Piękny scenariusz, niemal klasycystyczna konstrukcja; własciwie to możnaby to po niewielkich zmianach wystawiać na scenie. Wspaniała kreacja Hopkinsa ale drugi plan też sprawny. Chwyta za gardło chociaż nie ma tu sztucznych łez i patosu. Po nieznośnym gniocie z przerysowaną do granic możliwości Julianne Moore skierowanym chyba do osób z upośledzoną inteligencją, wreszcie dojrzałe dzieło o chorobie Alzheimera/demencji. Chwilami czułem się zagubiony niczym bohater filmu. A Hopkins nie tylko pokazał rzemiosło ale i odwagę. Polecam.
ten tekst jest adaptacja sztuki teatralnej, wiec na scenie wystawiany byl poniekad nieraz :) znakomita jest ta teatralnosc w najlepszym tego slowa znaczeniu
Zgadzam się. A zwróciłeś uwagę na to jak zmienia się scenografia? Dwa dni po seansie i wciąż mam ten film w głowie...
Zgadzam się. Miałem straszny niedosyt po Motylu, gdzie okropnie spłycono tematykę i nie wykorzystano możliwości Moore. "Ojciec" zapada w pamięci i z pewnością niejeden raz wrócę jeszcze do jego ponownej interpretacji, bo sam mam wciąż trochę pytań odnośnie chronologii zdarzeń oraz tego, kto był kim w danej scenie.