PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=300636}

Obcy kontra Predator 2

AVPR: Aliens vs Predator - Requiem
2007
5,2 47 tys. ocen
5,2 10 1 46522
3,3 20 krytyków
Obcy kontra Predator 2
powrót do forum filmu Obcy kontra Predator 2

Wrocilem z Atlanticu i moge sie podzielic wrazeniami, bedzie troche spojlerow wiec jak ktos nie chce sobie psuc "widowiska" niech nie czyta. Tak wogole to dzieki dla ekipy filmweb za zaproszenia. Co do filmu to wedlug mnie zenada. Ogladalem serie "Obcy" od pierwszej czesci, ale z kazda kolejna czescia coraz mniej ambitne to byly produkcje (no moze poza 2). Predator 1 tez byl niczego sobie. Do mieszanki AvsP podchodzilem z wielkimi nadziejami ale sie lekko zawiodlem na pierwszej czesci (ten amerykanski patetyzm...) i do drugiej czesci nastawilem sie zdecydowanie pesymistycznie. Cale szczescie bo inaczej bym sie rozczarowal. Film jest dosc krotki ale i tak mozna sie podczas niego solidnie wynudzic. Fabula jest po maksie przewidywalna i autorzy scenariusza nie zadali sobie minimalnego trudu aby czyms widza zaskoczyc. Humor w filmie jest prostacki i niesmieszny (gosc mowi babeczce aby nie rozbila samochodu ktory prowadzi, kilka scen dalej gdy ona rozkwasila smiglowiec w lesie on z ironia, ze mowil jej przeciez zeby sie nie rozbila...) Ludziska w kinie najczesciej sie smiali w momentach nieprzewidzianych na smiech w scenariuszu, np: scena gdy obcy atakuje tatusia i synka w lesie - takie to slodkie i prorodzinne; scenka gdy blond panienka przez przypadek zostaje przybita do sciany itd. Najwiecej smiechu wywolalo to jak komus sie butelki wywalily pod nogami. Sam pomysl na zmutowanego obcego polaczonego z obcym bylby moze i fajny ale sama postac przypominala mi raczej pomieszanego Saddama i pieska w 2 czesci "Hot Shots". Tu ogonek obcego tu dredy predatora itd. Gra aktorska kulala strasznie choc widzialem juz gorsze pozycje. Natomiast tlumaczenie to jakas masakra jest (chociazby tekst "Co Ci sie stalo w twarz") i daleko mu do doskonalosci. Generalnie film dla fanow gatunku to nedza, dla fanow kina akcji - produkcja klasy B - z bolem mozna obejrzec, dla tych co ida do kina na jakis fajny film odradzam - szkoda kasy.

ocenił(a) film na 6
jarecky

Recenzja Corvaxa:

O statku już wspomniałem, to może skupie sie na głównym bohaterze, czyli Wolfie. Wolf dzięki Predatorowej technologii wyłapuje sygnał z rozbitego statku (będąc na swojej ojczystej planecie) i tak używając zapisu z kamer z masek predatorów dowiaduje się co się stało i postanawia działać. Nie uzgadniając tego z nikim ze swojego klanu (najwidoczniej albo jest renegatem samotnikiem albo nikt go nie lubi) postanawia wyruszyć na polowanie(?) i eksterminację obcych (zwykle w zagrożeniu zainfekowania całej planety obcymi wysyła się dużą grupę uderzeniowo/likwidacyjną lub nawet spala się całą planetę ale to szczegół), co jednoznacznie pokazuje, że jest debilem i idzie na misję samobójczą.

Jeśli chodzi o sam design Wolfa to jest całkiem całkiem. Gębę widoczną na początku można spokojnie przeżyć, jest lepsza i bardziej agresywna w porównaniu do AvP, ale daleko jej do P1 czy P2. Ciało jego przypomina postacie z poprzednich Predatorów, nie jest na szczęście podobny do żadnego z Predatorów z AvP i to jeden z niewielu plusów filmu. Widzimy go jak wybiera jedną z kilku(nastu?) masek, akurat wybiera tą ceremonialną, której nie używa się w walce, bo szkoda. Widzimy także jak się dozbraja, wszystko prezentuje się o wiele lepiej i w miare przyjemnie się na niego patrzy, a to jedyna rzecz na jaką da się patrzeć w tym filmie. Jego ruchy są do przeżycia, także odgłosy jakie wydaje dają radę (nie jest to co prawda wspaniały ryk Lwa z AvP).

Wizualnie Predator na prawdę daje radę, jednakże jak przyjrzeć się całej postaci to niestety kuleje u niego inteligencja, a szczególnie logika. Scenarzysta wymyślił, że wyśle go samego to raz, dwa, że jak znajduje ciała ludzkie i facehuggery to postanawia polać je niebieskim płynem (w jednym małym miejscu nie całe ciało) co powoduje rozpuszczenie całego ciała w kilku sekundach... Od kiedy Predatorzy o to dbają? Utylizacja śmieci? Puszczenie oczka w strone ekologów? Co najdziwniejsze robi to wybiórczo. Skoro zaciera ślady po Obcych to czemu nie zaciera śladów po sobie, zostawia w końcu obdartego ze skóry BEZBRONNEGO człowieka, który był jednym z ratowników poszukujących zaginionego Ojca i syna (Samo rozpuszczanie jest kijowe, jak już mówiłem wyżej). To jest także jeden z czterech ludzi, których Predator zabija... Zresztą skąd ten pomysł? Ech... Drugi zaś człowiek to laska zabita przez przypadek shurikenem, bo Wolf rzucił tak, że trafił dwóch obcych, a potem nabił na ścianę pannę (w której zakochał się jeden z bohaterów). Dwaj pozostali to naćpani trawą kolesie, którzy oberwali shoulder cannona w tym samym momencie, brakowało tylko głosu "Double Kill" i oklasków.
Druga sprawa jest taka, iż nasz Predator jest wielkim farciarzem i jest chyba bardzo atrakcyjny dla Obcych. Jedynie co Obcy przez cały film mu robią to strzelają go z liścia i biczują z ogona. Ani razu Obcy go nie zadrasną, pomimo WIELU okazji. Wielokrotnie też Predator pomimo swoich wielu widoków (jeden w ciągu sekundy tworzy topografię całego systemu tunelów O_o) nie zauważył Obcego czającego się przy suficie czy gdziekolwiek, był zbyt twardy by patrzeć na sufit mówię wam. Albo to albo po prostu jest ciamajdą z dużym szczęściem.
W tej części przynajmniej ominięto głupi błąd rozpuszczających się broni. Tym razem nic się nie rozpuszcza i dobrze. Jednakże mówiąc już o kwasie to nie sposób wspomnieć o tym iż kwas rozbryzguje się wszędzie ale nie na Predatora i jakoś magicznie go omija. Predator wielokrotnie strzela Obcym w twarz z odległości nieświeżego oddechu, na przykład trzymając ich za gardło (samo to, że Obcy wije się jak bezradne dziecko zamiast rozszarpać rękę Predatora swoimi łapami).
Tak samo nabicie na Combisticka nie sprawia żadnego problemu, ba Predator nawet butem postanowił raz zgnieść czaszkę Obcemu, kozak normalnie Smile.
W całym filmie Predator oberwał dwa razy. Raz się przestraszył Obcego i spadł na wystającą rurę parę pięter niżej (przebił sobie brzuch bodajże?), praktycznie bez szwanku się z niej zdjął i poszedł polować dalej. Drugi raz to sprawka Predaliena, który go po prostu zadrapał... na Liście i biczowanie jest ewidentnie odporny.
Finałowa walka pomiędzy Predalienem, a Predatorem odbywa się na dachu szpitala. Tam nasz bohater uznaje, iż ma godnego przeciwnika, więc zdejmuje zbroje, maskę i całe uzbrojenie i co? Rzuca się na Predaliena z gołymi pięściami w stylu amerykańskiego Wrestlingu! Masakra normalnie, chyba mu się coś popieprzyło we łbie. Walka skończyła się tym, że Predator w uścisku z Predalienem urywa temu drugiemu język, ani troche się nie parząc przy tym (pomimo, że sik jest niezły i wygląda jakby miał mu się na klatę spuścić, dosłownie). Predalien go rani, ten się odwdzięcza Wristblade'ami w czerep zaś Predalien znów odwdzięcza się Predatorowi nabijając go na swój ogon, cały czas w miłosnym uścisku. Jak nie możecie sobie tego wyobrazić to może kiedyś bawiliście się w piaskownicy.
"Pif paf zastrzeliłem ciebie", "nie bo ja pif paf zastrzeliłem ciebie", "nie ja ciebie", "ej to nie fair ja sie tak nie bawie". Po czym przychodzi mama i rozdziela dzieciaki, w filmie w mamę wciela się bomba atomowa.
W pewnym momencie filmu widzimy (na samym poczatku zreszta) jak Predator (nie wolf) obdziera ze skóry(!!!) głowę królowej Obcych (skąd to nie wiem ale nieważne). Czy czasem Obcy to nie chitynowy egzoszkielet? Może się mylę? Mało tego. Predator posiada tam technologię śledzenia feromonów. Wstrzyknął sobie płyn z pojemnika na jednego facehuggera do swojego naręcznego komputera, który w mgnieniu oka na wizjerze w hełmie wyświetlił ślicznie zaznaczoną trasę feromonową obiektu. Tak sobie to śledził i śledził, doszedł do truchła, rozpuścił i na tym się skończyło. Załamania nerwowego dostać można. No ale to jest mało.
Jak wszyscy zapewne wiedzą Predatorzy na plecach noszą akumulatory. Predator najwidoczniej był na tyle mądry iż wziął taką większą, przeznaczoną do wielkich bitw baterię (czyżby scenarzysta odrobił lekcje?) i mógł spokojnie zasilać wymagające dużo energi działka naramienne. Gdy jedno działko zostało zniszczone, a drugie uszkodzone, Predator postanowił wziąć to ocalałe i dalej toczyć wojnę z Obcymi Cowboy style. Broń najwidoczniej miała gigantyczny zapas mocy wraz z własnym akumulatorem ładującym (TO PO CHUJA MU BATERIA NA PLECACH? Sorry), ponieważ oddał z niego minimum 10 strzałów, a gdy w pewnym momencie człowiek podniósł broń to jeszcze udało się minimum 20 strzałów oddać. Super...

No ale dość o naszym Predku, czas zająć się innymi aspektami.

Film jako całość jest bardzo mieszany. Z jednej strony mamy kupę bohaterów, jak na taki film to naprawde dużo. Ojciec z synem, dwóch braci, szeryf, blondymka (co chciała blowjoba jednemu z braci na basenie zrobić, bez kitu), Babka z iraku, jej córeczka i mąż. Kilka innych pomniejszych lecz długo występujacych na ekranie postaci. Jednakże wszystkie te postacie są płytkie jak kałuża. Zostały wprowadzone tylko po to by je uśmiercić i to w bardzo wiadomych momentach. Nie ma budowania charakteru, poznawania ich tak po prostu widzimy postać, a ta zaś po pięciu, może dziesięciu minutach ginie.

ocenił(a) film na 6
jarecky

Recka Hicksa:

Scenariusz

AVP2 podobnie jak swój "znamienity" poprzednik ma problemy z dwoma założeniami, składającymi się na konstrukcje świata przedstawionego. Akcja filmu ma miejsce na Ziemi, w naszych czasach. W środowisko to w niezwykle trudny sposób jest wpasować obcego. Jest to o wiele trudniejsze gdy fabuła koncentruje się na masakrze mieszkańców małego miasteczka. Obcy usunięci ze swojego stylizowanego na mroczny gotyk świata stają się... kolejnymi kosmicznymi potworami jakich pełno. Predator nie radzi sobie lepiej. Brak równikowej czy betonowej dżungli odbiera mu godność potężnego łowcy.

Jim Davis, producent Predatora oraz AvP postanowił faworyzować swojego drapieżnego pupila i zmusił Shana Salerno aby pisał scenariusze opowiadające o konfrontacji nieziemskich istot na... Ziemi. Efekt, jest dość smutny. Małe miasteczko w żadnym wypadku nie nadaje się na arenę zmagań między obcymi istotami. Jest nie do zestawienia chociażby z Ryushi. Kolorowe domki, pizzeria, pływalnia. Samo rozplanowanie poszczególnych lokacji wydaje się przypadkowe, a umiesczenie w nich obcego i łowcy jest pozbawione kontekstu. Aby ukryć dość oczywistą kompromitację poszczególne akty scenariusza zostały dość prymitywnie zmodyfikowane. Obcego jako takiego nigdy nie zobaczymy za dnia. W pierwszym akcie umieszczono ich w kanałach. Dopiero w nocy gdy jest ciemno obcy wyjdą aby wziąść w posiadanie Gunnison.

Tutaj natrafiamy na zasadniczy problem. Kolejny raz twórcy nie podołali arcyważnemu zadaniu - rozplanowaniu akcji tak aby w interesujący, a nie chaotyczny sposób przedstawić zmagania trzech gatunków. Jak już pisałem małe miasteczko w USA nie pomaga uatrakcyjnić zmagań. Dochodzi do tego niepewny status samego Predatora, którego motywacji do końca nie poznamy (łowy na obcych, predaliena, czy próba niedopuszczenia do opanowania Ziemi przez kosmitów?). Kiedy dochodzi do zasadniczego zwrotu akcji i krwawej konfrontacji wszystko to co zostało wypracowane w pierwszym akcie powinno procentować, ale...

Do tego czasu obserwujemy prezentację nakreślonych na kolanie postaci. Możecie zapomnieć o jakiejkolwiek głębi. "Wieśniakom" przeznaczono los pokarmu dla obcych. Tylko wybrani mieli ocaleć. Salerno/Strause wyszli z założenia jakie przyświecało twórcom Aliena i Aliens. Nikt się nie wychyla - nie wiadomo kto przeżyje. Problem polega jedynie na tym, iż w poprzednich filmach postarano się o wykreowanie ciekawych cech charkteru i zachowania, które miały utrudnić/ułatwić/uatrakcyjnić konfrontację z obcymi. Czegoś takiego w AvP2 nie ma. Postacie są jednowymiarowe i ani przez chwilę nie zależy nam na ich losie. Nie obeszło się również bez nawiązań. Twarda matka (która jeździ Bojowym Wozem Pancernym), jej kilkuletnia córka (widząca potwory, których podobno nie ma) itd. A więc gdy dochodzi do utworzenia grupy możemy się spodziewać ich losu w odniesieniu do postaci na których bazują. I nie zostajemy pod tym względem niczym zaskoczeni.

Podsumowując - jest to scenariusz na poziomie Andersonowskiego. Amatorszczyzna, którą poprawiały dziesiątki po autorze co i tak nie poprawiło ogólnego wydźwięku.

Reżyseria

Bracia Strause debiutują. Z reklamówek zostają wrzuceni do filmu pełnometrażowego, w którym większość pokłada wielkie nadzieje. Dostają oni do rąk naprawdę kiepski scenariusz i musieliby okazać się geniuszami na miarę Camerona aby opracować wizualną interpretację wypocin Salerno.

Ale jak to mawiał Konfucjusz? "Nie wyciśniesz krwi z rzepy". Ja w przeciwieństwie do wielu nie mam pretensji do Finchera. Alien 3 oraz wpadki w tym filmie są winą tylko i wyłącznie Gilera, który dosyłał materiał faksem. Jednak od strony wizualnej Alien 3 to najpiękniejszy film w sadze. Jak zatem wygląda od tej strony AvP2?

Nijak. Bracia nie opracowali żadnego (przynajmniej rozpoznawalnego stylu). Większa część filmu rozgrywa się podczas decydującej nocy. Mrok i kiepskie warunki atmosferyczne (deszcz) nie budują napięcia. Do tego dochodzą dość kiepsko zaprezentowani obcy. Żeby tylko zaprezentowani - przede wszystkim źle zaprojektowani. Ich aparycja, którą przyszykowali "spece" z ADI pozostawia wiele do życzenia. Ujęto ich też nie szczególnie - czają się w mroku, źle oświetleni (a nie klimatycznie jak być powinni). Pred wypada tu nieco lepiej ale może dla tego, iż zazwyczaj poluje on za dnia. Mrok w tym wypadku stanowiłby jego kamuflarz. Chociaż trudno mi powiedzieć czy to ma jakiś wpływ gdy ogólnie pod względem wizualnym film to popcornowa popelina.

Skrewiona wizja przekłada się na kiepskiej jakości konfrontację drapieżcy z obcymi (w to wliczając Predaliena). Kwasokrwiści syczą gdzieś w mroku wypadają czasami nie wiadomo skąd, a Predator siecze te przerośnięte robaki. To znowu NIJAK się ma do budowania napięcia. Od samego początku wiemy, iż finałem będzie pojedynek Preda z Predalienem. Do tego czasu oboje będą na chodzie, a nam będzie się wmawiać jacy to oni twardzi i okrutni. Tutaj dochodzimy do prawdziwej bolączki tego filmu. Nie zrozumcie mnie źle, łowca w AvP2 jest zaprojektowany i zaprezentowany znacznie lepiej niż ta banda koksiarzy w AvP. Problem polega jedynie na tym, iż bracia Strause wyraźnie się silili na powrót do korzeni. Pred okrutny dla ludzi - pomysł godny pochwały gdyby za zamiarami szła konsekwencja. Wolf zabija w tym filmie jednego człowieka na początku i ze skóry go obłupia. Tylko że następne ofiary są wykańczane albo przypadkowo albo tak, że jego okrucieństwo jest... minimalne i znów - przypadkowe. Z pewnością fakt użycia krwi typu CGI tutaj nie pomaga.

Szczerze mówiąc film dużo przez to traci. Gore w tym filmie została wyjątkowo nieudolnie wkomponowana. Krew komputerowa nijak się ma do rzeczywistej. Bracia Strause korzystają tu z doświadczenia pokoleniowego, które krew sączyło z ekranu monitora. Niestety to nie robi wrażenia. Ale bracia idą dalej i stawiają na walor SZOKU. Poszczególne sceny takie jak chestburstering małego chłopca, zapładnianie mających rodzić ciężarnych kobiet itp. mają być wyraźnym sygnałem do widza - "Nie jesteśmy Andersonem". Nie jesteście chłopaki, ale to nie powód żeby robić to w sposób tak nieprzemyślany! Posczególne sceny gore nie mają tego waloru co w Alienie (Kane i jego "synek"). Tam to pasowało i miało wpływ na postrzeganie obcego, który jako istota zrodzona we krwi, łaknie jej dalej. U Strause problem polega na tym iż owe sceny są średnioobrzydliwe, a w paru miejscach wygląda nawet na to, że się ich przestraszyli.

No i nie możemy zapomnieć o mieszkańcach miasteczka. Jak na film traktujący o zagładzie, którą sprowadzają pozaziemskie istoty, film ten wyjątkowo oszczędnie prezentuje nam postępującą apokalipsę. Cały czas śledzimy jedną grupę tak jakby tylko i wyłącznie ona zamieszkiwała okolice. Brakuje tutaj ujęć w planie ogólnym z obcymi dokonującymi rzezi na ulicach.

Ogólnie...

rzecz biorąc, AvP2 podobnie jak film Andersona zaczyna się kompromitować w drugim akcie. Nie znam się ale wydaje mi się, że Gwardia Narodowa USA nie przypomina regularnych jednostek wojskowych. Czemu więc do Gunnison zjeżdżają oddziały, które wyglądają jakby je przeżucono bezpośrednio z Bagdadu? Kolejną bolączką są głupoty w odniesieniu do kanonu Predatora i Obcego. Łowca para się nową profesją i... pozbywa się ciał zarówno potworów jak i ludzi(nie jest wytłumaczone czemu). Chwyta działko naramienne w garść przez co z myśliwego staje się tępym zbirem z pukawką. Jego bezpośrednia konfrontacja z obcymi też zaczyna zyskiwać kuriozalny wymiar. W ruch idą pięści, stopy i bary. Nie ustrzegł się i Obcy. Anderson namieszał z cyklem rozrodczym. Bracia chcą nam wmówić, iż kosmici potrafią wybudować korytarze swego gniazda w przeciągu kilku godzin.

Warsztat

Niestety niedoświadczeni bracia popełnili też błędy jeżeli chodzi o reżyserię scen akcji. Próby dotarcia do helikoptera na dachu sprowadzają się do strzelania w próżnię. Przyzwyczajenia jakie Strause wynieśli z pracy przy reklamówkach skutkują w siekanym montażu. Zwłaszcza podczas pojedynków Predatora z Obcymi.

Na koniec...

...wam powiem, że finał tego filmu rozczarowuje najbardziej. Zero pomysłu na przemyślane rozwiązanie poszczególnych wątków. Niesprawiedliwość dotknęła przede wszystkim dwóch głównych antagonistów. To oni stali się centralnymi postaciami tego filmu a ich koniec... okazał się MOCNO ROZCZAROWUJĄCY.

Tak jak cały film.