Nie wiem po co tam grał Li i Arni skoro byli parę minut na ekranie. Li był kompletnie nie potrzebny zero jakikolwiek walk w jego wykonaniu i może strzelił z trzy razy. W dwójce mówił, że wróci w właściwym czasie. To nie był właściwy czas nawet nie przedstawiono tego tak. Arni w dwójce wypadł świetnie myślałem, że tutaj będzie go więcej i będzie jakaś krótka jego walka i rozwinięta postać. Nowa młodsza banda psuję klimat całej trylogii, a akcja ich wraz ze Sly kompletny nie wypał. Zamiast cała "saga" mieć jeden klimat to każda ma inny, a ta kompletnie jakbym nie oglądał zbytecznych tylko jakiś inny film z tymi samymi aktorami. Ronda świetna, ale za mało jej. Bandera był najlepszy. Za mało Gibsona! Strata czasu ekranowego gdy Sly szuka nowych ludzi. To było nie potrzebne. Dwójka wychodzi na najlepszą cześć i jedyne co to tutaj Gibson świetnie zastępuję Van Damma jaką czarną postać. Statham też został w tyle co to były za walki ? Mogło by ich w ogóle lepiej nie być. Początek filmu świetny potem jest już porażka. Początek przypomina mi klimatem drugą cześć. Potem już się tylko oddala. Nie wiem po co Sly oddalił Crewsa. Nie było wielu scen które były przedstawiane na zdjęciach po skończeniu prac na planie filmu. Myślałem, że w tej części pójdą w ślady dwójki dodając jeszcze więcej akcji i ciekawych walk. Myliłem się. Widocznie Sly nie radzi sobie z wielkim sukcesem po dwójce i kompletnie spieprzył kontynuację.

Raczej z wiekiem sobie nie radzi. Ewidentnie zdziadział i teraz patrzy z rozrzewnieniem na tych młodych. Może myśli, że Ortiz bedzie nowym El Mariachi.

Stawiałbym na Jasona ;)

Ja sie kiedyś śmiałem, że Statham bedzie nowym Rambo.

Widać to nawet w filmie, że Sly bardzo go polubił. Każde zakończenie trzech filmów przez nich jest takie samo. (Ujecie przed napisami.)

Nawet dobrze, bo Statham trzyma w ryzach jakoś to kino akcji, choć tylko tak sobie, ale co ma poradzić biedny, że teraz dla tych młodych śmierdzieli się wszystko robi.

Jeśli zabraknie Sly i Eastwooda, to nie będę miał już po co oglądać filmów.

Ja chyba praktycznie kazdego aktora, ktory teraz ma 50 lat lub się do tego wieku zbliza.

Mnie trochę rozczarowało, że tak jak Van Damme, Gibson zostaje w finale wyeliminowany. Ja rozumiem, że się upierają, by więcej miejsca zostawić młodszym, okej. Tylko mnie się wydawało, że dla Gibsona miał to być kolejny krok by wrócić w chwale? Nie tak to zapowiadali? Gibson, po licznych problemach znów staje przed kamerą w oszałamiającym filmie akcji? Było go tyle co nic i na koniec dostaje 3 kulki. Miałem cichą nadzieję, że może na koniec dołączy do Niezniszczalnych (coś co byłoby chyba świeże w tej serii). Jak się okazało, że jego "złe uczynki" stawiają go na liście top1 osób do odstrzelenia, liczyłem, że może Gibson zostanie Moriarty'm dla serii i pojawi się w kontynuacji. Nie - trzy kulki i sterta gruzu.

Li i Schwarzenegger też pojawiają się tylko dla ozdoby. Ten pierwszy byle tylko mógł powiedzieć, że w końcu zarabia więcej, ten drugi po to, by móc powiedzieć "I lied!" (czyli mrugnąć okiem dla fanów Komando). Dzieciarnia też trochę za dużo jeżdżenia za nimi, równie dobrze mogli przedstawić każdą postać jak "coś tam robi" a w tle voiceover tego gościa, który mówi kim jest ten młodziak i na czym się zna i jakie emocje nim targają i tak dalej. Kilometr taśmy zaoszczędzony, w sam raz na rzecz prawdziwego rozwoju postaci.

Ogólnie z części na część starają się być co raz bardziej "kids friendly", a nie o to chyba chodziło...

Co do Gibsona też miałem taką nadzieję, że przeżyję. Nawet sam Ford powtarzał w filmie, że chcą go żywego. A dostajemy walkę która trwa parę sekund co to ma być? A jego powrót byłby świetnym zakończeniem. W dwójce i jedynce było wiele nawiązań bohaterów do ich aktorów. W jedynce Dolph gra ćpuna. Dlaczego? Miał go zagrać Van Damme (wiadomo dlaczego.) W dwójce gdy rzucają hasła kto zjadłby jakie danie czy gdy wszyscy mówią jakiej są narodowości podają swoje prawdziwe. Tak mogło być z Melem. Wraca do bandy,czyli wraca na duży ekran. Mam wrażenie, że to jest kolejna cześć Rambo, a nie "The expendables". Uwielbiam Sly, ale to miał być film o herosach, a nie o nim. Może w czwórce Arni przybędzie ze swoim gangiem "psycholi" i będzie go więcej w filmie. Niech scenarzyści pozwolą mu w końcu rozprostować skrzydła.

Swoja droga serio Sly chcial pominac Dolpha?

Tego nie wiem, ale wiem że pierwszy I do tej roli miał być Van Damme. I pewnie gdyby tak się stało to zginął by w jedynce. A wiadomo czym była by dwójka bez niego. Tym czym teraz jest trójka.

Jeszcze jedno mnie frapuje. Gdy Ford przylecial na dach to Sly podążal do punktu ewakuacyjnego. Rozumiem, że chciał zwiać przed Melem.

Mogło to tak wyglądać. Ale nie wiedział, że jest w budynku. Wiedział, że go tam nie ma więc uciekał przed wybuchem. Dopiero gdy go usłyszał to został. Wcześniej widział go tylko w ekranie.

Kurde mieć taka obsade i dac tyle czasu tym idiotom. Walki Wesleya niewykorzystane, mistrza Mela mniej niż Kesrana.