Odległa błękitna planeta

The Wild Blue Yonder
2005
6,4 837  ocen
6,4 10 1 837
Odległa błękitna planeta
powrót do forum filmu Odległa błękitna planeta

Herzog mnie intryguje. Od kiedy zafascynowały mnie "Spotkania na krańcach świata" sięgam po kolejne filmy tego mistrza, aby zrozumiec i podziwiac jego pokręcony system wartości, 'dziwaczne' zachowania i chorą osobowośc (co jest jego wielką zaletą)... Werner jest zdecydowanie postacią niezwykle barwną, ale nie sądzę, aby pociągała go chęc bycia komercyjną gwiazdką.
I bardzo dobrze.
"Odległa błękitna planeta" jest kolejnym filmem z jakim mam zaszczyt sie zetknąc. I chociaż na razie jest najgorszym obrazem Herzoga jakie do tej pory widziałam, nie można odmówic mu orginalności. Jest to, jak mówi napis na początku "fantazja science-fiction". Skąd wiec te wszystkie kwalifikacje do "dokumentu"? Ponieważ wszystko, nie ważne jak abstrakcyjne, jest zrealizowane w formie dokumentu. Ciekawe połączenie. Zastanawiam sie jednak i boję czy nie dotykam nadinterpretracji jesli chodzi o treśc, czy ta cała opowieśc o Błękitnej Planecie ma głębsze przesłanie? Co właściwie pan reżyser miał na myśli. Może chciał powiedziec, że nie jesteśmy w stanie podbic wszechświata przez jeden mało istotny czynnik - wzgledny, różnie płynący czas? Krytyka globalizacji i chęci podboju wszechświata? Czy też to po prostu opowieśc o locie kosmicznym i obcych na ziemi? Jakkolwiek to nie interpretowac sama forma jest interesująca.
Długie podwodne sceny na Błękitnej Planecie przypominają te znane z "Spotkań na...", chociaż powinnam napisac na odwrót biorąc pod uwage daty realizacji filmów. Nie zmienia to jednak faktu, że są niesamowicie zrobione. Choc byc może nieco nurzące, jeśli weźmie się pod uwage ich długośc.
"Odległa błękitna planeta" nie wykracza jednak daleko poza ramy gatunkowe i nie poraża wybitnością. Przyzwoity obraz wielkiego człowieka. Zdecydowanie dla fanów Herzoga, reszta... na początek polecam coś innego.

ocenił(a) film na 10
Revenga

Z herzogów, które do tej pory widziałem - to najlepszy, widać każdy chce zobaczyć coś innego. Nie bawię się w interpretacje, a to co mi się najbardziej spodobało, to że film jest jednym wielkim misternie spreparowanym kłamstwem :) Szybko można się zorientować że to kit, ale zrealizowany z taką powagą i rzetelnością, że chce się oglądać do końca.

TORWAN

Herzog i pokręcony system wartości. Whoa, whoa whoa, troszeczkę wolniej mój poeto : ) Myślę, że biorąc pod uwagę, iż na ziemi mało jest ludzi z niepokręconym systemem wartości to Herzogowi nie można odmówić mocnej głowy, bez której nie potrafiłby opowiadać tak przewrotnych historii w tak spójny sposób. Także nie zgadzam się!

ocenił(a) film na 10
Revenga

Podpisuję się pod wypowiedzią użytkownika TORWAN. Od siebie dodam pewną refleksję która pojawiła się w trakcie czytania komentarzy pod tym filmem. Otóż mam wrażenie, że znakomita większość osób które obejrzały i wypowiedziały się na temat "Wild blue yonder" zachowuje się jak znudzeni studenci filmoznawstwa, którzy w ramach pracy domowej "odbębniają" filmy Herzoga, całkowicie nie dostrzegając inteligencji i poczucia humoru tego twórcy. Przy okazji wspomnianej mistyfikacji, nie mogę oprzeć się porównaniu tego filmu do innego dzieła Herzoga - filmu "Grizzly man". Otóż, rzecz traktuje o rzeczy równie trudnej do wyobrażenia, jak podróż człowieka do innego układu słonecznego. Bohater filmu żyje wśród niedźwiedzi uznawanych za jedne z najgroźniejszych drapieżników na planecie. Przyznam, że dopiero po drugim obejrzeniu dotarło do mnie, że tym razem film nie jest mistyfikacją, że wydarzenia i emocje ludzi zarejestrowane w tym filmie są faktycznie prawdziwe, "nie wyreżyserowane". Formalnie te filmy są do siebie podobne, a Herzog w mistrzowski sposób bawi się konwencją dokumentu. Co prawda tak zwanych "mockumentów", czyli filmów udających dokumenty, w rzeczywistości przedstawiających wydarzenia zmyślone powstało już sporo (np. My Winnipeg, Zelig), to w tym przypadku mam wrażenie, że Herzog zrobił ten film jakby "przy okazji" zbierania materiałów do "Spotkań na krańcach świata" - i ta lekkość, pewna dezynwoltura jaką odczuwam w intencjach autora sprawia, że muszę go nazwać geniuszem.

ocenił(a) film na 7
lukasec

Dokładnie - aż dziwne, że w tak niewielu wypowiedziach to doskonałe poczucie humoru Herzoga jest podnoszone. Dla mnie to jedna z największych zalet reżysera, a w "Odległej Błękitnej" wręcz jeden najważniejszych elementów obrazu.