film nie zachwycał,ale dolph juz od bardzo dawna nie zagrał w niczym porządnym.przez kilkanaście pierwszych minut przypominal musical,a dalej było standardowo;jeden bohater przeciwko bandzie terrorystów,dobrze wiedzieć ze kapele rockowe mają w składzie kolesi którzy umieją posługiwać się bronią,nożami i walczyć wręcz,a nawet stanąc ramię w ramię z rosyjskim prezydentem....zachwyciło mnie jedno stwierdzenie ludngrena:"śmierć jest łatwa, rock and roll jest trudny"....na koniec mam pytanie,co to za zepół w którym dolph grał na perkusji?