Tego tworu nie ratują nawet efekty które de facto są dużo słabsze niż np w Kapitanie Ameryka 2. Z łezką w oku tęsknie do kina lat 80, 90 ,2000. Efekty nie komputerowe, klimat i przede wszystkim fabuła z którą jest najgorzej w dzisiejszym kinie nie tylko SF.
Powiem tak jak chcesz osiągnąć sukces bez komputera teraz to podstawa. Jak ktos wymysli film przy którym komp sobie nie poradzi to będzie cos
Nie jestem wrogiem efektów komputerowych, sam pamiętam jak na pierwszym Matrixsie zbierałem szczenę z ziemi po wyjściu z kina. Chodzi mi o to ze w tych dzisiejszych produkcjach jest przerost wizualnej formy nad treścią a w zasadzie jej brakiem. Można zrobić dobry SF bez wodotrysków, pierwszy z brzegu jaki przychodzi mi na myśl to...... "Moon" Duncana Jones. Każda epoka ma swoje narzędzia i pewnie przyjemniej było by oglądać realistycznego Xenomorpha z Aliena 1, wymodelowanego dobrze w kompie z płynnymi ruchami ale nie za cenę tamtego klimatu i scenariusza. Musi być odrobina tajemnicy i niedomówień a nie efekt goniący efekt i tak do końcowych napisów.