Gorąco polecam kulisy kręcenia filmu: The Making of Aliens 1986 James Cameron. Niesamowite jakich trików można użyć aby osiągnąć taki efekt, jaki widzimy w filmie. A polewanie jogurtem i rzucanie kilkadziesiąt razy połówką manekina (Bishopa) aby upadł dokładnie na plecy rozbawiło mnie do łez!!:-) polecam głównie fanom tej części, ale nie tylko.
Oglądanie "Making of" to najgorsza rzecz, jaką można sobie zrobić. :) W czasie oglądania filmu ja chcę zapomnieć, że to wszystko jest na niby! Chcę tak się wciągnąć w historię, żeby poczuć się jej częścią. Nic bardziej nie psuje takiego wrażenia niż obejrzenie "the making of"...
Ależ ja się wciągam w historię;-) i to za każdym razem, a widziałam ten film ok. 20 razy (serio, serio) i jeszcze nie raz go obejrzę. Dla mnie to jest prawdziwy fenomen, to co zrobił Cameron, począwszy od scenariusza a na efektach skończywszy. Po prostu zawsze byłam ciekawa jak się kręci takie filmy i jak się robi efekty specjalne bez cyfrowych ułatwień, które istnieją dzisiaj. W latach osiemdziesiątych wykonanie obcego który naprawdę się porusza (i to samodzielnie, tak jak facehugger w scenie w laboratorium) - według mnie to jest wyczyn. Nie uważam żeby obejrzenie kulisów psuło cokolwiek, raczej dodaje dodatkowych emocji!!:-) pozdrawiam
Nie wiem jak wyrazić to co czuję aby zabrzmiało normalnie, ale niesamowicie cieszę się, że jest na tym świecie choć jedna kobieta o poglądach takich jak Twoje :) Mogę zostać Twoim znajomym? :)