James Wan trochę przesadza niekiedy z powtarzalnością, wtórnością efektów i sposobów straszenia (chyba każdy się z tym zgodzi), ale wciąż jest to przyzwoity sequel. Miałem obawy, że będzie to zwyczajna powtórka części pierwszej (która, co prawda była lepsza od tego filmu, ale w tej tematyce powstało już zbyt wiele filmów żeby je zwyczajnie kopiować), ale na szczęście tak nie jest.
Może i sposób straszenia wciąż jest ten sam, a nawet nie sprawdza się już tak jak w jedynce; jednak widać próby sprawnego połączenia obu historii. Cieszy, że jest to naturalna kontynuacja wydarzeń z jedynki i film momentami zaskakująco sprawnie (niekiedy nawet wplecione są całe sceny z oryginału) łączy elementy fabularne obu części - choć czuć, że czasem trochę na wyrost. Jump scare'ów tak jak w oryginale nie brakuje, można kilka razy podskoczyć w fotelu, ale na szczęście to nie wszystko - klimatem też Rozdział 2 jako tako się broni. Choć uważam, że ujawniane tutaj stopniowo zawiłości scenariusza, które to w tym filmie nadają tempo akcji, powodują, że zatracany jest klimat. Gonimy za zrozumieniem całej historii, ale przestajemy czuć ten przyjemny dreszczyk na plecach. Ostatecznie sama historia też wydaje się nieco zagmatwana i choć wiemy, że złych duchów jest kilka, to też nie do końca wiadomo kto tak naprawdę się mści i dlaczego. To znaczy, niby wiadomo, ale samo wyjaśnienie jest całkowicie nieprzekonujące. Nie podobały mi się te zjawy i brakuje konsekwencji w ustaleniu granic świata żywych i zmarłych - ciężko powiedzieć kiedy mogą przeniknąć do świata rzeczywistego i na odwrót. Oczywiście, jak to w tego typu filmach zresztą bywa, nie brakuje cringe'u, jak choćby bohaterski dzieciak w końcówce filmu, który chcąc pomóc rodzinie, zasypia dosłownie w ułamek sekundy (kiedy w tle słychać niemal całą gamę niepokojących dźwięków).
Pomimo swoich wad, jestem w stanie ten sequel zaakceptować. Na pewno jest to lepsza próba niż naszpikowana bezsensownymi, rozstrajającymi klimat efektami druga część późniejszej Obecności.
Moja ocena: 6/10.