film jest miernym plagiatem BLUE VELVET . Można uważać Davida Lyncha za swojego duchowego mistrza, ale po co od razu okradać go z jego pomysłów i podpisywać się pod tym. Żałosne.
W pełni popieram plagiat i oszustwo w 100%. Większość scen została w bezczelny sposób skopiowana z Blue Velvet.
http://img200.imageshack.us/i/oszust1.jpg/
"Twórca" tego wybitnego dzieła tak zapomniał się w kopiowaniu pomysłów, że w niektórych scenach umieścił nawet ulubioną roślinę doniczkową Davida Lyncha - Sansewierie. :)
"Języki teściowe" zagrały w kilku filmach DL. ZNALAZŁY SIĘ TAM NIE PRZYPADKOWO - STAŁY SIĘ NIE JAKO ZNAKIEM ROZPOZNAWALNYM DL.
Ciekawe czy nasz młody "artysta -kopista" zdaje sobie sprawę z wagi rzeczy, które kradnie.
Pierwszy Poruszyciel (albo Nieruchomy Poruszyciel) - w filozofii Arystotelesa przyczyna ruchu obrotowego piątego elementu (pozostałe to ziemia, ogień, powietrze i woda) znajdującego się na obwodzie świata.
Jest przyczyną ruchu [1] i podtrzymuje ruch w trwaniu [2]. Porusza kochającego [3]. Jest to żywy byt, wieczny i najdoskonalszy [4].
Na podstawie tej charakterystyki w średniowieczu utożsamiano Pierwszego Poruszyciela z Bogiem ze Starego Testamentu (por. św. Tomasz).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pierwszy_Poruszyciel
Barczyk robi idiotów z widzów i krytyków, jak na razie uchodzi mu to na sucho...
a może bardzo wzorował się na tamtym filmie ??? nie mi to oceniać ale ale nie oglądaliście różnych dziwnych wersjij i remake'uw różnych znanych filmów ?
Masz jeszcze gdzieś ten obrazek? Kiedyś widziałem porównanie kadrów filmu Barczyka z kadrami Lyncha, a teraz nigdzie nie mogę znaleźć - to pewnie było to.
Bez wątpienia jeden z czołowych filmów rodzimej produkcji. Bardzo mocne kino, pozbawione przysłowiowego owijania w bawełnę, ukazujące mroczne meandry ludzkich relacji, dramatów, skrzywień i siermiężnej polskiej obyczajowości na dokładkę. Doszukiwanie się plagiatów jest marginalnym i kompletnie chybionym podejściem w próbie podejmowania dyskusji na temat tego filmu. Jeśli ktoś zwrócił uwagę wyłącznie na pewne podobieństwa, a nie skupił się na przekazie samym w sobie, to w ogóle nie powinien zabierać głosu w tym temacie. Moja ocena 10/10 i oby więcej takich filmów.
"Doszukiwanie się plagiatów jest marginalnym i kompletnie chybionym podejściem"
z zaawansowaną ślepotą też trudno dyskutować...
Dla jasności. Nie w tym rzecz, że tych zapożyczeń nie ma, ale w tym, że nie są one istotnym ani też wiodącym elementem tego filmu. Tymczasem podejmuje się tu dyskusje o pewnych podobieństwach, zamiast podyskutować o filmie jako całości. O jego treści i poruszonej w nim problematyce. Wnioskuję zatem, że lepiej zgnoić coś, czego się nie rozumie i po sprawie. Ja oczywiście nie zamierzam przekonywać kogokolwiek, ale wyrazić swoje zdanie miałem prawo.
Plagiat to zdaje sie powielenie całości, wydaje mi się, że to bardziej naciagana inspiracja. Film mnie odrobinę zszokował, ale może dlatego, że jestem bardzo wrażliwa na gwałt na ekranie, sama nie wiem dlaczego. W każdym razie, trzeba przyznać, że rola Jana Frycza została zagrana obłędnie, Marieta mnie niesamowicie irytuje, ale to juz osobiste podejście do tej pani. Szczerze mówiąc też dostrzegłam wiele podobieństw z Blue Velvet, np skopiowany dialog ze słowami" uderz mnie" czy psychiczne odchylenie - delikatnie mówiąc, męskich bohaterów. I ten obłed związany z zapachami.
w razie dalszych wątpliwości w przystępny sposób przybliża zjawisko jakim jest plagiat...