Film, który idealnie obrazuje bezsens wojny. Ostatnie zdanie - "To szaleństwo, szaleństwo" -
genialne. Fenomenalnie podsumowuje całą wymowę i przesłanie " The Bridge on the River
Kwai". Jeden z najlepszych wojennych (antywojennych) filmów, jakie miałem
niekwestionowaną przyjemność obejrzeć. 9/10.
Zgadzam się całkowicie. Obsesja jednego, by zbudować most, dążenie drugiego by go zburzyć, ucieczka z obozu, po to by powrócić i musieć zginąć - z każdą chwilą ten film rósł w moich oczach.
zgodziłbym się z Tobą, gdyby nie ostatnie kilka minut.
SPOILER.
Przez 2.5h myślałem, że Nicholson jest dobrym człowiekiem z ogromnym poczuciem odpowiedzialności. Tymczasem, minutę przed napisami okazało się, że był zwykłym debilem i fanatycznym służbistą. Bardzo słabo. W życiu nigdy nie powinien być ten film wymieniany w towarzystwie plutonu i czasu apokalipsy. Cienka czerwona linia i full metal jacket też są dużo lepsze. Żadne arcydzieło
Nicholson "był zwykłym debilem i fanatycznym służbistą" - wprawdzie oceniam ten film wyżej, ale podzielam tę opinię, szczególnie jej pierwszą część. Na zdrowy rozum fakt, że dany żołnierz - jako jeniec - został wykluczony z walki, to już tak i wiele, bo o to chodzi przecież, o uniemożliwienie wrogowi walki. Dlatego zastanawiałem się nawet, czy w Konwencji Genewskiej, na którą Nicholson tak uparcie się powoływał, nie ma czasem zapisu o tym, że jeniec nie musi pracować - że wystarczy, że nie może walczyć. Braki i niekonsekwencje w scenariuszu, być może.
Konwencja Genewska była aktualizowana kilkukrotnie, ale nie chodzi o przepisy. Doszukiwałem się motywacji w postępowaniu Nicholsona zrodzonej z troski o ludzi, za których był odpowiedzialny. On natomiast okazał się zwykłym trepem, ślepo posłusznym regulaminowi. I tak jak przez prawie cały film mogłem go podziwiać, tak w finale rozczarował mnie sromotnie.
Inna rzecz, że Konwencja Genewska, pic na wodę - respektowana była tylko w kręgu kulturowym w jakim powstała. Azjaci nie stosowali się do niej.
Mogę wiedzieć które to jego zachowanie na końcu tak cię rozczarowało?
"Obrona" mostu przed wysadzeniem była chyba jedyną słuszną decyzją jaką podjął, a jego słowa przed upadkiem miały dotyczyć budowy mostu.
Nie chodziło o konwencję dla konwencji, ani o rozkazy dla rozkazów to były tylko te zasady, z którymi utożsamiał cywilizację europejską, którą uważał za jedyną słuszną. Dokładnie w ten sam sposób myślał generał japoński, mówiąc z dumą o ich kodeksie bushido, oczywiście z tą różnicą, że za jedynie słuszną uważał swoją cywilizację. To znacznie więcej niż indywidualne obsesje, to obsesje całych zbiorowości dążących do dominacji nad innymi. Może to i głupie, ale z pewnością nie takie proste. Ten jakiś tam most, zbudowany wspólnymi siłami, gdyby spojrzeć z tej strony, staje się dość wymownym symbolem.
Bo ja wiem. Tu już nie chodziło tylko o pokazanie siły brytyjskiej armii. Ten most miał być jedyną rzeczą jaka pozostanie po śmierci starzejącego się Nicholsona. Pomnik dla przyszłych pokoleń. Wiadomo są wojny i wkrótce się kończą, a most miał stać podobnie jak te 600 letnie drzewa wspomniane w filmie.