Moim zdaniem, akcja filmu rozgrywa się odrobinę za szybko, sceny walki, śledzenie odbywa
się to odrobinę za szybko przez co brakuje tu napięcia. Dwie sceny były szokujące: jak ojciec
rodziny umiera oraz moment gdy chłopak jego córki chce go zabić - szczerze się tego nie
spodziewałam. Rozwój akcji, zabicie ludzi w maskach przez sąsiadów zaraz wydało mi się
podejrzane i wcale się nie myliłam. Jedno pytanie dlaczego bezdomny nie pojawił się przed
"odsieczą sąsiadów" ? (pewno w tym czasie był już wolny, a pewno nie szukał tego
samochodzika , który był nadzwyczaj irytujący). Co do pomysłu na sam film nie powiem w
porządku, nie zdziwiłabym się jakby taki system zaczął funkcjonować w przyszłości. A genialne
w tym wszystkim jest to, że Ci ludzie mieli z tego, frajdę : słuchać w radiu kto i gdzie zginął, jakie
straty poniósł. Sprawcą tej idei "nocy oczyszczenia" był zapewne kościół, chociaż mogę się
mylić (bez urazy dla niektórych) , dziwi mnie również fakt, że ludzie nie strajkowali i nic z tym nie
robili ... Aaa i wielki plus za te szaleńcze maski z uśmiechami i rolę Wakefielda !
To prawda ale dobrze że jest chociaż w tym filmie.Gdyby nie on to film nie byłby taki sam. :)
Dokładnie, film nie miałby takiego już psychologicznego charakteru jak dla mnie, a on wyglądał w tym filmie dosłownie jak jakiś szaleniec, tylko dzięki niemu głównie można było ten film obejrzeć. :D
Dzięki Niemu będę wracać do tego filmu wiele razy i tak mnie powalił na kolana swoją rolą że muszę inne filmy z nim obejrzeć.Oby było więcej takich aktorów :)
Postać, którą gra Wakefield po obejrzeniu "Funny Games" strasznie mi przypomina pod wieloma względami postać Paula. Oby dwoje byli inteligentni, zachowywali się kulturalnie, nawet wyglądali tak samo. Nie sądzę by to był przypadkowy zbieg okoliczności.