Przewidywałem, że główna bohaterka umrze, tylko nie byłem pewien czy zrobi to poświęcając się ratując brata lub niszcząc lustro, czy może jej brat ją zabije. Ostatecznie wyszło na to drugie, ale zostało to wyreżyserowane w tak banalny sposób, ze aż żal...
Twórcy maglują całą akcję, tworząc jakieś szalone gonitwy po domu, wtrącając retrospekcje z przeszłości. Nawet budują tym napięcie i okej, ja to kupuję. Aż tu nagle główni bohaterowie budzą się jakby ze snu, on jej nie widzi, ona jest wciąż w innej rzeczywistości i zaraz TRACH... on pociąga dźwignię i zabija siostrę. Czy to nie było za proste rozwiązanie? Równie dobrze mogli wyrzucić ze scenariusza połowę tych retrospekcji i gonitw po domu i od razu to w ten sposób zakończyć! Nie można było przedstawić tego w jakiś bardziej wymyślny, spektakularny sposób?
Czy tylko ja mam wrażenie, że twórcy kombinowali i kombinowali, a ostatecznie finał był banalnie prosty aż do bólu?
Zaczynając od głównego aspektu: Oglądając film nawet nie myślałem o zakończeniu, no bo w sumie po kiego, i dzięki temu byłem lekko zaskoczony faktem, że brat po raz drugi pójdzie siedzieć za nie swoje winy. No ale cóż. Według mnie zakończenie nie aż takie przewidywalne, bardziej przewidywalny w dobie dzisiejszych horrorów byłby happy end, czyli np. zniszczenie lustra i wyjście z płonącego domu (a znając życie ostatnia scena przedstawiałaby ostatni kawałek lustra, który nadal będzie czynił zło...), więc mi zakończenie się podobało i średnio się go spodziewałem,
Po wtóre: Retrospekcje nie były niepotrzebne. Bynajmniej. Były one idealnym sposobem na zbudowanie fabuły i klimatu wydarzeń, tak samo jak można powiedzieć rozdwojenie świata na ten lustrzany i rzeczywisty. Bez tego byłaby to zwykła historia, a tak mamy mały mętlik i uczucie chaosu, za który rzeczywiście uwielbiam ten film.
Z tym że retrospekcje były spoko i budowały klimat, to nie przeczę, nie miałem nigdzie na myśli że są złe. Chodzi o to, że tak się z nimi nakombinowali, a zakończenie takie... banalne. Po prostu trach i po wszystkim.
I po tym "trachu" chodziło mi tylko po głowie: I TO JUŻ? KONIEC? TAK PO PROSTU?!
A coś Ty chciał? Fajerwerków?
Zakończenie mocne i jak najbardziej słuszne. Chyba nie liczyłeś na to, że nagle wszyscy wstaną i zaczną klaskać, a zło zostanie pokonane, bo dwoje dwudziestolatków umyślało sobie z nim wlaczyć. Ten film jest o jakieś demonicznej sile, a nie teletubisiach. Kuriozalnym by było gdyby im się udało pokonać to cuś oO.
W trakcie oglądania obstawiałem, że jedno dla drugiego poświęci życie, dzięki czemu drugiemu uda się uciec (to by mogło oznaczać kontynuację historii w kolejnej części) albo nawet zniszczyć lustro. I to by było moim zdaniem nieco ciekawsze... :P
Skoro przyznajesz, że od początku było wiadomo, że bohaterowie są bez szans, wychodzi na to, że film jest nudny i przewidywalny. Żeby historia była ciekawa, siły powinny być wyrównane.
Tylko że ja mówiłem o zakończeniu, kiedy widzimy potęgę lustra na nagraniach. To, że przewidziałeś, że ktoś z dwójki bohaterów umrze nie sprawia, że nagle film staje się przewidywalny. Nie rozumiem czego można się spodziewać po gatunku filmowym, który swoją historię ma już w literaturze. W tej historii ciekawym jest to, że nie znamy wcale prawdziwej potęgi lustra, aż do samego końca. Widzimy tylko miotających się głównych bohaterów w własnej bezradności, ale nie jesteśmy wstanie realnie ocenić jaki wpływ ma to lustro na nich. Dopiero w ostatnich minutach filmu można się przekonać, nie wcześniej, że bohaterowie od początku byli skazani na porażkę.
To nie jest film typu Mama, który mógłby być perełką dzisiejszych horrorów, gdyby nie kiczowaty scenariusz i tragiczny koniec. Nikt od początku do samego końca nie wyjaśnił Ci na czym polega zło tego lustra i jak ono działa. Dlatego ten film oceniłem na 7 właśnie ze względu na historię i sposób jej opowiedzenia.
Zgadzam się. Jak tylko zobaczyłem tą kotwicę, wiedziałem, że ktoś się na nią nadzieje.
Sam typ fabuły widziałem już w wielu horrorach, jest wręcz sztampowy. Bohater natyka się na serię morderstw, poznaje schemat działania mordercy/nadprzyrodzonej siły tylko po to, by stać się ofiarą tego schematu, jakoś przy tym nie zauważając, co się w okół niego dzieje.
Też sądzę, że zakończenie było niedopracowane. Może autorzy myśleli, że sam fakt, że zakończenie będzie nieszczęśliwe będzie wystarczającym zaskoczeniem... mnie to nie przekonuje. Ten pomysł z tą kotwicą trochę odstawał od reszty filmu (coś jak pułapka z Cube) Od razu było widać, że kotwica będzie miała decydującą rolę w filmie ;-)
Wolę horrory, w których wszyscy giną...
To moje osobiste odczucie, ale gdy film kończy się status quo, tzn. wszyscy bohaterowie nie żyją, a główny "zły" wychodzi ze wszystkiego bez szwanku, by niebawem znów zabrać się do roboty, mam wrażenie bezcelowości i straty czasu. Nie mam nic przeciwko klasycznym happy endom w horrorach, chociaż najbardziej ciekawe są zwykle słodko-gorzkie zakończenia - czyli np. zło zostało pokonane, ale za jakąś cenę.
To jest właśnie horror w którym "wszyscy giną" to znaczy zostają pokonani, a zło triumfuje.