Film stawia sprawę jasno od samego początku: to będzie historia, którą obejrzałeś już dziesiątki razy. Swoją drogą zabawne, bo ten film, który na pierwszy rzut oka opowiada historię nawiedzonego domu tak naprawdę zawiera w sobie dosłownie wszystko…. Nawiedzony dom, duchy, opętanie, egzorcyzmy, hiszpańską inkwizycję… witamy na szczęśliwej loterii!
Odkopywanie tej historii podąża znajomymi gruntami. Gdy jeszcze na początku wydaje się, że nie będzie tu przynajmniej za dużo nadźganych jump scare’ów, to już w drugiej połowie, a szczególnie w końcówce twórcy jakby postanowili to za wszelką cenę nadrobić. Momentami jest jako taki klimat i generalnie sam koncept nie jest jakiś zły, szczególnie jeśli doliczymy do tego ostatnią scenę (tę jeszcze sprzed napisów końcowych – po, jest jedna, dodatkowa), która jak już wspomniałem, jest przewrotna i znacznie polepsza całość. Ale co z tego, skoro trzeba przebrnąć przez sporą ilość nieciekawych minut, by do niej dojść. Jeszcze ten wątek relacji między ojcem a córką, którzy przybywają pomóc głównemu bohaterowi. Jakie to nachalne, mdłe i nieciekawe – tak jak i te wszystkie sceny gdzie pojawia się ich zmarła, odpowiednio, żona i matka. Przewrotne zakończenie ratuje ten nudnawy, do bólu schematyczny film. Nie ma tu nic odkrywczego, to amerykański nawiedzony dom tyle że po hiszpańsku.