Mądry, wartościowy film, który pokazuje nam, ze można żyć inaczej. Z dala od konsumpcjonizmu, konformizmu, uniformizmu, za to w symbiozie z naturą.
Jak powiedziała jedna z Nomadek na spotkaniu na pustyni
„ uwielbiam ten styl życia. Jest wolność, piękno i spokój”
To prawda, Fern do takiego stylu poniekąd zmusiła sytuacja życiowa. Ale czy do końca? Mogła wybrać inaczej. Ale tak jak powiedziała jej siostra, Fern od zawsze był indywidualistką, ekscentryczką, chodziła własnymi ścieżkami. I myślę, że tęskniła za wolnością. Tak można suponować, jak opowiadała o pustyni za ich domem, ze nic ją od niej nie dzieliło. Taka namiastka wolności. I wtedy, gdy mówiła, że po śmierci męża za długo tkwiła w mieście, w domu …. Myślę, że likwidacja fabryki dała jej wolność, bo już nie było pretekstu, by tam tkwić.
Nie, nie widziałam w jej oczach smutku. No, może tylko wtedy jak opowiadała, o Bo. Tak, widziałam Fern szczęśliwą, uśmiechniętą. Fern kąpiącą się na golasa w rzece. Fern stojąca na szczycie jakiejś góry w koszuli nocne i wdychającej wolność.
Większość Nomadów, jak dowiadujemy się z opowiadanych na pustyni przez nich historii, chciało tak żyć. Chcieli być wolni. Weteran wojenny, który szukał spokoju. Pracownica korporacji, która miał dość marnowania życia w biurze. I wiele innych osób.
Swankie jak opowiadała z błyskiem w oku, jak piękne miała życie. Ile widziała …. Linda May ….
Ktoś napisał na forum, że ceną za to była samotność. Nieprawda. Są osoby, które od ludzkiego wolą towarzystwo zwierząt i bliskość przyrody. Są może sami, ale nie samotni.
Piękny, spokojny, klimatyczny, ze piękną, korelująca z fabułą, ścieżką muzyczną. O tym, ze można uciec od dotychczasowego życia i znaleźć szczęście w całkowicie nowym, tak różnym od tego, które prowadziliśmy a które daje nam szanse na znalezienie się psychicznie, fizycznie i życiowo zupełnie gdzie indziej.
Nie każdemu się ten film spodoba. Dla mnie było on jak poezja.