Pierwsza część przypadła mi do gustu. Nie było to wg mnie kino wysokich lotów, ale przyjemny film, interesujący w pewnym sensie.
Niestety jak to zwykle bywa z każdą kolejną częścią jest gorzej.
Nowe oblicze Greya to według mnie duże rozczarowanie. Przeczytałam książkę z przyjemnością w dwa dni i czułam jakby co kilka stron pojawiał się nowy ciekawy wątek, ale całość nadal była spójna. Natomiast podczas seansu w kinie miałam wrażenie, że film nie przedstawia żadnej konkretnej historii, był o niczym. Tak jakby zbiór kilkunastu historyjek zupełnie bez przekazu i nie wiążących się ze sobą. Po 30 minutach miałam ochotę zasnąć. Reżyser uchwycił to w dość dziwny sposób wg mnie. Coś się dzieje przez parę minut, scena sexu, Ana wychodzi do pracy, scena sexu, Ana robi śniadanie scena sexu, coś się dzieje, scena sexu.
W przeciwieństwie do pierwszej części, gdzie bardzo podobała mi się gra głównej bohaterki, tutaj nie wypadła zbyt dobrze.
Jednak mimo iż rozczarował mnie sposób w jaki reżyser przedstawił tę historię, z przyjemnością wybrałabym się na kolejną część, gdyby kiedykolwiek powstała. (Tak, wiem, że była to ostatnia częśc trylogii)
Moja ocena to 5/10.
Jak wam podobał się film?