.
Dokładnie tak. Jeśli ktoś oglądał making of Magnolii, wie, że Anderson jest tak przewrażliwiony na punkcie zdjęć, jak jego wielki idol Kubrick. U Kubricka operator był właściwie tylko narzędziem wykonującym ściśle polecenia; patrząc po filmach Andersona można odnieść podobne wrażenie. Nie twierdzę, że operator nie ma znaczenia, ale w przypadku takich perfekcjonistów jak Anderson, nie wydaje mi się, żeby inny operator jakoś drastycznie wpłynął na obraz - to i tak Anderson będzie decydował o kadrach. Klip, który wypuścili, powalił mnie swoim podobieństwem do Stanleya właśnie. Zwłaszcza scena "przesłuchania" Phoenixa. Sterylnością przywodzi na myśl Full Metal Jacket i Lśnienie. The Master to chyba dla mnie najważniejsza tegoroczna premiera.