Finał tego filmu mocno przypomina finał powieści Huxleya 'Nowy wspaniały świat' z 1931; w jednym i drugim przypadku mamy wyobcowanego i niepogodzonego ze światem człowieka, który ginie, w zasadzie śmiercią samobójczą, ale tak naprawdę zamordowany przez osaczający go tłum wiedziony wyłacznie chęcia zarejestrowania/przeżycia czegoś mocnego...; w jednym i drugim przypadku ten tłum cechuje brak fundamentalnych zasad etycznych, które stanowią o człowieczeństwie (to samo dotyczy reporterów w obu dziełach).
Piszę o tym nie dlatego, że chcę umniejszyć zasługi twórców tego filmu, który oceniam jako rewelacyjny 9/10. Ot, po prostu takie miałem skojarzenia i chciałem się nimi podzielić. Może to też zachęci do lektury Huxleya tych, których film zachwycił, a ksiązki nie czytali. Pozdrawiam
Bardzo ciekawe porównanie.
Chociaż Dzikus z Huxleya, był wyrwany z innego świata i nie akceptował tego nowego, w którym się znalazł. Natomiast nie znamy powodów, dla których Artur z "Mniejszego nieba", zrezygnował z "normalnego" życia. I Artur nie myślał o samobójstwie, znalazł dla siebie dworcowy azyl i tam było mu dobrze, do czasu.