Już na samym początku film poraził mnie banalnymi dialogami. Wymiana słowna między bohaterami z założenia miała być zabawna, a naprawdę okazała się żenująco beznadziejna. Sylwester Stalone przez cały film gra jakby miał zatwardzenie i nie mógł się załatwić. Jak dla mnie Sylwester jest w tym filmie najgorszym aktorem.
Później jednak akcja przyspiesza. Pojawia się masa absurdalnych scen, które o dziwo dobrze się ogląda.
Dużo do filmu wnoszą aktorzy Harrison Ford, Mel Gibson i Antonio Banderas. Ich kunszt aktorski wyróżnia się znacząco, a pozostali aktorzy słynący z filmów akcji wypadają przy nich naprawdę kiepsko. Kiepskie dialogi w wykonaniu Harrisona Forda brzmią o wiele lepiej niż w wykonaniu innych. Mel Gibson zachowuje się bardzo swobodnie, a Antonio Banderas jako element komediowy naprawdę bawi. To pierwszy raz gdy w tej serii coś mnie rozbawiło.
Ogólnie film dobrze się ogląda.