Dawno żaden film tak mną nie poruszył. Bardzo podobała mi się jego poetyckość, taka specyficzna, nieco narkotyczna, a przede wszystkim mocno oniryczna atmosfera. Momentami nie wiemy co się dzieje naprawdę, a co jest tylko kolejnym snem Mike'a. Do tego do bólu prawdziwa postać świetnie zagrana przez młodego Phoenixa, ze wszystkimi słabościami i pragnieniami młodzieńczego buntu. No i ta scena przy ognisku... Jednak szufladkowanie tego filmu tylko do kategorii "kina gejowskiego" (podobno takie istnieje) jest mocno niesprawiedliwe. Polecam gorąco!
Film jest naprawde dobry, byłam nieźle zaskoczona rolą Phoenix'a. Zagrał po prsotu rewelacyjnie, tak naturalnie i przekonująco.