Na początku jakiś koleś w kapeluszu ot tak wchodzi do opuszczonego domu i się tam szwęda. Na piętrze znajduje bezdomnego Bena. Chwilę potem z sufitu spada na nich jakaś laska, która miała przekazać telegram swojemu ojcu. Potem przychodzi, o czym się niedługo dowiadujemy, grupa złodziejaszków, których tamci wpuszczają bez większego "ale". Zaraz potem pada strzał, który chyba nic nie powoduje, albo nasz bohater po 3 minutach sie zregenerował, nie wspominając o tym że wystrzał spowodował niesamowite poruszenie, jak zbicie pierwszego pionka w sachach. Kilka późniejszych scen jest bez komentarza. Scena walki to jednak najstersztyk, tak samo jak "uduszenie" Bena. Pościg w pociągu jest dosyć śmieszne, aczkolwiek wykolejenie się z taką prędkością nikomu nie zaszkodziło. Jedynie zakończenie dosyć niespodziewane, po tym całym kto jest kto. Na końcu dowiadujemy się kim był ów dżentelmen, niemniej każda postać jest bardzo płytka a sama historia jakoby zaczęta od środka.
Nie każdemu odpowiada angielskie poczucie humoru. Ale chyba każdy przyzna, że początkowa sekwencja w opuszczonym domu zapada w pamięć.