Tylko tyle wyniosłam z seansu. Zbyt egzaltowany, brak autentyzmu w dialogach, kiepsko zagrany, przesadnie podrasowany dźwięk, choć może to kwestia sprzętu... nie wiem...
Po prawie 3 latach od premiery zdarzyło mi się go obejrzeć i stwierdzam, że klimat nawet był, ale rzeczywiście odjąć z egzaltacji, bardziej przyłożyć się do dialogów i byłoby lepiej, a przede wszystkim wytrawniejszy reżyser (a nie gość, który okopał się w telewizyjnych tasiemcach) wyciągnąłby z tego materiału i z aktorów więcej. Choć mnie gra jakoś specjalnie nie raziła, paradoksalnie najbardziej mnie śmieszył wyjadacz Garlicki - kompletnie nie pasował na glinę, a co się odezwał - to jakby gadał Tretter...
Szczerze pisząc, po prawie 3 latach od seansu zupełnie nie pamiętałam o tym filmie... trudno mi sobie nawet przypomnieć fabułę, a zdarza mi się to niezwykle rzadko, mimo że dużo filmów oglądam. Nie jestem w stanie, w związku z tym, odnieść się do Twojej opinii... Pozdrawiam i życzę Tobie i sobie lepszych seansów ;)
A dzięki, wzajemnie.
Ja tu zajrzałem, bo akurat obejrzałem. I przy okazji przypomniałem sobie, że już tu byłem, a teraz widzę, że nawet prowadziliśmy tu jakąś rozmowę o wieku aktorów grających młodzież i o festiwalu :)
Cóż, arcydzieło to nie jest, ale z drugiej strony jak pomyślę o poziomie pompowanych w mediach współczesnych tzw. komedii, o dużo większych budżetach...
Good night.