Tak kiepskiego zakończenia filmu to nie widziałem od lat. Braciak mógł przynajmniej walnąć Woronowicza w pysk. A drugim paradoksem jest to, że nie potrafiłem kibicować głównej bohaterce. Życzyłem jej porażki. A to też się rzadko zdarza, bo zazwyczaj kibicuje się głównym bohaterom, nawet jeśli są złodziejami i napadają na bank albo produkują metamfetaminę, a tutaj no nie szło jej kibicować.
No raczej nie mogl tak zareagowac, bo taka jest postacia w tym filmie- ktora nie podejmuje zadnych odwaznych dzialan i wycofuje sie. Chcialby uciec od swojego zycia, ale nie zaczyna romansu z kolezanka z pracy, nie wyrzuca uczniow ze szkoly, bo jego zona sie nie zgadza, nie reaguje na romans zony, nie probuje przeciwdzialac temu chaosowi, ktory panuje w domu. Zakonczenie jak dla mnie pasuje do filmu. Kobieta odchodzi z rodziny i probuje zyc na wlasna reke, ale rodzina nie chce jej wypuscic. Mysle, ze to czesty problem kobiet, ktore czuja sie odpowiedzialne nie tylko dla siebie, ale tez za innych.